Polska wieś, malownicza i romantyczna, była często portretowana przez artystów. Za jednego z jej największych miłośników uchodził Józef Chełmoński, który wielokrotnie na swoich płótnach przedstawiał życie i otoczenie rodzimych chłopów.
Józef Chełmoński urodził się w 1849 roku we wsi Boczki (dziś Boczki Chełmońskie). Edukację artystyczną rozpoczął w 1867 roku w Klasie Rysunkowej w pracowni Wojciecha Gersona. Od 1872 roku kontynuował edukację w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium, gdzie zaprzyjaźnił się m.in z Witkacym, Maksymilianem Gierymskim i Adamem Chmielowskim. Po skończonej nauce, wracając okrężną drogą przez Ukrainę, osiadł w Warszawie.
Zbyt swobodne „Babie lato”?
Wielokrotnie odwiedzał kresy wschodnie, co wywarło duży wpływ na jego twórczość. Jego dzieła najczęściej przedstawiały pejzaże, dzikie ptactwo, a także codzienne życie polskich i ukraińskich rolników. Jednym z jego najpopularniejszych obrazów o tej tematyce jest namalowane w 1875 roku “Babie lato”. Płótno przedstawia chłopkę leżącą na pastwisku. Dziewczyna w wyciągniętej w stronę nieba prawej dłoni trzyma falujące nitki babiego lata. W oddali widać pasące się krowy i obserwującego je czarnego psa.
Kobieta jest silnie zbudowana, ma na sobie biały strój codzienny i żółtą chustkę na głowie. Opinia publiczna była oburzona tak naturalistycznym przedstawieniem wieśniaczki. Do tej pory przedstawiano je w sztuce odświętnie odziane w kolorowe ludowe stroje, uczesane i upozowane. Swoboda bijąca z “Babiego lata”, a szczególnie bose stopy wieśniaczki, uznano za niedopuszczalne. Rozgoryczony tak negatywnym odbiorem swojej twórczości, Chełmoński przeniósł się do Paryża.
Józef Chełmoński – z polskiej wsi na europejskie salony
W europejskiej stolicy sztuki zdobył szerokie uznanie i zaintrygował publikę obrazami polskiej wsi i konnych zaprzęgów. Dziś jego “Trójki” i “Czwórki” biegnących wierzchowców są wręcz ikoniczne. Zwierzęta wydają się być gotowe by wyskoczyć z ramy popędzić przed siebie. Chełmoński stosował wyjątkowo skomplikowane i doskonale wykonane skróty perspektywiczne, które nadawały dziełom dynamikę. Jego techniczne zdolności docenili międzynarodowi krytycy i kolekcjonerzy.
W 1878 roku Chełmoński wziął ślub i razem z małżonką – Marią z Korwin-Szymanowskich – wyjechał w trwającą 10 lat podróż po Europie. W tym czasie wciąż cieszył się szerokim uznaniem. Po zagranicznych sukcesach powrócił do Warszawy. Dwa lata później, narastające problemy rodzinne – śmierć trójki dzieci malarza i jego przemoc wobec żony – skłoniły go do opuszczenia domu. Zamieszkał samotnie w zakupionym dworku we wsi Kuklówka. Wciąż był aktywny twórczo.
„Bociany” zna niemal każdy
W 1900 roku powstał, znany dziś niemal każdemu, obraz “Bociany”. Płótno przedstawia wiosenny przelot bocianów nad polami. Na pierwszym planie widać dwie postaci – oracza i jego syna, którzy w skupieniu obserwują klucz bocianów przecinający niebo. Mężczyzna siedzi na zielonej trawie i posila się, dziecko stoi obok. Za ich plecami widać zaoraną część pola, w tle rząd chałup krytych słomą. Scena ma ciepły, sentymentalny charakter. Chłopi tęsknie wpatrują się w niebo, przerywają wszystkie pozostałe czynności, by przyjrzeć się lecącym ptakom. Obraz po raz pierwszy zaprezentowano w Zachęcie Narodowej Galerii Sztuki w 1901 roku. Tym razem realistyczne malarstwo Chełmońskiego spotkało się z dużą aprobatą.
Malarz ostatnie lata życia spędził samotnie w Kuklówce. Był aktywny twórczo niemal do śmierci. W 1914 roku przeżył udar mózgu, który spowodował paraliż jednej ręki i częściową afazję. Dzięki rehabilitacji prowadzonej przez brata artysty – wykwalifikowanego lekarza – Chełmoński odzyskał sprawność ręki. Nie powstał już jednak żaden obraz. Malarz zmarł w tym samym roku mając 64 lata.

Mediatorka sztuki, artystka wizualna. Ukończyła z wyróżnieniem Mediację Sztuki na Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu, gdzie przez trzy lata pełniła funkcję wiceprzewodniczącej Samorządu Studenckiego. Autorka tekstów, kuratorka wystaw młodych twórców, realizatorka warsztatów o sztuce i zajęć kreatywnych dla dorosłych i dzieci.