Przejdź do treści
Strona główna » Luzowanie ilościowe. Czym jest i dlaczego nie jest dobre

Luzowanie ilościowe. Czym jest i dlaczego nie jest dobre

W związku z walką, jaką świat toczy z szerzącą się pandemią koronawirusa SARS-CoV-2, banki centralne decydują się na wprowadzenie szeregu zabiegów, mających ratować gospodarkę przed zgubnymi wpływami epidemii. Jednym z takich zabiegów jest tzw. „luzowanie ilościowe” (quantitative easing, QE), potocznie zwane dodrukiem pieniądza. QE wprowadza m.in. amerykański FED, ale także i polski NBP. 

Stosowanie przez banki centralne luzowania ilościowego, można porównać do przypisywania przez lekarzy antybiotyków na wszystko: jest szansa, że pomoże, ale na dłuższą metę niesie ze sobą szereg konsekwencji, niekoniecznie pozytywnych. Czym zatem luzowanie ilościowe jest, poza tym, że jest psuciem pieniądza?

Czym jest luzowanie ilościowe?

Luzowanie ilościowe (quantitative easing, QE) to termin, który zrobił furorę po ostatnim kryzysie finansowym. Jednak jako pierwsi zastosowali je Japończycy w 2001 roku, którzy po latach utrzymywania stóp procentowych na poziomie bliskim zera, nie dysponowali już narzędziami do dalszego pobudzania gospodarki. Sięgnęli po tzw. niestandardowe instrumenty polityki pieniężnej.

Co robi bank centralny, jeśli w gospodarce jest recesja, a nikt nie chce zaciągać kredytów i zwiększać wydatków? Obniża stopy procentowe – pisze Witold M. Orłowski w „Edukatorze ekonomicznym”, dodatku do Polityki nr 11 z marca 2015 roku. – A co robi, kiedy stopy są już na poziomie zerowym, a kredytów nadal nie przybywa? Stosuje luzowanie ilościowe.

Jeżeli bank centralny uważa, że w gospodarce jest zbyt mało pieniądza, kredyt jest drogi, banki niechętnie go udzielają, a przedsiębiorstwa nie inwestują, może próbować zwiększyć ilość pieniądza na rynku poprzez obniżkę stóp procentowych, po których udziela pożyczek bankom komercyjnym. Banki oddają w zastaw posiadane przez siebie komercyjne papiery wartościowe, zyskując płynniejszą gotówkę, która jednak sama w sobie nie zarabia. By pieniądze zaczęły zarabiać, banki zaczynają udzielać kredytów.

Jeżeli jednak banki komercyjne czują się niepewnie i obawiają się ryzyka związanego z udzielaniem kredytów wynikającego ze złej koniunktury, banki centralne stosują luzowanie ilościowe. Różnice tkwią w tym, że skupowane są znacznie większe ilości papierów wartościowych, kupowane są znacznie bardziej ryzykowne aktywa (dzięki czemu bank centralny przenosi część ryzyka na siebie) i jest to proces jednostronny. Banki komercyjne uwolnione od ryzykownych papierów, a jednocześnie wyposażone w dużą ilość gotówki, mogą udzielać znacznie więcej kredytów, akceptując ryzyko wynikające z wyższego poziomu niespłacalności kredytów.

– Czyli coś, co w standardowej polityce pieniężnej uchodziłoby za herezję, a uzasadnione może być tylko najwyższą koniecznością przeciwdziałania kryzysowi – podsumowuje w „Edukatorze ekonomicznym” prof. Orłowski.

QE po 2008 roku

W wyniku kryzysu finansowego z 2008 roku, drastycznie zmniejszyła się ilość pieniędzy, którymi dysponowali ludzie, firmy i rządy. To przełożyło się na dalszą recesję, która rozlewała się na cały świat. W ślady Japonii poszły banki centralne USA oraz Wielkiej Brytanii. A w kolejnych latach dołączyły do nich także Europejski Bank Centralny, Szwedzki Bank Narodowy, a także Bank Japonii (z kolejnym program QE).

Historia pokazuje, że luzowanie ilościowe nie jest do końca bezpieczne, a jego rezultat nie jest łatwy do przewidzenia, zarówno jeśli chodzi o zamierzony skutek w formie wzrostu ilości kredytów, efekt inflacyjny, jak i cały koszt operacji.

Japonia jest przykładem na to, że proces ten może zakończyć się względnym powodzeniem. Kraj ten utrzymuje stopy procentowe na poziomie bliskim zera (lub poniżej) od niemalże połowy lat 90-tych. Średnia inflacja w latach 1992-2018 wynosiła tam zaledwie 0,27 proc. i w całym tym czasie tylko raz, w 2014 roku, przekroczyła poziom 2 proc.

Stopa procentowa Bank of Japan


source: tradingeconomics.com

Jak przeczytać możemy w artykule „Wiara w walutę czyni cuda” Witolda Gadomskiego w Obserwatorze finansowym:

– Dzisiejszy Japończyk nie wyobraża sobie by inflacja miała wzrosnąć. Wierzy w stabilność jena i nie przejmuje się faktem, że aktywa Banku Japonii przekroczyły w styczniu br. wartość ubiegłorocznego PKB i są większe niż Rezerwy Federalnej USA, mimo że gospodarka japońska jest 4-krotnie mniejsza od amerykańskiej. Dług publiczny Japonii przekracza 250 proc. PKB i jest w dużej mierze kupowany przez samych Japończyków, którzy lokują w nim swoje oszczędności.

Dług publiczny do PKB Japonii


source: tradingeconomics.com

Dochody przeciętnego Japończyka od lat pozostają na tym samym poziomie, więc brak inflacji z praktycznego punktu widzenia jest korzystny. Wzrost gospodarczy Japonii od lat balansuje w stosunkowo wąskim przedziale, toteż w świetle ekonomii głównego nurtu, znajduje się w stagnacji, która w połączeniu z rosnącym zadłużeniem może stanowić zagrożenie.

– Paradoksalnie więc – przesadna wiara mieszkańców Japonii w stabilność jena jest źródłem problemów gospodarczych – czytamy dalej w Obserwatorze finansowym. – Ale jeśli Japończycy przestaną wierzyć we własną walutę, piramida finansowa w Banku Japonii może się zawalić.

Inne skutki negatywne

Wzrost zadłużenia w strefie euro czy w USA, to nie jedyny problem. Innym, znacznie poważniejszym, było to, że te ogromne masy dodrukowanych pieniędzy, praktycznie ominęły realną gospodarkę, czyli rachunki bankowe zwykłych ludzi i firm, a w efekcie nie przełożyły się na wzrost akcji kredytowej, konsumpcji i inwestycji – nie da się bowiem ludzi zmusić do brania kredytów. Większość tych pieniędzy trafiły na rynki finansowe, podnosząc ceny papierów wartościowych i tworząc bańki spekulacyjne (np. trwająca do niedawna rekordowa hossa na Wall Street).

Luzowanie ilościowe napędziło boom na akcje i aktywa finansowe, co przyczyniło się do oszałamiającego wzrostu zamożności najbogatszych. Z kolei spadek stóp procentowych spowodował, że straty odnotowywali oszczędzający. Profesor Edward Kane z Uniwersytetu w Bostonie oszacował, że koszty polityki niskich stóp procentowych obniżają dochody osób oszczędzających w USA o 300 miliardów USD rocznie.

Jak pisze Daily Monitor, choć skutki QE prowadzonego przez Europejski Bank Centralny przyniosły istotne korzyści makroekonomiczne, koszty programu były znacznie większe, niż ktokolwiek się spodziewał. Obniżając koszty kredytów bankowych i zachęcając do udzielania pożyczek małym firmom i gospodarstwom domowym, EBC wygenerował impuls do wzrostu gospodarczego oraz spadku bezrobocia. Pomimo tego, inflacja w latach 2014-2017 pozostawała poniżej 1 proc., a po 2017 r. symbolicznie tylko przekraczała poziom 2 proc.

Inflacja w strefie euro


source: tradingeconomics.com

Luzowanie ilościowe powraca

Jeszcze w 2016 roku Adam Glapiński mówił, że polityka pieniężna w Polsce powinna być konserwatywna i ostrożna. Stopy procentowe w Polsce znajdują się na rekordowo niskim poziomie od 2015 roku. Stopa referencyjna do wczoraj wynosiła 1,5 proc. Dziś jest to już 1 proc.

Stopa referencyjna NBP


source: tradingeconomics.com

Informacje o utrzymaniu programu luzowania ilościowego napływają także z amerykańskiego FED. Do końca 2018 roku przewodniczący Jerome Powell zapewniał, że podwyżki stóp procentowych będą utrzymywane. Po grudniowym załamaniu na rynkach finansowych, pojawiły się głosy sugerujące nie tylko zwolnienie, czy zatrzymanie podwyżek stóp procentowych, ale także i możliwość dalszego stosowania luzowania ilościowego. Obecnie FED obniżył już dwukrotnie stopy procentowe w trybie nadzwyczajnym (pomiędzy posiedzeniami), sięgając przedziału 0-0,25 proc. Od pewnego czasu na rynek pompowane są pieniądze w ramach operacji REPO.

Europejski Bank Centralny zakończył QE w ubiegłym roku. Kończąc program, bank zapowiadał także pierwsze podwyżki stóp procentowych na jesień 2019 roku. Obecnie mówi się o przesunięciu podwyżek na rok 2020 – w międzyczasie pojawiło się widmo recesji w obliczu którego EBC nie ma zbyt dużego pola manewru. Stopy procentowe są niskie, a program QE został wstrzymany m.in. dlatego, że bank zaczął zbliżać się do limitów zaangażowania w dług państwa.

EBC stosował jeszcze jedno niestandardowe narzędzie polityki pieniężne – TLTRO (targeted longer-term refinancing operations), czyli długoterminowe pożyczki udzielane bankom komercyjnym, które również zachęcić mają do nasilenia akcji kredytowej na rzecz firm i konsumentów. Jednak – jak pisze Adam Hetmańczuk na łamach Obserwatora finansowegoprogram TLTRO stanowi kroplówkę finansową dla tzw. banków-zombi, które według wszelkich prawideł i zasad gospodarki rynkowej powinny już dawno upaść.

Stopa procentowa – strefa euro


source: tradingeconomics.com

Finansowa samoobrona?

Luzowanie ilościowe to narzędzie budzące kontrowersję i sprzeczne opinie. W teorii jest w stanie rozpędzić koniunkturę, w praktyce przekłada się na spadek wartości waluty, utratę oszczędności, tworzenie się baniek spekulacyjnych na rynkach finansowych oraz wzrost zadłużenia gospodarstw domowych, firm i budżetu państwa. Wiele wskazuje jednak na to, że w obliczu dekady niskich stóp procentowych, bankom centralnym nie zostaje zbyt wiele narzędzi w walce ze spowolnieniem gospodarczym.

Zbiór dobrych praktyk, które zabezpieczą nasze portfele zarówno przed kryzysem, jak i przed trudnymi do przewidzenia efektami niekonwencjonalnej polityki monetarnej opisywaliśmy w tym artykule:

9 rzeczy, o których musisz pamiętać przed kryzysem

Fot. Jp Valery on Unsplash