Przejdź do treści
Strona główna » Sztuka historii: Skandalista Paolo Veronese i pierwszy proces o obraz

Sztuka historii: Skandalista Paolo Veronese i pierwszy proces o obraz

18 lipca 1573 roku, Paolo Veronese został wezwany przed trybunał inkwizycyjny. Czym artysta zasłużył sobie na tak szczególne zainteresowanie Świętego Oficjum? Obecność na religijnych obrazach błaznów, karłów i halabardników to tylko początek długiej listy kłopotliwych zagadnień.

Cud w Kanie Galilejskiej
Cud w Kanie Galilejskiej, Paolo Veronese, Źródło: Wikipedia.org, Domena Publiczna

Kontrowersje i skandale są zwykle kojarzone ze sztuką współczesną. Jednak artyści idący pod prąd, to nie domena naszych czasów, a norma w historii sztuki. Artystyczny świat w każdej epoce wychowywał jakiegoś odmieńca, który nieco inaczej patrzył na świat czy na tematykę swoich prac.

Skandal na miarę czasów

Renesans, który przywracał klasycznego ducha i stawiany jest w kontraście do „ciemnego” średniowiecza, wydaje się być naturalnym środowiskiem dla sztuki nieco bardziej wyzwolonej. XVI-wieczna Europa to kontynent rozpalony nowościami – odkrycie nowego świata, reformacja i rozwój nauki. Jednak porządek świata ukształtowany w wiekach średnich nie przestał obowiązywać tak po prostu.

W takich właśnie okolicznościach, w 1525 roku w Weronie, przyszedł na świat Paolo Veronese. Mimo wskazującego wyraźnie na Weronę nazwiska, jego domem stała się Wenecja, w której rozpoczął karierę jako dekorator willi na zlecenie architekta Michele Sanmicheli. To wręcz wymarzony początek kariery – Sanmicheli był bardzo uznanym architektem, wybitnym twórcą fortyfikacji, ale też projektantem prywatnych willi członków ówczesnych elit.

Pierwsze zlecenie Veronese okazało się na tyle dużym sukcesem, że już wkrótce Paolo wykonywał obrazy do sali posiedzeń Rady Dziesięciu w weneckim Pałacu Dożów. Błyskawicznie trafił więc do elitarnego grona artystów uznawanych przez władców weneckich. W warunkach XVI-wiecznej Wenecji to wielkie wyróżnienie.

Po szczeblach kariery

Kupiecka Republika Wenecka była wówczas jednym z najbogatszych, najbardziej wpływowych i podziwianych państw świata. Wspinanie się po szczeblach kariery w tak bogatym państwie nie było zapewne łatwym zadaniem. Tym bardziej można docenić kolejny wielki sukces Veronese, czyli dekorację biblioteki San Marco. To moment o tyle ważny dla Paolo, że został on dostrzeżony przez wielkiego Tycjana, z którym później będzie wymieniany, jako jeden z trzech najważniejszych twórców tej epoki.

W 1560 roku Veronese wyruszył z ambasadorem weneckim Girolamo Grimaldim w podróż do Rzymu, gdzie poznał dzieła Rafaela i Michała Anioła. Nie umknęło to uwadze weneckich bogaczy, którzy coraz śmielej zlecali Paolo dekorowanie swoich willi i pałaców. To czas, w którym Veoronese szybko zdobywał uznanie jako artysta utalentowany i dotrzymujący terminów, co dało mu pełnoprawny tytuł do bycia członkiem artystycznej elity Wenecji.

W 1563 roku, wraz z Tycjanem i Tintoretto, Veronese znalazł się w komisji oceniającej mozaiki braci Zuccato dla bazyliki San Marco w Wenecji. Był to dowód dużego uznania i świadectwo, że Veronese nie był już anonimowym artystą, lecz szanowanym i cenionym specjalistą.

W sferze prywatnej Paolo również wydawał się wieść stabilne i szczęśliwe życie. W wieku 38 lat poślubił Elenę Badile, która była córką jego pierwszego mistrza i nauczyciela z Werony. Paolo i Elena doczekali się czwórki potomstwa, a źródła opisują malarza jako oddanego ojca i męża.

Gdzie ten skandal?

Gdzie zatem w tej pięknej historii życia odnoszącego sukcesy artysty, przykładnego ojca rodziny miejsce na skandal? Warto w tym miejscu przyjrzeć się bliżej twórczości Veronese. Paolo doskonale wyczuwał bowiem potrzeby swoich mecenasów. Zamożni Wenecjanie, którzy fundowali jego dzieła, mogli czuć się szczególnie docenieni. Zgodnie ze standardami epoki, artysta umieszczał podobizny mecenasów na swoich obrazach. Robił to nad wyraz swobodnie, ustawiając ich w dużej bliskości świętych i innych postaci ewangelicznych.

Należy podkreślić, że poza dziełami o tematyce religijnej, Paolo tworzył również freski mitologiczne i historyczne. Jego obrazy są pełne życia, tekstur i różnorodnych tkanin. Jak podkreśla autorka publikacji o malarzu, Bożena Fabiani: „Paletę Veronese miał szlachetną, odcienie koloru piękne, zestawienia barw wystudiowane. Bordo, kość słoniowa, blada zieleń, stare złoto”. Paolo Veronese uwielbiał przedstawiać w swoich obrazach wnętrza pałaców, tła natomiast malował z rozmachem i przepychem. Wyrafinowane plany towarzyszyły zarówno tematom sakralnym, jak i świeckim.

Uznanie dla mecenasów i podejście malarza do tworzonych scen skłaniają do stwierdzenia, że ten utalentowany artysta nie podchodził do treści religijnych z takim namaszczeniem jak jego poprzednicy. Wszystko to spowodowało, że u Paolo zatarła się granica między przedstawieniem świętych i zwykłych ludzi. Do tego dość swobodnie traktował wydarzenia biblijne, niejednokrotnie myląc fakty. Zdarzyło mu się pomylić ostatnią wieczerzę z weselem w Kanie Galilejskiej. Paolo nie przywiązywał również dużej wagi do kwestii zamożności i pochodzenia przedstawionych bohaterów Pisma Świętego. Na jego obrazach Jezus był więc bywalcem pałaców, w których usługiwała ciemnoskóra służba, a gości zabawiali błazny, małpki i karły.

Koncert w Kanie i uczta w Emaus

Jednym z ciekawszych obrazów Veronese jest z pewnością „Wesele w Kanie Galilejskiej”, będące dziś częścią zbiorów paryskiego Luwru. Przedstawione na malowidle sceny przekraczają wszelkie granice swobodnej, artystycznej interpretacji dopuszczalnej w epoce Veronese. Stoicyzm i wzniosłość zostały odrzucone, króluje natomiast wyborna uczta na pałacowym tarasie. Na obrazie główni bohaterowie ewangelicznego cudu są ledwo widoczni, zaś uwagę zwraca grupa muzykantów. „Na pierwszym planie stary Tycjan gra na skrzypcach, Tintoretto na kornecie, a sam Veronese na violi” – wymienia Grażyna Fabiani w książce Gawędy o sztuce.

Podobne sceny obserwujemy na obrazie „Wieczerza w Emaus”, który również znajduje się w Luwrze. Zgodnie z ewangelicznym przekazem był to skromny posiłek dwóch uczniów Jezusa, którzy mieli nie rozpoznać zmartwychwstałego Chrystusa. Na płótnie Veronese otrzymujemy zgoła inną wersję tej znanej opowieści. Oprócz Jezusa odnajdujemy na malowidle osiem osób dorosłych i dziewięcioro dzieci, czyli całą rodzinę fundatora obrazu. Wytłumaczenie jest zatem dość proste, gdyż obraz jest portretem zbiorowym weneckiej familii zamożnych mieszczan. Dodatkowo jednak zbiorowisko wokół dzielącego chleb Jezusa jest grupą przypadkowych gapiów, którzy nie mogą zapanować nad swoimi pociechami i psem.

Uczta w domu Lewiego
Uczta w domu Lewiego, Paolo Veronese, Źródło: Wikipedia.org, Domena Publiczna

Granice tolerancji

Mimo tych, dość wyraźnych jak na XVI-wieczne standardy, przykładów swobodnego podejścia interpretacyjnego, malarzowi z Werony nie można odmówić talentu. Docenili go również Dominikanie z klasztoru przy kościele San Giovanni Paolo, zamawiając u artysty „Ostatnią wieczerzę”.

Zakon Dominikanów, co warto w tym miejscu przypomnieć, to formacja dość mocno związania ze Świętym Oficjum, czyli – inaczej mówiąc – z inkwizycją. Również scena ostatniej wieczerzy w wykonaniu Veronese stała się bardziej ucztą niż wykwintnym, mistycznym pożegnaniem. Malarz stół umieścił pod pałacowymi arkadami, przez które zagląda malownicze niebo i inne majestatyczne budowle. Nie mogło zabraknąć również postaci – co charakterystyczne dla Veronese – całkowicie przypadkowych, ubranych w renesansowe szaty.

Pojawiła się znowu ciemnoskóra służba, karły, halabardnicy i zwierzęta. Na płótnie trudno natomiast odnaleźć jakiekolwiek symbole ustanowienia Eucharystii. Paolo ukończył swoje dzieło w kwietniu 1573 roku. I jak miało się później okazać, była to jedna z najważniejszych dat w jego życiu.

Proces o obraz

Dwa miesiące po ukończeniu dzieła, 18 lipca 1573 roku, Paolo Veronese został wezwany przed trybunał inkwizycyjny. Powodem przesłuchania były obowiązujące wówczas regulacje, które – w dobie reformacji i odstępstw od tradycji – miały pilnować czystości ewangelicznego przekazu. Sława Veronese, jako swobodnego interpretatora, była szeroko znana. Jednak dzieło wykonane dla Dominikanów, było już zbyt daleko idącym przekroczeniem granic. W ten oto sposób ten nietuzinkowy malarz stał się bohaterem bodaj pierwszego w historii procesu o dzieło sztuki.

Przesłuchiwany przez komisję inkwizycyjną musiał tłumaczyć, dlaczego w tak mało dostojny sposób przedstawił ostatnią wieczerzę. Jak podają protokoły przesłuchania, malarz czuł się nad wyraz swobodnie przed dostojnikami Świętego Oficjum. Odpowiadał bez wzruszenia i figlarnie tłumaczył przedstawione na swoim obrazie motywy. Podczas przesłuchania został poproszony o wskazanie na swoim dziele postaci apostoła – człowieka w czerwonych szatach i czapce, siedzącego naprzeciw Jezusa. Artysta miał stwierdzić, iż jest to Szymon Lewi, gdyż wieczerza odbywała się właśnie u niego.

Swoją wypowiedź uzupełnił też stwierdzeniem, że namalował również ciemnoskórego kucharza z nożem włożonym za pas, który przyszedł „zobaczyć jak się sprawy mają”. Miał też umieścić na swoim płótnie wiele innych osób, aby było ich dużo, ale nie pamiętał dokładnie, kim one konkretnie są. Następnie Paolo miał opisać postać, której lała się z nosa krew. Indagowany odrzekł, że był to służący, „który miał jakiś wypadek”. Obecność papugi wytłumaczył koniecznością „ozdoby”, a obecność innych postaci, koniecznością wypełnienia wolnego miejsca na płótnie. Veronese, poza piętnastoma postaciami, znanymi z Ewangelii, domalował jeszcze ponad trzydzieści pięć innych.

Artysta zapytany przez inkwizytorów, czy ktoś zlecił mu umieszczenie na obrazie niemieckich halabardników, błaznów i tym podobnych postaci, miał odpowiedzieć, że nie, ale zlecono mu jednak, aby obraz ozdobił według własnego uznania. Miejsca na płótnie do wypełnienia było zaś tak dużo, że siłą rzeczy pojawiło się na nim wiele postaci. Broniąc się, Veronese miał też powiedzieć: „myślałem, że robię dobrze i nie rozważyłem wielu rzeczy”.

Jak wieczerza stała się ucztą

Po tych tłumaczeniach trybunał inkwizycyjny zdecydował, że konieczne są korekty malowidła. Uznano, że przeróbka całego płótna była niemożliwa, więc w oparciu o zeznania artysty, zdecydowano, że obraz przedstawia bankiet, w jakim uczestniczył Chrystus żywy, na pociechę grzeszników. Tym samym „Ostatnia wieczerza” stała się „Ucztą u Lewiego”.

Paolo Veronese
Autoportret, Paolo Veronese, Źródło: Wikipedia.org, Domena Publiczna

Wśród drobnych poprawek można wymienić jeszcze usunięcie krwi płynącej z nosa służącego oraz przesunięcie ciemnoskórego dalej od Chrystusa (artysta tłumaczył, iż umieścił go dla kontrastu barw).

Ostatecznie okazało się, że przygoda z inkwizycją nie miała żadnych przykrych następstw dla Paolo Veronese, a on sam nadal otrzymywał zlecenia na obrazy religijne. Jednak buntowniczy, jak na ówczesne warunki, temperament nieco osłabł w artyście. W jego późniejszych dziełach zauważalna jest większa wrażliwość religijna. Obrazy dotykające sfery sacrum stały się bardziej wyważone, subtelne i nietuzinkowe. Veronese zmarł w 1588 roku. Został pochowany w kościele San Sebastian, od którego zaczęła się jego niezwykła przygoda z malarstwem.

Żródło: Bożena Fabiani „Moje gawędy o sztuce” Świat Książki Warszawa 2018