Po mocnym tąpnięciu, kurs złota zahaczył w środę wartość w pobliżu 1100 dolarów za uncję. Dopiero druga część tygodnia przyniosła odreagowanie, jednak mimo lepszych nastrojów na rynku zwłaszcza w piątek, posiadacze złota kończą miniony tydzień na ponad procentowym minusie.
Kalendarz makroekonomiczny na rozpoczynające się dni można ograniczyć właściwie do jednego wydarzenia, czyli posiedzenia Rezerwy Federalnej USA. Czy bankierzy po raz pierwszy od 9 lat zdecydują się na podwyżkę stóp procentowych? Oczekiwania rynku nie dają jasnego obrazu w tej sprawie, a główny ekonomista Banku Światowego radzi czekać.
Dzień 9 września przyniósł sporą obniżkę ceny złota. Kurs z poziomu 1125 dolarów spadł w ciągu kilku godzin do niewiele ponad 1000 dolarów za uncję. Patrząc w kalendarz makro ciężko jednak znaleźć uzasadnienie tak mocnego ruchu. Dzień zdominowały raczej publikacje z Europy, które fundamentalnie nie powinny mieć większego wpływu na rynek kruszcu. Mimo jałowego dnia pod względem danych gospodarczych, na giełdach akcji działo się jednak całkiem sporo. Amerykańskie indeksy zanotowały istotny spadek po tym, jak większość rynków w Azji (i do połowy sesji w Europie) poszybowały w górę.
Oczywiście nadal aktualne pozostaje pytanie, czy Fed podniesie stopy procentowe w USA. W rozpoczynającym się tygodniu posiedzenie FOMC będzie jedynym liczącym się wydarzeniem na rynku. Jak kształtują się oczekiwania ekonomistów? Aktualnie można mówić o remisie ze wskazaniem… na stronę gołębią, czyli zwolenników pozostawienia stóp w obecnym kształcie. Z badania Bloomberga wynika, że 72 proc. ankietowanych stawiałoby raczej na pozostawienie statusu quo zamiast na podwyżkę.
W poprzednim komentarzu pisaliśmy, że rynek opowiada się raczej po stronie jastrzębiej. Co więc zmieniło obraz rynku w stosunku do poprzedniego tygodnia? Wydaje się, że przyczyny były przynajmniej trzy. Po pierwsze, publikacje makro z USA w ciągu ostatnich dni zdecydowanie nie przybliżyły członków FOMC do podjęcia decyzji o podniesieniu stóp – inflacja producencka wyniosła minus 0,8 proc. w ujęciu rocznym, podobnie jak miesiąc wcześniej. Z kolei indeks Uniwersytetu Michigan, obrazujący nastroje wśród tamtejszych konsumentów, spadł do 85,7 pkt., mocniej od oczekiwań. Po drugie, po raz kolejny inwestorzy poznali nie najlepsze wiadomości z Chin, które tylko potwierdziły nadciągający kryzys.
I wreszcie po trzecie, część rynku uznała, że Fed może zasugerować się rekomendacją wydaną przez Bank Światowy u Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Zgodnie z nią, Rezerwa Federalna powinna się wstrzymać z podniesieniem kosztu pieniądza przynajmniej do 2016 roku. Ekonomiści zauważyli, że sygnały nadchodzące z amerykańskiej gospodarki wciąż są mieszane, a ewentualny wzrost wartości dolara może przełożyć się na spowolnienie koniunktury. Ekonomiści zwrócili również uwagę na niebezpieczeństwo związane z rynkami wschodnimi.
– Podwyżka we wrześniu byłaby szokiem dla rynków wschodzących, które nadal nie mogą otrząsnąć się po niespodziewanej dewaluacji chińskiego juana – powiedział dziennikowi Financial Times Kaushik Basu, główny ekonomista Banku Światowego.