Czy PiS polubi złoto, czyli o podejściu nowej władzy do rynków finansowych

Na postawione w tytule pytanie odpowiedź jest oczywista – nie polubi, bo polubić nie może. Jednak w odniesieniu do rynków, walorów i finansów sprawa zmiany władzy w Polsce ma o wiele szerszy i poważniejszy kontekst. 

Pierwszy raz po 1989 roku mamy do czynienia z sytuacją, w której nowa władza ma w Polsce władzę absolutną. Jedyne czego partii Jarosława Kaczyńskiego zabrakło, to większość konstytucyjna. Aczkolwiek nie jest wykluczone, że w pewnych kwestiach i tak uda się konstytucję zmienić.

Kto ministrem finansów, kto szefem NBP?

To co interesuje najbardziej nas i co w największym stopniu może wpłynąć na sytuację każdego z nas, to podejście nowego rządu, ministra finansów i osób odpowiadających za kluczowe instytucje finansowe (w tym przede wszystkim NBP) do złożonych w trakcie wyborów obietnic i tego, czy będą one w najbliższym czasie realizowane.

Nie oszukujmy się – rząd Kaczyńskiego wpływu na cenę złota nie będzie mieć żadnego. Ją determinują przede wszystkim wydarzenia i procesy globalne – kondycja gospodarcza największych państw świata oraz najważniejsze światowe giełdy.

Ale jeśli ze skali makro przejdziemy na nasze europejskie, a szczególnie polskie podwórko, to wpływ decyzji przyszłego ministra finansów, a także przedstawicieli innych kluczowych resortów bezpośrednio wpłynie na naszą walutę, gospodarkę, jak i emerytalną przyszłość. Czy jesteśmy na to gotowi?

Niezależnie od politycznych sympatii i tego, na kogo oddaliśmy w ostatnią niedzielę głos, musimy nowej władzy życzyć powodzenia, bacznie jednak przyglądając się podejmowanym decyzjom i planom na najbliższą przyszłość. Bo, że o tej dalszej nie myśli i raczej myśleć nie zamierza, jest pewne.

Wizerunek Polski za granicą

Rząd PiS-u nie ma najlepszej prasy za granicą. Więc jednym z jego najważniejszych celów powinna być ciężka praca na rzecz poprawieniu tego wizerunku. Na szali leży nie tyle opinia o Polsce, co jej potencjał inwestycyjny. I tu leży problem, ponieważ nowa władza wielką sympatią zagranicznego kapitału nie darzy. Jest to oczywiście duże uogólnienie, jednak prawdy ukryć nie sposób – nowe inwestycje zagraniczne w Polsce to nowe miejsca pracy dla Polaków. Od tego nie uciekniemy. I politycy Prawa i Sprawiedliwości muszą tę prawdę zrozumieć i zaakcpetować.

Inną sprawą jest to, jak i czy w ogóle firmy te będą w Polsce płaciły podatki. Tutaj zmiana jest konieczna, podobnie jak uproszczenie podatku VAT i pozbawienie towarzyszących mu absurdów, a także stopniowe jego obniżanie (23 proc. VAT zawdzięczamy władzy poprzedniej).

Rynek kapitałowy i banki

Giełda zmianę władzy przyjęła ze spokojem, bo też w krótkim terminie nie było żadnych obaw w odniesieniu do rynku kapitałowego. Ale jeśli od ogółu zejdziemy do szczegółu, to pojawia się sprawa choćby nieszczęsnego podatku bankowego, co wpływ może mieć nie tylko na wycenę bankowych spółek na giełdzie, ale także na koszty ponoszone przez każdego z nas.

Zanim jeszcze PiS znacjonalizuje rynek bankowy, będzie chciał nałożyć na niego podatek – co politycy tej partii już zapowiadają najpóźniej na rok 2017. Banki oczywiście działalności nie zamkną, część z nich te plany już zdyskontowała, jednak należy się spodziewać, że bezpośrednie koszty tej operacji poniosą oczywiście klienci. A że podatek bankowy zostanie wprowadzony, jest wielce prawdopodobne. Nowy rząd jak tlenu szukać musi dodatkowych wpływów do budżetu.

Obietnice, obietnice i jeszcze raz obietnice

500 zł na każde dziecko i cofnięcie reformy emerytalnej, czyli przyspieszenie momentu przejścia Polaków na emeryturę – to dwa punkty programu PiS-u niezwykle kosztogenne, na które w obecnej chwili środków w budżecie nie ma. Oczywiście reforma administracji, likwidacja niektórych agencji, uproszczenie podatków (jakoś trudno nam w tu uwierzyć), to działania, które oszczędności dadzą. Ale na pewno nie będzie to suma wystarczająca. Już teraz każdego roku do emerytur dopłacamy 20 mld złotych. Skrócenie czasu koniecznego do osiągnięcia wieku emerytalnego będzie stopniowo te potrzeby zwiększać – dodajmy też, że jesteśmy społeczeństwem starzejącym się, co w praktyce oznacza mniejszą liczbę rąk do pracy i więcej osób pobierających świadczenia. A na to w perspektywie kolejnych lat środków potrzeba będzie coraz więcej.

Jest i druga strona medalu – wobec takich działań wypłacane emerytom świadczenia nie będą rosnąć. Nasze emerytury będą niewystarczające w stosunku do potrzeb. Więc i tutaj odpowiedzialność nowej władzy jest ogromna – trzeba pobudzić społeczeństwo i zachęcić je do oszczędzania. Trudno jednak wyobrazić sobie sytuację, w której mocno socjalny rząd zachęcać będzie do inwestowania w fundusze, lokaty i inne produkty, podkreślając, że z państwowego systemu emerytalnego może nam nie starczyć. Paradoks.

Nowa władza ma większość – stabilną i bezwzględną. Ma w Pałacu swojego prezydenta, który na pewno przeszkadzać jej nie będzie, sam podejmując ważne inicjatywy (co prezydent Andrzej Duda już zapowiedział). Rząd Prawa i Sprawiedliwości na pewno może liczyć na wsparcie opozycji przy niektórych projektach, jak choćby przy upraszczaniu systemu podatkowego, choć tutaj kością niezgody mogą okazać się oczywiście szczegóły.

Nam pozostaje wierzyć, że ta komfortowa z politycznego punktu widzenia sytuacja przyniesie rzeczywiście dobrą zmianę, która do tego będzie miała stabilne fundamenty finansowe. Z obietnic to niestety nie wynika. Ale na całe szczęście w bezpośrednim otoczeniu polityków PiS jest wielu ekspertów, którzy liczyć potrafią. I to nie tylko na prezesa Jarosławia Kaczyńskiego.

fot.pixabay.com