Wiemy, że piękno jest kwestią gustu i każdy może mieć inne kryteria piękna. Kiedy jednak mówimy o wartości, szczególnie w kontekście gospodarki, mamy tendencję do jej obiektywizowania i utożsamiania z ceną. Jednak, chociaż nie ma jednego wyznacznika piękna i jednego kryterium decydującego o wartości przedmiotu, tak utrwaliły się pewne ponadczasowe kanony. W przypadku złota, poza unikalnymi właściwościami, to jego ograniczona ilość odpowiada w dużej mierze za to, że na przestrzeni kilku tysiącleci uznawane było za wartościowe w tak wielu różnych miejscach.
Wartość a cena
Pierwszą istotną kwestią jest zrozumienie tego, że wartość jest subiektywna, czyli zależy od subiektywnych preferencji danej osoby. Podobnie jak „piękno jest w oku patrzącego”, tak i wartość jest w umyśle działającego człowieka. Każda osoba będzie inaczej postrzegała wartość danego dobra. Gdyby tak nie było, nie mogłoby dojść do żadnej wymiany, bowiem podczas każdej transakcji jedna strona bardziej ceni to, co może otrzymać od drugiej strony, a druga strona bardziej ceni to, co może otrzymać od pierwszej strony. Gdy kupujemy pięciogramową sztabkę złota i płacimy za nią 800 zł, robimy tak dlatego, że te 800 zł przedstawia dla nas mniejszą wartość niż pięć gramów złota, jakie za nie otrzymaliśmy. Z kolei dla sprzedawcy wartość sztabki była niższa niż 800 zł. W przeciwnym razie nie zdecydowałby się na jej sprzedaż. 800 zł jest po prostu ceną, która ukształtowała się w wyniku subiektywnego wartościowania obu stron.
Dlaczego to takie ważne? Sporo ludzi utożsamia wartość z ceną i, niestety, trudno tutaj walczyć o przywrócenie temu pojęciu właściwego znaczenia, ale dobrze mieć świadomość, że wartość, choć często utożsamiana jest z ceną, oznacza jednak coś innego.
W jaki sposób tą różnicę możemy zaobserwować w praktyce? Gdyby spadek ceny oznaczał spadek wartości, w 2013 r., gdy cena złota zmniejszyła się o 28 procent, nie mielibyśmy wzrostu popytu na złoto fizyczne, a jednak popyt konsumencki (obejmujący biżuterię, sztabki i monety) wzrósł wtedy o 21 procent. Pokazuje to, że spadek ceny nie wpłynął negatywnie na postrzeganie wartości złota przez klientów.
Złota nie da się wykreować, ale waluty tak
Skoro wartość zależy od subiektywnych preferencji danej osoby, to dla każdego może zależeć od innych czynników. Część z nich będzie jednak wspólnych dla wielu osób. Jednym z głównych czynników wpływających na to, że złoto uznawane jest za wartościowe, jest jego zdolność do „przenoszenia” siły nabywczej w czasie. Ta zdolność bierze się z zastosowania innego prawa ekonomicznego, jakim jest prawo malejącej użyteczności krańcowej. Mówi ono o tym, że korzyść krańcowa, jaką konsument odnosi z konsumpcji każdej kolejnej konsumowanej jednostki danego dobra jest mniejsza od korzyści krańcowej poprzedniej jednostki tego dobra.
Jeśli więc podaż danego dobra rośnie, to zmniejszać się będzie jego użyteczność, a przez to będzie uznawane za mniej wartościowe. W przeciwieństwie do podaży złota, podaż znanych nam walut może być stosunkowo łatwo zwiększana. Łatwość ta jest ochoczo wykorzystywana przez tych, którzy, w teorii, mają odpowiadać za stabilność walut. Najbardziej rozwinięte gospodarki świata stosują obecnie metody znane wcześniej w bananowych republikach. Druk pieniądza odbywa się jednak w bardziej zawoalowany sposób. Używa się do tego banku centralnego, który za nowo wykreowane pieniądze dokonuje zakupu aktywów. Dla przykładu amerykański Fed w programie Quantitative Easing kupował obligacje i papiery wartościowe zabezpieczone hipoteką, które w innym wypadku musiałyby zostać przecenione, by znaleźć nabywcę.
Od czasu kryzysu w Stanach Zjednoczonych baza monetarna powiększyła się już pięciokrotnie, co pokazuje poniższy wykres.
Kiedy zwiększa się ilość pieniądza, wpływa to na ceny w gospodarce. W pierwszej kolejności ceny rosną tam, gdzie wędrują nowo utworzone pieniądze. W największym stopniu korzystają na tym ci, którzy otrzymują je jako pierwsi, czyli banki centralne, następnie banki komercyjne, które z reguły pośredniczą w transakcjach między bankami centralnymi a państwem (kupują obligacje państwowe, wiedząc, że odkupi je od nich bank centralny), w końcu właśnie państwo, które może się dzięki temu zadłużać bez obawy o brak klientów na swój dług. W taki sposób pieniądze „rozchodzą się” po gospodarce, powodując wzrosty cen na poszczególnych etapach. Najbardziej pokrzywdzeni są więc ci, którzy znajdują się na końcowych etapach tego schematu.
Temu procesowi towarzyszy też obniżenie stóp procentowych, które sprawia, że oszczędzanie w aktywach denominowanych w walutach nie przynosi większych zysków (np. lokat bankowe), a obarczone jest dużym ryzykiem znacznego spadku ich siły nabywczej, kiedy wykreowane pieniądze „rozleją się” po gospodarce. Nie stanowi to dobrej motywacji do oszczędzania, a, wręcz przeciwnie, promuje konsumpcję i zadłużanie się.
Stabilna ilość złota
W przeciwieństwie do papierowych walut, ilość złota zwiększa się w niewielkim stopniu. W ostatnich latach wielkość rocznego wydobycia złota nie przekraczała dwóch procent dotychczas wydobytego złota. Taka stabilna ilość kruszcu pozwala na utrzymanie jego siły nabywczej na podobnym poziomie. W przyszłości ten wzrost ilości złota zapowiada się na jeszcze mniejszy. Ilość nowo rozpoznanych złóż złota z roku na rok maleje. W ciągu ostatnich 24 lat, kopalnie odkryły ok. 51 tys. ton złota w 217 złożach, z czego jednak 33 tys. ton odkryto w latach 90., a 18 tys. ton w pierwszej dekadzie XXI w.