Przejdź do treści

Czy czeka nas czarny wrzesień na giełdach?

Ile może trwać hossa? Oj długo. Patrząc na wykresy indeksów w Stanach Zjednoczonych można by powiedzieć “przynajmniej sześć lat”. Ale czy postawione w tytule pytanie może zatem odzwierciedlać to, co wydarzyć się może na rynkach po wakacjach i co to oznacza dla rynku złota? 

Nie wiadomo czy części analityków brakuje odwagi, czy po prostu zaklinają rzeczywistość. Ale brak zdecydowanych opinii o możliwości pojawienia się głębszej korekty za oceanem jest przynajmniej zastanawiający. Z drugiej strony na uwagę zasługuje fakt, jak amerykański rynek odżył dzięki dawce adrenaliny, jaką zafundował mu tamtejszy Fed.

Nikomu nie zabierajmy. Drukujmy!

QE3, bo to w tym kodzie leży klucz do zrozumienia dzisiejszej sytuacji, okazał się krótkoterminowym strzałem w dziesiątkę. W siłę rażenia i głębszy sens drukowania środków płatniczych uwierzyli nie tylko amerykańscy inwestorzy i analitycy, tamtejsza gospodarka, ale i globalne rynki finansowe, które swój zachwyt wyraziły doceniając na międzynarodowej scenie dolara. Czy jest to cisza przed burzą, czy może tylko chwilowa poprawa w leczeniu głębszej choroby, czas pokaże (aczkolwiek nam bliżej do tej drugiej opcji). Co jednak pewne, to że korekta, a nawet bessa na Wall Street przyjść musi, bo żadna, nawet najdoskonalsza pyralgina, nie trzyma aż tak długo.

Dlaczego malujemy diabła na ścianie, stawiając tak dramatycznie brzmiące pytanie? Historii oszukać się nie da. Mało tego, jeśli ktoś znajdujący się obecnie w hurraoptymistycznym nastroju nie dostrzega zagrożeń czyhających za rogiem, może za to słono zapłacić. Oczywiście nie mamy na myśli traderów, którzy raczej takimi rzeczami przejmować się nie będą. Oni każdego dnia, niezależnie od koniunktury, znajdą dla siebie łakomy kąsek, a potencjalne zagrożenia wykorzystają jako szansę do maksymalizacji zysków. Jednak inne grupy uczestników tego rynku powinny się mocno zastanowić czy nie stoimy jednak u progu radykalnej zmiany.

“Storm is coming”

Czarny wrzesień zbliża się wielkimi krokami (i nie mamy na myśli w tym przypadku historycznych odniesień do lat 70-tych). W Stanach będzie oznaczał krach na Wall Street, a w Europie kryzys gospodarczy wywołany wyjściem Grecji ze strefy euro, brakiem stabilności samej Unii i wciąż nierozwiązanym kryzysem na wschodzie. Wojny z Rosją nie będzie. Ale trwanie w zimnowojennej próżni nie będzie służyć oczywiście ani Rosji, ani całemu zachodowi. A cierpieć będą na tym gospodarki poszczególnych krajów.

Patrząc na powyższe czynniki, naturalnym jest postawienie tezy, że w tych okolicznościach przyrody w końcu przyjdzie czas na złoto. Co ważniejsze, mimo szumnie zapowiadanych spadków wartości kruszcu poniżej 1100, a nawet 1000 dolarów za uncję, nic takiego póki co nie miało miejsca. I mieć nie będzie. A to wzmacnia pozycję tego waloru.

Czas złota dopiero nadchodzi

Fundamenty złota – utrzymujący się globalny popyt na odpowiednim poziomie, aktywność (oficjalna i nieoficjalna) banków centralnych, rosnące koszty wydobycia złota (można jeszcze długo wymieniać czynniki budujące wartość kruszcu w długim terminie) – sprawiają, że prędzej czy później oczy inwestorów znów zwrócone zostaną na ten metal szlachetny. Im oczywiście wcześniej, tym lepiej. Bo złoto, poniżej 1100 dolarów za uncję wiecznie kosztować nie będzie. Promocja trwa. Ale jest ograniczona czasowo i ilościowo. Kto zdąży z niej skorzystać, nie będzie z pewnością żałował dziś podjętej decyzji.

Wydaje się, że kluczową kompetencją w procesie inwestowania w złoto jest cierpliwość i odporność nie tyle na rynkowe zawirowania, co głoszone co rusz wyroki o rzekomym początku końca złota. Spójrzmy na wykres na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat – ochłodzenie w tym sektorze jest i tak niewielkie w porównaniu z tym, ile złoto w ciągu ostatniej dekady zyskało na wartości. Mimo spadków w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, najcenniejszy z kruszców zyskał od 2005 roku ponad 150 procent, czyli średniorocznie 15 procent. Czy wobec aktualnych poziomów stóp procentowych nie jest to atrakcyjny wskaźnik? Czy złoto nie jest naprawdę walorem o doskonałych perspektywach w długim terminie? Czas oczywiście pokaże, aczkolwiek odpowiedź na to pytanie jest raczej oczywista.

Fot. Zooey, Flickr.com, CC BY-SA 2.0