Kumulacja złych danych dla złota w ostatnich tygodniach sprawiła, że jego kurs przeszedł załamanie i znajduje się na 5-letnich minimach. Uncja szlachetnego kruszcu wyceniana jest obecnie na poziomie 1100 dolarów. Zupełnie realny wydaje się teraz scenariusz dalszych spadków do okrągłego tysiąca dolarów. Jeśli dojdzie do jego realizacji, złoto będzie najtańsze od końca 2009 roku.
Drastyczne spadki kursu złota to efekt ogromnej kumulacji złych danych w ostatnich tygodniach. Po pierwsze, inwestorzy szykują się do długo wyczekiwanej podwyżki stóp procentowych w USA. Po drugie, indeksy na Wall Street osiągają historyczne maksima i póki co na horyzoncie nie widać nadchodzącej korekty. Po trzecie, rentowności obligacji dają przyzwoity zarobek. Po czwarte, popyt na złoto fizyczne w Azji wciąż się odbudowuje, a jeden z największych kupujących na rynku – Chiny mają za sobą kilka naprawdę spadkowych sesji. Po piąte, Rada Bezpieczeństwa ONZ i Niemcy podpisały porozumienie w sprawie programu nuklearnego w Iranie i wszystko wskazuje, że tamtejsza ropa powróci na światowe rynki, spowalniając spadek wartości pieniądza. I wreszcie po szóste– Grecja zostanie w strefie euro, a więc wizja załamania struktur unijnych jest póki co nieaktualna. Wszystkie te wydarzenia teoretycznie lub praktycznie niekorzystnie wpływają na ceny złota.
Rzeczywiście to, co w ostatnich kilkudziesięciu godzinach widzieliśmy na kursie kruszcu było przejawem paniki. Trudno jednak nie mieć wrażenia, że przecena na rynku wcale nie dobiegła końca. Ciężko bowiem w ciągu najbliższych kilku dni dojrzeć wydarzenia, które mogłyby znacząco zmienić obraz rynku. Nawet ubiegłotygodniowa informacja o tym, że Chiny po raz pierwszy od sześciu lat zwiększyły swoje rezerwy złota, przeszła właściwie bez echa. Dlatego można oczekiwać, że w najbliższych dniach sprzedający nadal będą w przewadze, a najbliższym przystankiem chroniącym przed kolejnymi spadkami będzie psychologiczna bariera tysiąca dolarów za uncję.
W niekorzystnych warunkach makroekonomicznych warto spojrzeć na sytuację na rynku złotego. Spadki krajowej waluty w historii niejednokrotnie chroniły przed spadkami złota w stosunku do dolara – mało tego, to właśnie dzięki korzystnemu układowi, krajowi inwestorzy w ciągu ostatnich 12 miesięcy zyskali na inwestycji w szlachetny kruszec 5 proc., podczas gdy para złoto do dolara straciła w tym samym czasie blisko 15 proc.
Obecnie wydaje się, że czynniki wewnętrzne będą sprzyjały umocnieniu złotego. W ubiegłym tygodniu produkcja przemysłowa wzrosła o 7,6 proc. w ujęciu rocznym, względem słabych 2,8 proc. w maju. Wzrost zanotowała również sprzedaż detaliczna, o 3,5 proc. rok do roku względem 1,8 proc. miesiąc wcześniej. Ostatnie dane gospodarcze wskazują więc, że Rada Polityki Pieniężnej będzie miała coraz więcej argumentów za tym, żeby coraz poważniej myśleć o podwyżce stóp procentowych. Presje inflacyjne osłabiają jednak czynniki zewnętrzne, a przede wszystkim wspomniana już sytuacja na rynku ropy. Wydaje się więc, że RPP zdecyduje się na zacieśnianie polityki dopiero w przyszłym roku, razem z silniejszym wzrostem popytu krajowego i wzrostem PKB.