Podejmować decyzje inwestycyjne na podstawie wykresów czy żmudnej analizy wskaźników finansowych? Łapać „górki” i „dołki” czy wchodzić w mocne aktywa na długi termin?
Zobacz pierwszą część cyklu: 10 rad dla początkującego inwestora
W poprzednich odsłonach Poradnika początkującego inwestora omawiałem analizę fundamentalną i analizę techniczną. To dwa podstawowe zbiory metod służące do oceny opłacalności inwestycji. Najczęściej stosowane do akcji, ale zwłaszcza analizę techniczną można wykorzystywać do oceny sytuacji na innych rynkach, jak surowce, waluty itp.
Zwolennicy obu „szkół” inwestowania toczą ze sobą odwieczne spory. Dla „techników” „fundamentaliści” to osoby przesypiające najlepsze okazje. Z kolei „fundamentaliści” uważają „techników” za nieodpowiedzialnych spekulantów i główne źródło krachów giełdowych.
Do którego obozu warto się przyłączyć? A może najlepiej nie zajmować stanowiska w tym sporze?
Wady i zalety analizy fundamentalnej
Kupując papiery wartościowe kupujemy pewne dobro i liczymy na wzrost jego wartości. Możemy kupić modny towar, który kupują inni, a możemy też samodzielnie dokonać oceny. Czy kupując samochód bierzesz model, który „mają koledzy/koleżanki” czy raczej samodzielnie analizujesz osiągi, wyposażenie, spalanie etc.?
Analiza fundamentalna to właśnie taka analiza kupowanego towaru. Patrzymy na inne parametry, ale zasada jest identyczna: czy to dobry towar wart swojej ceny? Czy za miesiąc/rok/dekadę będę zadowolony z tego zakupu?
Inwestor kierujący się analizą fundamentalną powie o sobie, że inwestuje w wartość. Nie ulega wątpliwości, że w długim terminie to mocne fundamentalnie spółki generują dobre wyniki, co przekłada się na wzrost kursu akcji i wypłacane dywidendy, a więc i na zyski inwestora.
Przeprowadzenie solidnej analizy kupowanej spółki sprawia, że jesteśmy bardziej pewni swojej decyzji i nie ulegamy tak łatwo owczemu pędowi.
Niestety to wszystko wiąże się z pewnymi minusami. Przede wszystkim analiza fundamentalna jest koszmarnie czasochłonna. Tylko na warszawskiej giełdzie notowanych jest ok. 500 spółek. Licząc, że analiza każdej zajmie godzinę, a mamy dwie godziny dziennie, potrwa to ok. ośmiu miesięcy, po których analizy pierwszych spółek będą mocno nieaktualne. Oczywiście możemy zawęzić wybór do pewnych sektorów, czy ograniczyć się do największych spółek, ale i tak rzetelna analiza wymaga czasu.
Analiza fundamentalna wymaga zamrożenia pieniędzy na długi czas. Wahania kursów w krótkim i średnim terminie bywają oderwane od fundamentów i konieczność nagłego wycofania pieniędzy może spowodować straty mimo inwestycji w zdrową fundamentalnie spółkę.
W następstwie kryzysu finansowego z lat 2007-2008 WIG stracił ponad 70% wartości! Jeśli ktoś wszedł w styczniu 2008 po pierwszej, niemal 30% fali spadków, uznając, że to już dobra cena, a polska gospodarka jest fundamentalnie mocna (co okazało się prawdą), musiał czekać niemal 5 lat, aż spanikowany rynek da mu zyski.
Innymi słowy analiza fundamentalna nie da nam odpowiedzi na pytanie „kiedy kupować” i „kiedy sprzedawać”. Zdarzają się oczywiście absurdalne wyceny, jak 20 zł za KGHM w październiku 2008 r. (czemu ja go wtedy nie kupiłem?) czy płacenie wielkich pieniędzy za firmy nie generujące nawet przychodów, nie mówiąc o zyskach na szczycie bańki internetowej w 2000 r. Ale znacznie częściej wyceny są racjonalne, a wtedy inwestor fundamentalny po prostu wchodzi, nie zwracając uwagi na krótkoterminowe wahania.
Wady i zalety analizy technicznej
Analiza techniczna wymaga nieco innej filozofii inwestowania. Zakłada, że nie pokonamy rynku, że nie wyłowimy perełek, których inni by nie zauważyli. Zamiast tego płyniemy z prądem, a wówczas i mała płotka się obłowi. Innymi słowy nie ważne co, ważne kiedy.
Analiza techniczna to próba łapania szczytów i dołków. Oczywiście nie tych idealnych, bo je można wyłowić jedynie przypadkiem. Ale sygnałów odwrócenia trendu, nazywanych sygnałami kupna i sprzedaży. Dla „techników” inwestowanie to w praktyce spekulacja: kupić tanio, sprzedać drogo. Mogą to być akcje podejrzanych spółek, kontrakty na ropę, czy zdrowa fundamentalnie firma.
Analiza techniczna oszczędza inwestorowi mnóstwo czasu. Nie trzeba żmudnie analizować dziesiątków wskaźników, wystarczy pilnować kilku wykresów. A w dobie komputerów robi to za nas automat, który powiadomi nas o sygnale kupna/sprzedaży na odpowiednim aktywie. Dzięki temu można zarabiać na wielu inwestycjach i wielu rynkach, niekoniecznie się na nich znając. To ułatwia dywersyfikację portfela i zmniejsza ryzyko.
„Technicy” nigdy nie weszliby do gry w połowie bessy z lat 2007-2009. Oni czekaliby na wyraźny sygnał, który nadszedł na początku 2009 r. Z kolei inwestor fundamentalny mógłby poddać się powszechnej panice i kasandrycznym wizjom medialnych „ekspertów”, od których aż roiły się wówczas media branżowe. „Technik” byłby pewien, że historia zawsze się powtarza i po bessie musi przyjść hossa.
Ten sposób inwestowania wymaga aktywnego inwestowania i odpornej psychiki. Wracając do przykładu z 2009 r. – trzeba było mieć ogromną pewność siebie, by w atmosferze powszechnej paniki uwierzyć sygnałom AT. Z drugiej strony potrzeba cierpliwości. Wyraźne sygnały poparte obrotami wcale nie występują tak często jak mogłoby się wydawać. Przez znaczną część czasu inwestor „techniczny” stoi z boku zastanawiając się czy ten sygnał to już, czy jednak nie do końca.
Którą wybrać?
Wybór metody analizowania rynku zależy od indywidualnych predyspozycji inwestora. Osoby konserwatywne, które lubią być pewne swojego wyboru, powinny zdecydować się na analizę fundamentalną. Trzeba mieć jednak świadomość, że może to oznaczać konieczność zamrożenia pieniędzy na kilka lat lub pogodzenia się ze stratami na dobrej spółce i bolesne obserwowanie jak kurs rośnie po naszym wyjściu z inwestycji.
Analiza techniczna jest raczej dla osób zajmujących się spekulacją i wykonujących na rynku wiele transakcji. Kierowanie się AT wymaga pewnego obycia na rynku i doświadczenia w odróżnianiu prawdziwych sygnałów od fałszywych.
Wielu inwestorów stara się połączyć dwie metody. Analiza fundamentalna mówi im w co inwestować, analiza techniczna kiedy. Jednak nikt jeszcze nie wymyślił stuprocentowo pewnego sposobu inwestowania, mimo że codziennie tysiące naciągaczy na forach internetowych usiłują udowodnić, że posiedli jedyną i niepodważalną prawdę.
Powyższy tekst ma na celu jedynie edukację i jest wyrazem prywatnych poglądów autora. Nie stanowi rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 roku w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 roku, Nr 206, poz. 1715).
Pamiętaj, że to Ty jesteś swoim najlepszym doradcą finansowym i podejmujesz decyzje na własną odpowiedzialność. Każda inwestycja wiąże się z ryzykiem straty części lub całości zainwestowanych pieniędzy.