Dwa najistotniejsze wydarzenia minionego tygodnia nastąpiły niemalże jednocześnie. Partia Konserwatywna w Wielkiej Brytanii odniosła spektakularne zwycięstwo w wyborach, co w praktyce oznacza niemal pewny brexit 31 stycznia 2020 roku, zaś Trump ogłosił na twitterze, że „big deal” z Chinami jest coraz bliżej.
Mysaver poleca:
- Nikną szanse na porozumienie handlowe. W tle wybory prezydenckie
- Co brexit oznacza dla naszych portfeli?
- Jak inwestować w złoto
- Inwestowanie w diamenty
Partia Borisa Johnsona zdobyła samodzielną większość w Izbie Gmin, otrzymując 368 mandatów. Jest to największe zwycięstwo konserwatystów od czasów Margaret Thatcher, a także bardzo duży przełom w sprawie brexitu. Jest już niemal pewne, że 31 stycznia 2020 roku Wielka Brytania opuści szeregi Unii Europejskiej i – zgodnie z zapowiedziami Borisa Johnsona – nastąpi to z umową lub bez.
Brytyjski funt szterling zareagował nagłym wzrostem, co z kolei automatycznie wywołało spadki na indeksie euro, a także na dolarze.
Mniej więcej w tym samym czasie amerykański prezydent Donald Trump wypalił na twitterze z informacją, że „big deal” z Chinami jest coraz bliżej, co z kolei dało asumpt do wzrostów najważniejszych, amerykańskich indeksów. Te – jak nietrudno się domyśleć – odnotowały kolejne historyczne rekordy.
Problem w tym, że jeszcze tydzień temu Trump twierdził, że dobrym pomysłem będzie przeczekanie z negocjacjami do czasu po wyborach, co – zapewne – mogło mieć na celu „zmiękczenie” Chińczyków. Czy amerykańskiemu prezydentowi się to udało? Wśród opublikowanych ustaleń, pojawiły się konkrety: USA anulują taryfy, które miały być wprowadzone 15 grudnia, a cła na produkty o wartości 360 mld USA zostaną obniżone o 50 proc. Ale pojawiło się także dużo „ustaleń”, które ustaleniami nie są. Są to żądania, jak np. to, że Stany Zjednoczone żądają respektowania praw intelektualnych.
Rodzi się więc pytanie – czy wpis twitterowy Trumpa nie był przypadkiem jedynie zagrywką obliczoną na podbicie emocji? Albo wręcz przypomnienia o sobie w kontekście wyborów, w momencie wielkiego triumfu konserwatystów w Wielkiej Brytanii na zasadzie: konserwatyści w UK wygrali, a Donald Trump dogadał się z Chińczykami?
Czas pokaże. Prawdopodobnie bardzo szybko.
Metale szlachetne
Jeżeli spojrzymy na wykres złota notowanego w dolarze w dłuższej perspektywie (np. 5 miesięcy) dostrzeżemy, że od końca listopada cena złota w zasadzie idzie w górę (cena srebra wciąż jeszcze znajduje się w trendzie spadkowym, jednak wiemy, że jest ono zawsze nieco opóźnione względem żółtego kruszcu). Choć więc krótkoterminowo na złocie pojawiają się wzrosty i spadki, to od końca listopada zmiana kursu jest dodatnia, co oczywiście nie musi oznaczać, że trend spadkowy został przełamany, bo podobną sytuację mieliśmy chociażby w październiku.
Dostrzec można jednak pewne zależności pomiędzy wieściami napływającymi z frontu wojny handlowej, notowaniami indeksów z Wall Street, dolarem oraz ceną złota i srebra. W ogólnym rozrachunku wiadomości negatywne (brak porozumienia, przedłużające się negocjacje) powodują spadki giełd i wzrost ceny złota, zaś wieści pozytywne (jak ostatni tweet Trumpa) powodują wzrosty giełdy i spadki na złocie. Jest to oczywiście odzwierciedlenie nastrojów inwestorów, którzy reagują na bieżące wydarzenia. Jest to „show”, którym żyją rynki, podczas gdy przez cały czas tyka bomba zadłużeniowa.
Cena złota, która nie idzie gwałtownie górę jest dobra dla tych, którzy w dalszym ciągu budują bezpieczną część portfela. Szczególnie polskim inwestorom sprzyja teraz sytuacja – przez wzgląd na spadek na parze USDPLN, choć globalna cena złota (w USD) powoli wzrasta, kwotowana w PLN kieruje się w dół.
Diamenty
Na uwagę zasługuje także rynek diamentów, który w ostatnich latach znajdował się w trendzie bocznym, a co za tym idzie – w przeciwieństwie do nieruchomości, akcji czy obligacji, nie jest on obecnie rekordowo drogi. Po drugie, zaczynają się pojawiać informacje o ożywieniu, co oznaczać może, że kapitał szukający bezpiecznych przystani przypomniał sobie o diamentach.