Nawet 350 procent PKB, a więc blisko 35 bilionów dolarów może wynosić zadłużenie Chin. To 60 razy tyle, ile wynosi PKB Polski. Głównym źródłem długów są tamtejsi przedsiębiorcy. Jeśli przestaną płacić raty, a tamtejszy sektor finansowy padnie, to skutki dla globalnej gospodarki będą opłakane. Straty przekroczą kryzys po upadku Lehman Brothers pięciokrotnie.
Czytaj także: Ludowy Bank Chin kupił złoto po raz pierwszy od dwóch lat
Zadłużenie Chin to bomba z tykającym zegarem, wynika z danych zebranych przez serwis VisualCapitalist.com. Niestety nikt tak naprawdę nie wie, czy mamy do czynienia z ręcznym granatem, czy z bombą atomową. Wiadomo tylko tyle, że dane podawane oficjalnie przez Państwo Środka nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. To źle zwiastuje, biorąc pod uwagę fakt, że to druga największa gospodarka na świecie.
Z różnych źródeł wynika, że dług Chin w relacji do PKB wynosi od 218 procent (za Goldman Sachs) do 350 procent (jak podaje Macquarie Research). Z kolei firma doradcza McKinsey wyliczyła, że dług kształtuje się mniej więcej po środku tego przedziału, a dokładniej na poziomie 282 procent do PKB. Oznacza to, że zadłużenie przyrasta lawinowo, bo jeszcze w 2007 roku wynosiło 158 procent. Wyniki w pobliżu 300 procent nie zwiastują nic dobrego. VicualCapitalist.com podaje, że średnie zadłużenie państw rozwijających to 175 procent.
Problemem są przede wszystkim długi przedsiębiorców, które generują blisko połowę łącznej sumy, a mianowicie około 185 proc. PKB (wg McKinsey’a). To dużo więcej nawet w porównaniu do gospodarek rozwiniętych. W USA dług firm prywatnych kształtuje się na poziomie 105 procent
PKB, a w Niemczech to 54 proc. kwoty.
Pozostałe źródła generowania długu są również całkiem spore. Chiński rząd odpowiada za około 50 proc. w relacji do PKB, nieco więcej tworzą instytucje finansowe. Tylko sektor prywatny generuje mało, bo około 20 procent sumy. Dla porównania w USA to około 70 procent, a w Kanadzie niemal 100 procent PKB.
Oczywiście duży lewar to zazwyczaj nic złego, pod warunkiem, że dług spłacany jest regularnie. Niestety – tego o Chinach nie wiemy. Oficjalne źródła podają, że wskaźnik NPL (non-performing loans ratio, czyli odsetek długów niespłacanych regularnie do łącznej sumy długu) wynosi niecałe 2 procent. Ciężko uwierzyć w tak niskie statystyki. Wystarczy wspomnieć, że ten wskaźnik dla rozwiniętej gospodarki niemieckiej wynosi od 3 do 5 procent, a w przypadku krajów rozwijających się to nawet kilkanaście procent. Niestety, w przypadku Chin liczby mogą być jeszcze wyższe. Firma brokerska CLSA podaje, że dla Chin NPL ratio wynosi od 15 do 19 procent, zaś Autonomous Research twierdzi, że od 20 do 21 procent.
Ogromny, globalny kryzys – oto co zdarzy się, jeśli sektor finansowy Chin powie pass, a któryś z banków ogłosi niewypłacalność, ciągnąć za sobą kolejne. Jak duży? Z opinii zebranych przez VisualCapitalist wynika, że jeśli ta bomba w końcu wybuchnie, to straty będą pięciokrotnie wyższe niż po upadku Lehman Brothers i kryzysie finansowym w USA.
fot. pixabay.com