Bardzo był źle usposobiony do Legniczan i Wrocławian, jednak najwięcej wycierpieli od niego Złotoryjanie, których rabował i nawiedzał z „czerwonym kurem”. Razu pewnego uprowadził córkę Jerzego Kuntha, rajcy złotoryjskiego, którego folwark podpalił i gdy płomienie wzbijały się pod niebiosa, a rajca Kunth spieszył na pomoc przez bramę solną, dziewczynę porwał i do pałacu w Olszanicy poprowadził. Nieszczęśliwym przypadkiem kilka dni wcześniej wpadł w ręce ludzi Krzysztofa narzeczony nieszczęsnej dziewicy, którego rozpiętego przy wrotach pałacu pozostawiono na pastwę losu. Jego zuchwałość rozeszła się szeroko po okolicy, szczególnie po tym, jak jeden z jego kompanów przez Złotoryjan został złapany i miał zawisnąć. Krzysztof przebrany zasztyletował go na szafocie, aby ten nie zginął z ręki kata (…).
J. G. Bergemann, Opis i historia starej twierdzy Grodziec, 1827 r.
Ziemia Złotoryjska kryje wiele tajemnic i dawnych historii. Najciekawsza i najbarwniejsza dotyczy pewnego rycerza-rabusia, z powodu swych długich,
czarnych włosów zwanego Czarnym Krzysztofem. Krążyło wiele niedomówień na temat jego pochodzenia. Jedni twierdzili, że pochodził z rodziny Zedlitzów szeroko rozrodzonych w okolicach Złotoryi, inni zaś utrzymywali, że ów Krzysztof pisał się von Reisewitz. Zostawiając na boku spory genealogiczne nadmieńmy, że jego ulubionym siedliskiem był dwór szlachecki w dolnej części Olszanicy, zwanej pod koniec średniowiecza Tschetschkenau. Tam wraz z kompanami spędzał najwięcej czasu, odpoczywając po zbójeckich wypadach, które wiodły go po całym Dolnym Śląsku od granic Wielkopolski po Czechy, od Łużyc po Górny Śląsk.
Najwięcej złego doświadczyli z jego ręki mieszczanie Złotoryi i Lwówka Śląskiego, choć dawał się we znaki także Wrocławianom. Ulubionym miejscem „pracy” Krzysztofa był Choiniec (Hanewald) – las przy trakcie ze Złotoryi do Lwówka Śląskiego. Tam pośród dających dobre schronienie świerków i sosen Krzysztof oraz jego kompani, zabierali pieniądze i precjoza tym, którzy mieli to nieszczęście wpaść w zbójeckie sidła. Do historii przeszedł zuchwały napad Krzysztofa na powracających z wrocławskiego targu lwóweckich kupców. Podczas tej łupieżczej eskapady zabito trzech podróżnych, m.in. burmistrza Lwówka Tschörtnera. Rabusie zabrali kupcom 1400 guldenów.
Akta miasta Złotoryi roiły się zapewne od skarg na niepokornego rycerza z Olszanicy, dość wspomnieć jedną uwagę z roku 1504, mówiącą, iż drogi wiodące przez Choiniec stały się niebezpieczne, a to za sprawą Krzysztofa i jego rabusiów.
Wraz ze swym kompanem Antonem, Krzysztof bywał w Rokitkach, gdzie kiedyś wracając z łupieżczej wyprawy na Głogów, zatrzymał się u Fryderyka Schellendorfa, który podarował Krzysztofowi dwa konie, za co z kolei ten odwdzięczył się rusznicami, które skradł Głogowianom. Jeszcze jeden nieco inny powód sprawiał, że Krzysztof powracał w rejon Rokitek. W Czernikowicach, mieszkała pewna wdowa nazwiskiem Barkischin, u niej zabawił kiedyś Krzysztof wracając z Zagrodna, z łupieżczej wyprawy.
Cały tekst można przeczytać w listopadowym numerze magazynu Mysaver: https://goldenmark.com/pl/magazyn-mysaver-numer-2-2016-wydanie-papierowe-7287/
Mariusz Łesiuk, Tomasz Stolarczyk – Fundacja Archeologiczna Archeo