Czego uczy nas historia?

Czego uczy nas historia – Część 2 – dwudziesty wiek

Historia gospodarcza to w szkole bardzo zaniedbywany temat. Z ważnych wydarzeń gospodarczych mówi się tylko o Wielkim Kryzysie i to najczęściej bardzo pobieżnie. Tymczasem wiele wojen i przewrotów politycznych ma swoje źródło w ekonomii.

W pierwszej części analizowaliśmy zjawisko bankructwa państwa, dowodząc że nie jest to ani tak rzadkie ani tak katastrofalne wydarzenie jak próbują nam wmawiać reanimujący greckiego trupa bankierzy z Niemiec i Francji. Dziś zajmiemy się mechanizmami gospodarczymi, które doprowadziły do wojen, totalitaryzmów i całkowitej zmiany układu sił na świecie.

Czytaj także: Niedobory srebra wywindują cenę jeszcze bardziej?

Wojenna inflacja

Europa przed pierwszą wojną światową przypominała trochę dzisiejszą Unię Europejską. Coraz bardziej liberalny handel, upraszczane procedury graniczne, przyjaźń między kosmopolityczną elitą z wielu krajów, a nawet unia walutowa. Jednak pod powierzchnią i pozorami równowagi kipiały antagonizmy i sprzeczności interesów, które doprowadziły w końcu do wybuchu wojny jakiej świat wcześniej nie widział.

Waluty ówczesnych państw europejskich (bo mimo nazwy I wojna światowa była głównie wojną europejską) opierały się na złocie i srebrze, którego podaży nie można było łatwo zwiększyć. Tymczasem nowoczesna wojna wymagała gigantycznych nakładów finansowych na produkcję nieznanej wcześniej ilości broni i sprzętu. Państwa wpadły więc na ten sam pomysł, na który 400 lat przed Chrystusem wpadł tyran Syrakuz – wypuścili papierowe weksle (banknoty), które można było w dowolnej ilości drukować i finansować deficyt.

Oczywiście tego śmieciowego pieniądza nie chciał przyjmować nikt za granicą, rozliczenia w handlu międzynarodowym (nawet w ramach sojuszników z jednego bloku) po staremu odbywały się w złocie. Jednak mieszkańcy walczących krajów nie mieli tego luksusu – papierowym pieniądzem otrzymywali pensje w fabrykach czy żołd w wojsku i musieli się za nie utrzymać. Jedynym wyjściem z tej sytuacji okazała się hiperinflacja pieniądza fiducjarnego, którą zdołano opanować dopiero kilka lat po wojnie.

Czytaj także: Srebrne monety inwestycyjne. Które są najpopularniejsze?

Największą cenę zapłaciła Rosja

Kraj ten dopiero kilkanaście lat wcześniej dzięki reformom premiera Piotra Stołypina zaczął wychodzić z gospodarczego średniowiecza. Pieniądz dla większości chłopów był wciąż nowością, a tu nagle okazało się, że nie można nic za niego kupić. Frustrację chłopskiej armii wykorzystała nieliczna grupka zawodowych rewolucjonistów, która zrobiła rewolucję robotniczą w kraju bez robotników i na przeszło siedemdziesiąt lat pchnęła Rosję w otchłań komunizmu.

Jednak prawdziwe konsekwencje wojennych długów wyszły na światło dzienne dopiero po wojnie. Głównym pożyczkodawcą ententy były Stany Zjednoczone. Kraj ten, dotąd nie mieszający się w sprawy europejskie, zaczął pożyczać gigantyczne ilości pieniędzy walczącym państwom. W efekcie dług Wielkiej Brytanii wzrósł w latach 1914-1919 z 26% do 128% PKB (które przez wojnę cały czas rosło, napędzane przez przemysł zbrojeniowy). Ostatnie długi z tej wojny Brytyjczycy spłacili dopiero w XXI wieku.

Po wojnie USA stały się największym światowym wierzycielem i wykorzystały to, by wydatnie wzmocnić swoją pozycję w gospodarce międzynarodowej, choć politycznie dominowały środowiska izolacjonistyczne.

Obecnie taką samą politykę prowadzą władze chińskie, skupujące zadłużenie całego świata. Idą wprost drogą wytyczoną sto lat temu przez USA. Czy da im to taką samą mocarstwową pozycję? Można zrozumieć (choć raczej nie pochwalić) rządy państw europejskich, które zaciągały kredyty na wojnę. Ale co powiedzieć o spoczywających w rękach Chińczyków długach Europy i USA zaciągniętych na konsumpcję? Nie od dziś wiadomo, że kredyty konsumpcyjne to najdroższy i najgłupszy sposób pożyczania pieniędzy.

Jednak bać się powinniśmy dopiero tego, co dzieje się gdy przychodzi do spłaty tych długów.

Czytaj także: Jak inwestować w srebro?

Wielki Kryzys i wybuch drugiej wojny

Kiedy przyjrzymy się Wielkiemu Kryzysowi z lat 1929-1933 pod lupą okazuje się, że jest on bliźniaczo podobny do obecnego, rozpoczętego w 2008 r. Miał on dwa główne źródła: przekonanie, że „zawsze będzie rosło” oraz kryzys kredytowy.

Po I wojnie światowej USA, napędzane spłatą wojennych długów, rozwijały się błyskawicznie. Na Wall Street panowała euforia, powszechnie uznawano, że na akcjach można tylko zarobić, więc zaciągano na ich zakup kredyty i lokowano w nich oszczędności całego życia. Wszystko załamało się w październiku 1929 r., kiedy giełda gwałtownie tąpnęła. Przerażeni ludzie zaczęli na gwałt wyzbywać się akcji, powodując dalsze spadki cen. Runęło wiele papierowych fortun, a w ramach reakcji łańcuchowej bankrutowali wierzyciele bankrutów. Powodowało to upadki kolejnych firm, wzrost bezrobocia i pauperyzację społeczeństwa. Identyczny mechanizm wystąpił w 2008 r., tylko że w miejscu akcji były nieruchomości, które miały „zawsze drożeć”.

Czytaj także: Przebudzenie srebra?

Na to wszystko nałożył się kryzys zadłużenia państwowego

Brytyjczycy i Francuzi spłacali zadłużenie wojenne głównie z gigantycznych reparacji nałożonych na pokonane Niemcy. Dla ich wymuszenia nie wahali się nawet przed interwencjami zbrojnymi, jak w styczniu 1923 r., gdy Niemcy zawiesiły na krótko spłatę zobowiązań. W odpowiedzi wojska Francji i Belgii zajęły Zagłębie Ruhry, najważniejszy niemiecki ośrodek przemysłowy. Można zapytać skąd zniszczone wojną Niemcy brały pieniądze. Otóż pożyczały je od USA. Tak więc dług generował kolejny dług, a weksle, obligacje i pusta gotówka krążyły w obiegu zamkniętym. Skąd my to znamy?

Póki nie przyszedł Wielki Kryzys wszystko było dobrze. Każdy pożyczał każdemu poklepując się po plecach. Jednak w 1931 r. system się załamał. Upokorzone Niemcy, dodatkowo spustoszone kryzysem, nie miały pieniędzy na spłatę. Pojawiła się hiperinflacja, a nastroje społeczne gwałtownie się pogarszały. W tej sytuacji 30 stycznia 1933 r. tekę premiera otrzymał Adolf Hitler, przywódca NSDAP, stronnictwa, które uzyskało najwięcej mandatów w wyborach parlamentarnych. Co było dalej wszyscy wiemy.

Czy ten scenariusz może się powtórzyć?

W 1931 r. sytuacja była o tyle wyjątkowa, że kryzys uderzył potężnie w Niemcy, jeden z największych krajów w Europie o ogromnym potencjale, który Hitler świetnie wykorzystał. Choć sytuacja w Grecji się pogarsza, nawet potencjalny wybór populistycznego psychopaty nie spowoduje światowej katastrofy – Gracja za mało znaczy. Znacznie gorzej będzie, jeśli do niekontrolowanej eskalacji długów dojdzie w krajach takich jak Hiszpania, Włochy czy, odpukać, USA. Psychopata rządzący którymś z tych krajów byłby poważnym zagrożeniem, a jeśli stałoby się to w USA to położyłby rękę na największym na świecie arsenale nuklearnym.

Nie można również wykluczyć powtórki z Niemiec. Jak wyliczyli analitycy z Carmel Capital Managment ratowanie strefy Euro będzie kosztowało Niemców prawie 580 mld € (wliczając spadek eksportu wywołany kryzysem), wywinduje wskaźnik długu do PKB na poziom 103%. Jeszcze gorzej może być w sytuacji rozpadu strefy euro. Ekonomiści z Carmel szacują niemieckie koszty i straty w takiej sytuacji na 1310 mld €, co spowoduje zadłużenie rzędu 131% PKB.

Zamiast podsumowania

Nie będziemy tu omawiać lat po II wojnie światowej. Lata zimnej wojny i bipolarnego układu sił ciężko bezpośrednio przełożyć na dzisiejszy ład międzynarodowy. To właśnie początek dwudziestego wieku najbardziej przypomina naszą dzisiejszą sytuację. Hegemon na glinianych nogach (kiedyś Wielka Brytania, teraz USA), wzrastająca potęga pożyczająca pieniądze całemu światu (kiedyś USA, teraz Chiny) i wreszcie spekulacje rynkowe oraz spirala długu.

Najważniejsze, że każdy kryzys kiedyś się kończy. Jednak patrząc w przeszłość łatwo zauważyć, że z reguły poprzedzają to mocne wstrząsy. Można chować głowę w piasek i chwalić się zieloną wyspą ogłoszoną przez premiera Tuska. A można rozglądać się za sposobem na przetrwanie kryzysu i ulokowaniem swoich oszczędności w trwałych i niepodlegających inflacji aktywach. Na przykład złocie.

fot. Wikiimages, pixabay.com, CC0