Wybory prezydenckie mamy wreszcie za sobą. Choć daleko im dynamiką do tych za oceanem, tym razem i u nas emocji nie zabrakło, szczególnie w ostatniej fazie kampanii. Martwią płynące z kampanii wnioski oraz istotne pytanie dotyczące finansów – zarówno publicznych, jak i każdego z nas.
Niemal po każdych kolejnych wyborach mówi się, że “polskie społeczeństwo jeszcze nigdy nie było tak podzielone”. Tym razem jednak jest ono zasadne bardziej niż kiedykolwiek. Polska podzielona została nie tylko geograficznie, ale także pokoleniowo. Co gorsze, zacierają się szanse na jakikolwiek dialog, w debacie publicznej dominują negatywne emocje, demagogia i populizm, a konkretów, racjonalnych liczb i realnych recept na rozwiązanie trapiących Polskę problemów jest jak na lekarstwo. A tak naprawdę, to nie ma ich wcale. Liczy się pęd do władzy.
Nie ma rzeczy niemożliwych
Polacy wybrali nowego prezydenta, a sam wynik wyborów jest mimo wszystko zaskoczeniem. Bronisław Komorowski dokonał rzeczy wręcz niemożliwej – przegrał wygraną walkę, lekceważąc przeciwnika, którego na samym starcie miał na deskach. Ale znakomita praca sztabu Andrzeja Dudy oraz wyciągnięte wnioski z poprzednich kampanii PiS okazały się kluczem do zwycięstwa. Zadanie ułatwiła im także sama Platforma Obywatelska, która chwilami wspierała urzędującego prezydenta, by zaraz potem się od niego dystansować. Polityka nie jest w gruncie rzeczy czymś nadmiernie skomplikowanym, trzeba jednak wykazać się konsekwencją w działaniu, którą cechować powinien jeden jasny cel. Dokładnie tak, jak było w przypadku pracy sztabu i realizowanego przez Andrzeja Dudę planu.
Czy mamy do czynienia z przewrotem na polskiej scenie politycznej? Wszystko zależy oczywiście od punktu widzenia. Jednak odnosząc się do społecznych nastrojów, a przede wszystkim liczby poniesionych ostatnio przez obóz rządzący porażek, takiego rozwoju sytuacji należało się spodziewać. Zresztą cenę za niezrealizowane obietnice oraz szereg mniejszych i większych wpadek PO zapłacił także Bronisław Komorowski. Być może gwoździem do trumny okazało się ujawnione w ostatnim czasie nagranie, na którym wiceminister Elżbieta Bieńkowska stwierdziła, że “tylko idiota pracuje za 6 tys. złotych”.
Kim tak naprawdę jest Andrzej Duda?
Czego możemy spodziewać się po nowym prezydencie? To pytanie zadaje sobie przede wszystkim wielu analityków i ekonomistów, którzy pamiętają niedawne obietnice Andrzeja Dudy, które według różnych szacunków, kosztować mają od 175 do 300 mld złotych. Nie odbierając prezydentowi-elektowi dobrych chęci, wydanie choćby połowy tej kwoty doprowadziłoby budżet państwa do ruiny. Pozostaje zatem mieć nadzieję, że – jak to zwykle bywa – na obietnicach się skończy, bo w przeciwnym razie nasz kraj stanie, wzorem Grecji, na krawędzi bankructwa.
Niezwykle istotne pytanie dotyczące przyszłych decyzji nowego prezydenta wiąże się ze stanowiskiem prezesa Narodowego Banku Polskiego. Nie jest tajemnicą, że pozycja Marka Belki, po ujawnionych nagraniach z jednej z warszawskich restauracji, nie jest najlepsza. Trudno zatem oczekiwać, że zostanie on wybrany na kolejną kadencję. Andrzej Duda, zapewne w porozumieniu ze swoim zapleczem politycznym, będzie chciał na to stanowisko mianować kogoś może niekoniecznie bezpośrednio związanego z PiS-em, ale bliższego światopoglądowo i ideologicznie.
Polska zwiększy rezerwy w złocie?
Nowy prezes NBP może mieć zatem inne zdanie na temat posiadanych przez nasz kraj rezerw złota. Marek Belka był umiarkowanym zwolennikiem kupowania tego kruszcu przez Narodowy Bank Polski, w przeciwieństwie do przedstawicieli wielu innych banków centralnych na całym świecie, gdzie złoto kupowało się nierzadko w dużych ilościach.
Być może nowy prezes NBP podchwyci także ideę postulowanej jakiś czas temu repatriacji polskich rezerw kruszcu z Londynu. Nie jest przecież tajemnicą, że środowisko, z którego wywodzi się Andrzej Duda dużą wagę przykłada właśnie do wszystkiego co polskie i narodowe. Czy za planami nacjonalizacji polskich banków pójdzie także szeroko zakrojona strategia poszukiwania rozsypanego po świecie polskiego złota? I takiego scenariusza wykluczyć nie można.
Przewrotu na polskiej scenie politycznej póki co nie mamy. On nastąpić może dopiero po jesiennych wyborach parlamentarnych. Niezależnie od tego, jaki każdy z nas ma stosunek do nowo wybranego prezydenta, pozostaje wierzyć, że rzeczywiście będzie on postacią choć trochę łączącą Polaków, mając przy tym świadomość, że rozdawanie publicznych pieniędzy w obiecanych kwotach jest pomysłem co najmniej ryzykownym. Bilans musi się zgadzać. Za wydatkami powinny pójść przede wszystkim źródła potencjalnego dochodu. A tych w planach Andrzeja Dudy póki co szukać na próżno. Ale być może są one jego asem w rękawie, którego do tej pory nie ujawnił.
Fot. Lukas Plewnia, Flickr.com, CC BY-SA 2.0