Przejdź do treści

Czy w Polsce możliwe jest odejście od gotówki?

Kupuj sztabkę

Program polski bezgotówkowej bardzo mocno wspierają kolejne rządy i NBP, niezależnie od poglądów politycznych. Liczba, wartość i udział transakcji bezgotówkowych rośnie. Skandynawia rozważa likwidację gotówki w najbliższych latach. Czy w naszym kraju gotówka ma przyszłość?

Dlaczego rządy promują płatności bezgotówkowe?

Płatności bezgotówkowe mają sporo zalet. Są szybsze, ale i tańsze. Produkcja, magazynowanie, przewóz, wpłacanie i wypłacanie gotówki, kasy i przeliczanie utargu – czyli to wszystko co składa się na „gotówkową infrastrukturę”, generuje koszty zarówno po stronie państw, jak i przedsiębiorców.

Jednak z punktu widzenia rządów najważniejsze, że płatności bezgotówkowe trudniej ukryć. Ma to niebagatelne znaczenie przy walce z szarą strefą, unikaniem opodatkowania i obrotem nielegalnym towarem, jak handel bronią, ludźmi i narkotykami.

Po drugiej stronie znajdują się obrońcy wolności, zarówno ci liberalni, jak i o antykorporacyjnych poglądach. Według nich gotówka stanowi obecnie konkurencję i przeciwwagę dla banków, które muszą utrzymywać koszty obrotu bezgotówkowego na niskim poziomie, bo inaczej ludzie i biznes przejdą na tańszą, choć może mniej wygodną gotówkę. Jeśli nie będziemy mogli zrobić zakupów bez pomocy banków, co powstrzyma ich przed podnoszeniem cen za swoje usługi? – pytają zwolennicy gotówki.

Kolejną kwestią jest prywatność, którą znacznie trudniej zachować, gdy każda transakcja jest ewidencjonowana i przypisana do konkretnej osoby.

Na inny problem wskazują ekonomiści obawiający się ujemnych stóp procentowych. Realnie ujemne stopy procentowe, czyli poniżej poziomu inflacji, już w ostatnich latach mieliśmy. Jednak ujemne w ujęciu bezwzględnym (czyli poniżej zera) do tej pory wprowadziła tylko Szwajcaria, choć widzieliśmy ujemne oprocentowanie np. na obligacjach skarbowych Niemiec i Francji.

Gdyby ujemne stopy procentowe stały się normą, obywatele musieliby płacić bankom za przechowywanie w nich pieniędzy. Obecnie mogą bankowe zapisy zamienić na gotówkę, co, zdaniem niektórych, hamuje zapędy przed wprowadzaniem ujemnych stóp. Jeśli jednak gotówki nie będzie?
Ujemne stopy mogą stanowić krótkoterminową korzyść dla państw. Jeśli tracimy oszczędzając, będziemy bardziej skłonni wydawać zarobki na bieżąco i sięgnąć po tani kredyt. To powinno pobudzić popyt, zwiększyć wpływy z podatków, wzrost PKB i wszystko, co kochają politycy. Tylko co będzie w długim terminie? Tego nikt nie wie, bo ujemne stopy procentowe na dłuższy czas byłyby czymś zupełnie nieznanym i eksperymentem na żywym organizmie ekonomicznym.

Jednak ujemne stopy procentowe to na razie problem teoretyczny. Zwolennicy „odgotówkowania” ekonomii słusznie wskazują, że problem bankowych monopoli można rozwiązać odpowiednim ustawodawstwem. Już w tej chwili banki w Polsce mają obowiązek oferować klientom bezpłatny rachunek podstawowy. Tymczasem obrót bezgotówkowy to oszczędności, wygoda i mniejsza szansa na oszustwa i kradzieże.

Czytaj także: Spada liczba bankomatów. Czy maszyny całkowicie znikną z naszych ulic?

Najszybciej w kierunku bezgotówkowości idą Skandynawowie. Na czele kroczą Szwedzi, którzy zamierzają pozbyć się gotówki w 2030 r. W 2016 r. udział transakcji gotówkowych spadł tam poniżej 15% i wciąż maleje. Duńczycy zamknęli swoją mennicę, a ich ustawodawstwo pozwala właścicielom sklepów i lokali usługowych na nieakceptowanie gotówki.

Jednak każda akcja powoduje reakcję. Od 1 lipca 2019 r. niemal wszystkie sklepy i punkty usługowe w Filadelfii w USA będą zobowiązane przyjmować gotówkę bez dodatkowych opłat po stronie klienta. Wyjątki, jak pisze portal cashless.pl, to parkingi i garaże, hotele, hurtownie oraz wypożyczalnie samochodów. Do podobnych ruchów przymierzają się w New Jersey, a Waszyngton (D.C.), Nowy Jork i Chicago zadeklarowały, że obserwują nowe rozwiązania i rozważają ich wprowadzenie u siebie.

Nawet w Szwecji powołano specjalny zespół, który ma przeciwdziałać wykluczeniu ludzi, którzy z różnych powodów wolą korzystać z gotówki, np. osób starszych. Z kolei w Wielkiej Brytanii rządowy raport ostrzega, że system gotówkowy jest zagrożony rozpadem i wymaga wsparcia ze strony państwa. I to mimo, że Brytyjczycy wciąż 40% swoich detalicznych wydatków regulują za pomocą gotówki.

Polska bezgotówkowa? Nie tak prędko

W Polsce kolejne rządy wspierają obrót bezgotówkowy. Istnieje fundacja Polska Bezgotówkowa, wspólne przedsięwzięcie rządu, banków, agentów rozliczeniowych oraz organizacji kartowych (Visy i Mastercarda), która wyposaża w darmowe terminale płatnicze (POS) małe firmy i urzędy, tak centralne, jak samorządowe. W terminale płatnicze wyposażono placówki Poczty Polskiej, która długo opierała się rewolucji, a przez lata płacenie kartą na poczcie było traktowane jak wypłata gotówki z obcego bankomatu.

To wszystko sprawia, że popularność obrotu bezgotówkowego, a zwłaszcza obrotu kartowego, rośnie bardzo szybko.

Wg NBP w III kwartale 2018 r. w portfelach Polaków znalazło się po raz pierwszy w historii ponad 40 mln różnych kart płatniczych, sumując karty biznesowe i dla klientów indywidualnych, z czego ponad 82% to karty z funkcją płatności zbliżeniowych. Wykonaliśmy nimi 1,4 mld transakcji, co stanowi wzrost o 18,2% r/r., z czego 87,1% to transakcje bezgotówkowe. Wartość transakcji kartami wyniosła 185,9 mld zł, co stanowi 10% wzrost r/r.
Z danych za 2017 r. wynika, że dynamika wzrostu transakcji bezgotówkowych w Polsce była 6. najwyższą w całej Unii Europejskiej, a w liczbie transakcji przypadających na jedną kartę jesteśmy na 8. miejscu w UE, tak samo jak w liczbie transakcji przypadających na jeden terminal POS i udział transakcji bezgotówkowych w transakcjach kartowych ogółem.

Czytaj także: Kiedy w Polsce zniknie gotówka

Warto zwrócić uwagę, że jesteśmy najbezpieczniejszym kartowym krajem Unii Europejskiej. Odsetek oszukańczych transakcji (fraudów) wyniósł w 2016 r. zaledwie 0,005%, podczas gdy odchodząca go gotówki Szwecja ma go na poziomie 0,034%, a Dania aż 0,073%, czyli niemal 15-krotnie wyższym niż Polska!

Czyżbyśmy wobec tego byli w bezgotówkowej awangardzie Europy? Nie do końca. Wciąż 50-60% wartości transakcji detalicznych przypada u nas na gotówkę. Dokładna wartość zależy od opracowania, ale z reguły mieści się w tym zakresie. Nie jest to może bardzo dużo, bo np. w Austrii w 2016 r. było to 85%, a na Malcie nawet 92%, ale do liderów nam daleko.

Wciąż mamy też stosunkowo mało transakcji bezgotówkowych, definiowanych jako bezgotówkowe transakcje kartami, przelewy, plecenia zapłaty i transakcje czekowe. W 2017 r. było ich ok. 170 na mieszkańca rocznie, co daje nam 18. miejsce w UE, daleko nie tylko a Skandynawią, ale też Czechami czy Niemcami. Z kolei mniej kart płatniczych na mieszkańca niż my mają tylko Słowacy, Węgrzy i Rumuni.

Znamienne są też inne dane. O ile, jak już wspominałem, 87,1% ogólnej liczby transakcji kartowych to transakcje bezgotówkowe, o tyle odpowiadają tylko za 43% wartości transakcji. Stąd łatwo wyciągnąć wniosek, że lubimy płacić za drobne zakupy kartami, ale przy większych kwotach wolimy wybrać gotówkę z bankomatu. Warto jednak zauważyć, że odsetek wartości kartowych transakcji bezgotówkowych wzrósł w ciągu roku o 3,5 pkt. proc.

Popularność transakcji bezgotówkowych rośnie i będzie rosła. Rząd i banki starają się nas zachęcić do odejścia od gotówki na wiele różnych sposobów. Jednak trudno sobie wyobrazić zupełne zawieszenie obrotu gotówkowego w przewidywalnej przyszłości. Wciąż stanowimy stosunkowo mało ubankowione społeczeństwo, terminale kartowe poza dużymi miastami nie są wcale normą, a wiele starszych osób nie umie używać płatności bezgotówkowych lub nie ma do nich zaufania.

Czytaj także: Pieniądz elektroniczny wypiera gotówkę. Czy banknoty odejdą do lamusa?

fot. adam_gorka, pixabay.com, CC0