Podstawy inwestowania w złoto i srebro

Czy złoto jest już drogie?

Po zeszłorocznej korekcie na rynku złota znów wchodzimy w okres wysokich wzrostów. Złoto w USD zyskało w ciągu ostatnich trzech miesięcy ponad 8 proc. W PLN ponad 10 proc., a jego cena przekroczyła psychologiczną barierę 5 000-5 100 zł, co w praktyce oznacza, że za uncjową sztabkę zapłacimy już ok. 5 200-5 300 zł. Czy zatem złoto jest już drogie?

Wzrost ceny w PLN wynika w dużej mierze z umacniającego się dolara i słabnącego złotego. Cena złota wyrażona w dolarze wciąż znajduje się na obrzeżach przedziału 1 200-1 300 USD, w którym złoto tkwi od 2016 roku. Z kolei US Dollar Index w stosunku do lat 2009-2014 jest stosunkowo mocny.

Jednak warto zwrócić uwagę przede wszystkim na te trzy czynniki:

1. Nie jest jeszcze tak źle, jak by mogło być

Prof. Adam Gwiazda napisał w Obserwatorze Finansowym, że „czekanie na hossę na rynku złota to czekanie na kryzys”. Jest w tym stwierdzeniu sporo racji, zwłaszcza, jeżeli rzucimy okiem na cenę złota w kontekście kryzysu z 2008 roku – w 2011 roku przekroczyła poziom 1 800 USD (dziś mamy tylko 1 330 USD). Złoto pełni rolę „bezpiecznej przystani”. Szczególnie w swej fizycznej postaci, jest mocno uniezależnione od rynków finansowych.

Gdy pojawia się ryzyko dużych strat na papierach wartościowych, inwestorzy wolą przenieść część swojego kapitału na coś bezpieczniejszego. Złoto nie ma emitenta jak waluty czy akcje. Nie ma podmiotu, którego bankructwo spowodowałoby utratę wartości do zera. Złoto posiada zalety surowca – jest użyteczne i niezbędne w przemyśle. Ale jednocześnie może być dobrem luksusowym (np. biżuteria), co jest dodatkową gwarancją popytu – dobra luksusowe są mało wrażliwe na wahania koniunktury, ponieważ nawet na najgorszych kryzysach ktoś zarabia – i ten ktoś konsumuje dobra luksusowe.

Znajdujemy się obecnie na etapie, kiedy pojawia się dużo złych sygnałów, ale tak naprawdę jeszcze nic bardzo złego się nie wydarzyło. Aczkolwiek – na co warto zwrócić uwagę – sygnały te nasilają się. Źle dopiero może być.

2. Złoto jest negatywnie skorelowane z rynkami finansowymi

Jeżeli porównamy cenę złota w dolarze z wykresem Nasdaq Composite, zauważymy, że w roku 2013 wydarzyło się coś nietypowego – Nasdaq zaliczył rok intensywnych wzrostów, zaś złoto straciło i na rynku pojawiła się długoletnia flauta.

Tym, czego na wykresie nie widać, jest fakt, że hossa na Wall Street zasilona została trzema programami luzowania ilościowego, które FED realizował po kryzysie, by pobudzić gospodarkę. I rzeczywiście pobudził. FED wykreował ogromną ilość dolarów, ale – co za tym idzie – wykreował też dług.

Trzy programy luzowania ilościowego w USA, Nasdaq Composite i cena złota, źródło: stooq.pl

Dług publiczny USA osiągnął ostatnio poziom 22 bln USD. Jednak pieniądz, który został wykreowany po to, by pobudzić gospodarkę poprzez konsumpcję i inwestycje firm, zasilił rynki finansowe. Mamy do czynienia z gigantyczną bańką spekulacyjną, która pękłaby w grudniu, gdyby amerykański FED nie zmienił w styczniu swojego kursu. Obecnie coraz częściej w mediach promowany jest przekaz, że luzowanie ilościowe jest narzędziem, z którego banki centralne powinny korzystać częściej. Można to odebrać jako próbę ratowania bańki przed pęknięciem, a więc dalsze jej pompowanie.

Jak to się ma do złota? Skoro jest ono negatywnie skorelowane z rynkami finansowymi, a te są sztucznie pompowane przez drukowany bez opamiętania pieniądz, to i bessa na złocie jest sztucznie pompowana. Złoto zatem może być niedowartościowane, co potwierdza chociażby to, że zdaniem przedstawicieli przemysłu wydobywczego, cena złota, która pozwoliłaby na utrzymanie produkcji na obecnym poziomie, powinna wynosić 1 500 USD (5 700 zł). Są to szacunki z pierwszej połowy ubiegłego roku.

3. Złoto i PLN

Polska gospodarka pędzi teraz na pełnych obrotach, ale zaczynają się pierwsze oznaki spowolnienia. Warto przy tym śledzić poczynania Rady Polityki Pieniężnej. Stopa referencyjna NBP od 2015 utrzymywana jest na poziomie 1,5 proc. Jest to rekordowo niska stopa procentowa, jak również rekordowo długi okres utrzymywania tak niskiej stopy.


source: tradingeconomics.com

Wczoraj Adam Glapiński przekonywał, że RPP ma pole do popisu. W styczniu na konferencji prasowej poinformował także, że do 2020 stopy procentowe się nie zmienią, oraz że NBP skończył prace nad niestandardowymi instrumentami polityki pieniężnej. Z tych dwóch przekazów wynika fakt, że do 2020 roku stopy procentowe najprawdopodobniej będą utrzymywane (choć istnieje pole do tego, by je obniżyć), a kolejna kadencja RPP będzie mogła zastosować również luzowanie ilościowe, o ile konwencjonalne metody nie pomogą.

Przekaz jest mniej więcej taki: wszystko jest pod kontrolą, ale na wszelki wypadek dokupiono jeszcze trochę szlup ratunkowych, gdyby okręt szedł na dno.

Luzowanie ilościowe ma tyle samo przeciwników, co zwolenników. Może pobudzić gospodarkę, ale może także ją zadłużyć. Może mocno osłabić walutę, a także doprowadzić do rozkwitu baniek spekulacyjnych. A przede wszystkim przyniesie straty oszczędzającym i doprowadzi do wzrostu zadłużenia gospodarstw domowych, firm i rządu.

Złoto jest tanie czy drogie?

Złoto jest dziś całkiem drogie – o ile myślimy rokiem 2011. Jednak mamy rok 2019 i w ciągu tych 8 lat zmieniło się sporo. Dzisiejsze 5 000 zł nie odpowiada 5 000 złotych sprzed 8 lat (niedawno mieliśmy szczyt koniunkturalny). I na pewno nie odpowiada 5 000 zł z 2021 czy 2022 roku, ponieważ wtedy być może NBP zacznie program luzowania ilościowego, a nasze pieniądze zaczną tracić na wartości.

Trzy powyższe argumenty potwierdzają jednak, że złoto może sprawdzić się jako forma zabezpieczenia oszczędności na ciężkie czasy, i że jego cena (również wyrażona w PLN), na dzień dzisiejszy, wcale nie jest tak wysoka, jak można by wnioskować na podstawie samych tylko wykresów.

Czytaj także: 9 rzeczy, o których musisz pamiętać przed kryzysem

Czytaj także: Jak zainwestować w złoto, i dlaczego warto zrobić to teraz