Dlaczego złote sztabki i monety niższych gramatur charakteryzują się wyższą marżą?

Choć powszechnie stykamy się z tym, że sztabki i monety mniejszych gramatur posiadają wyższą marżę, a więc są droższe w procentowym ujęciu wobec ceny spot, większość z nas nie wie dlaczego tak się dzieje. Co jest przyczyną tego, że przykładowo moneta Krugerrand o wadze 1 uncji ma marżę rzędu kilku procent, a 1/10 uncji rzędu kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu?

Na cenę sprzedaży rzutuje koszt produkcji, który w przypadku mniejszych gramatur jest po prostu wyższy. I tak brzmi w skrócie wyczerpująca odpowiedź.

Wyjaśnienie zagadnienia wymaga już kilku akapitów.

Czytaj także: Ile kosztuje wydobycie uncji złota?

Technologia produkcji sztabek

W pierwszej kolejności należy rozróżnić dwie metody produkcji. Pierwszą jest odlewanie, drugą mennicze bicie.

Odlewanie

Na pozór sprawa wydaje się banalna. Cóż trudnego w tym, aby roztopić w piecu 1 kg złota i przelać go do formy? Odlanie sztabki 100 g, a więc dziesięciokrotnie mniejszej wydaje się być zadaniem jeszcze łatwiejszym, albowiem wymagającym mniejszej ilości materiału.

Czas pracy

Roztopienie metalu w ilości 1 kg zajmuje z grubsza tyle samo czasu co 100 g. Kiedy w piecu panuje temperatura grubo ponad 1000 stopni Celsjusza jest naprawdę igraszką roztopienie tak 100 gram jak i 1 kilograma szlachetnego metalu. Czas pracy jest praktycznie identyczny. O ile sztabkę 1 kg można wykonać „na raz”, o tyle 10 sztabek po 100 g zajmuje 10 cykli. Zatem, choć 10 sztabek po 100 g stanowi tyle samo materiału, co jedna sztabka kilogramowa, wykonanie tych pierwszych pochłania z grubsza 10 razy więcej czasu.

Dokładność wagowa

Drogą skojarzeń można pomyśleć, że przecież forma ma określoną pojemność i czemu by nie roztopić 1 kilograma złota i odlać następnie 10 sztabek po 100 g „od ręki i na raz”? Czyż nie zaoszczędziłoby to czasu gdyby ustawić 10 form, jedna obok drugiej i wlewać po kolei do każdej złoty płyn?

Gęste złoto, w formie ciekłej i o temperaturze ponad 1000 stopni nie jest alkoholem, który wlewa się efektywnie na barze do kieliszków, ustawionych jeden obok drugiego. To nie działa w ten sposób. Na upartego można tak uczynić, to fakt, ale żadna ze sztabek nie będzie mieć dokładnej wagi. Nie da się wylać z tygla na tzw. oko równo 100 g ciekłego metalu. Konieczność uzyskania jak najdokładniejszej (bo jeszcze nie idealnie dokładnej!) wagi wymaga dłuższego czasu pracy. A to właśnie kosztuje.

Nadwyżka materiałowa

Drugim czynnikiem jest „naddatek”. Tak się składa, że na odlanie sztabki wymagane jest nieco więcej materiału. Nie wchodząc w szczegóły natury technicznej, nie jest rzadkim zjawiskiem, że włożenie 100,00 g do tygla skutkuje odlaniem sztabki o wadze 99,98 g, a nawet i mniej. Ta „strata” to nic innego jak ubytek technologiczny. Zdecydowana większość inwestorów nie jest tego świadoma. Jest też racjonalne i uzasadnione, że płacąc za 100 g chce się otrzymać 100 g.

Czy inwestor, choć „ubytek jest minimalny”, chciałby kupić sztabkę, która waży 99,95 g? Oczywiście, że nie. I z tego właśnie powodu należy użyć większej ilości materiału, aby uzyskać sztabkę o co najmniej tej samej wadze co jej nominalne oznaczenie. To też jest koszt.

A co jeśli „ubytku” nie będzie i sztabka będzie ważyć ten ułamek grama więcej? Cóż, to chyba oczywiste, że choćby 0,1 g nikt za darmo nie oddaje. W tej sytuacji „nadwagę” można zebrać ręcznie. A dowodem na „wyrównanie” wagi są często ślady skrobania na sztabce. To nierzadka praktyka stosowana przez producentów. I to tych z LBMA.

Wspomniane „ściąganie materiału” to też praca, która wymaga nie tylko czasu, ale co więcej ponownego przetopienia tego, co się odzyska. Szybciej czyni się to jedną z jedną sztabką o wadze 1 kg, aniżeli z dziesięcioma mniejszymi.

Istnieją co prawda rozwiązania technologiczne, które umożliwiają produkowanie sztabek odlewanych bez nadwyżek i ubytków, z niemalże idealną wagą. Niestety kosztują. I to nie mało. Stąd, są przeznaczone do produkcji, której wolumen jest naprawdę spory. I nie chodzi tu o 10 sztabek po 100 g dziennie.

Zakładam, że wyżej opisane niuanse nie są znane większości z inwestorów, a to dopiero tylko jedna z metod. Przed nami jeszcze sztabki i monety bite, których metodologia produkcji skrywa całkiem inne trudności techniczne oddziałujące na proces produkcji.

Bicie

Sztabki bite oraz monety, z których oba typy produktów są wytwarzane tą samą metodą, posiadają większą estetykę wykonania, a przez to wydają się mieć dokładniejszą wagę. Metoda bicia jest jednak znacznie bardziej złożona niż odlewanie. Czy ułatwia to uzyskanie dokładnej wagi bitych sztabek oraz monet? Wręcz przeciwnie.

Proces produkcji sztabek obejmuje szereg czynności, na które składają się m.in. topienie surowca, odlewanie, walcowanie, wykrajanie, polerowanie, żarzenie, bicie, kontrola jakości, etc. Już samo to wskazuje na to, że do bicia potrzebne są zróżnicowane maszyny i urządzenia oraz WIĘKSZE zasoby ludzkie. Porównajmy, więc teraz wybicie bitej sztabki 1 g oraz bitej sztabki 100 g w kontekście tytułowego pytania.

Kluczowym czynnikiem jest tutaj etap walcowania. Na czym ono polega? Monety i sztabki wykraja się z wcześniej przygotowanego odlewu. Ów odlew należy przewalcować, a więc poprzez mechaniczny proces zmniejszyć grubość, dzięki czemu pierwotny kawałek naszego metalu przechodzi w coś na kształt podłużnego płaskownika. Urządzenie, które do tego służy nazywa się walcarką.

Z uzyskanego i o określonej grubości tzw. „paska” wykraja się sztabki lub monety. Wspomniany pasek, a więc podłużna blacha ze złota lub srebra (technologia jest tutaj praktycznie identyczna), trafia do urządzenia, które działa na tej samej zasadzie, co biurowy dziurkacz. I tak właśnie wycina się kawałki metalu, które niebawem mają stać się monetami lub sztabkami.

Jako że szerokość i długość (w przypadku sztabek) lub średnica (w przypadku monet) zmianie nie ulegają (są w końcu z góry określone), na ostateczną wagę produktu rzutuje trzeci wymiar, czyli grubość. Innymi słowy, im cieńsza „goła” sztabka lub moneta, tym niższa jej waga.

W tym momencie rzecz zaczyna się robić ciekawa i co ważne, zbliża nas do odpowiedzi na pytanie dotyczące różnic w marżach produktów o odmiennych wagach. Wyobraźmy sobie więc, że mamy gołą sztabkę złota (a więc co dopiero wykrojoną z blachy) o wymiarach 30 x 50 mm i wadze 100g. Jej docelowa idealna grubość powinna wynosić 3,44 mm.

A teraz wyobraźmy sobie milimetr i podzielmy go na sto części. Czy zdołamy dostrzec w ogóle taki wymiar gołym okiem? Ta jedna setna milimetra to istny diabeł, który tkwi w szczególe.

Przyjmijmy też, że z naszej docelowej sztabki o wadze 100 g znika ta setna część milimetra powierzchni, a więc z grubości 3,44 mm robi się nam 3,43 mm. To zmiana grubości o „raptem” 0,3%. W konsekwencji nasza sztabka nie waży już 100g, lecz 0,3 g mniej! Niby mało, ale na dzień dzisiejszy te 0,3 g kosztuje ok. 50 zł!

Co więcej i co gorsza, dokładność na poziomie 0,01 mm wzdłuż długości całego walcowanego materiału jest trudna do uzyskania.

A teraz wyobraźmy sobie, że mamy sztabkę o docelowej wadze 1 g i wymiarach 15 x 25 mm. Teoretycznie powinna ona mieć grubość 1,38 mm (to i tak wartość dość przybliżona). Co się stanie, jeśli sztabka będzie mieć grubość o 0,02 mm (a to jest właśnie najczęstszy minimalny wymiar dla walcarek) za dużo lub za mało? W pierwszym przypadku producent musi dołożyć ok. 1,5% materiału. W drugim przypadku sztabka nie trzyma wagi, której analogicznie brakuje 1,5% wagi. Producent nie odda tych 1,5% w gratisie, zaś klient nie kupi sztabki z brakującym 1,5% wagi. Ktoś mógłby rzec: „Oj tam, przecież 1,5% z 1 g to tylko 0,015 g!”. Tak, to prawda. Kiedy jednak producent produkuje sto tysięcy takich sztabek rocznie to 0,015 g zamienia się w półtora kilograma złota.

W praktyce okazuje się, że dla małych sztabek uzyskanie dokładności wagowej jest znacznie trudniejsze, aniżeli przewiduje to teoria. Człowiek bowiem oraz urządzenia, którymi się posługuje mogą być bardzo dobre, lecz nie idealne.

Rozwiązanie

Co robić w takiej sytuacji?

Zastosować walcarkę o niewiarygodnej wręcz dokładności, która umożliwiałaby uzyskiwanie blach o „idealnej grubości”. Odrębnym i wielce obszernym byłby temat jak uzyskać takie urządzenie, nie wspomniawszy o kosztach. Z uwagi na złożoność i kosztowność takiego przedsięwzięcia rozwiązanie odpada. Dwa: skrobać RĘCZNIE złoto z „blanków” (z ang. blank „goły”, „pusty”, potoczna nazwa na sztabki lub monety bez odciśniętego stempla). To oczywiście generuje koszty w postaci czasu pracy oraz konieczności ponownego topienia „nadwyżki” materiałowej. Im niższa jest gramatura tym wyższe są te koszty. Trzy: sprzedać sztabkę z nadwyżką wagową po… wyższej cenie.

Doświadczenie mówi, że stosuje się obie powyższe metody. Przekonać czytelnika może o tym kolejny materiał video, który obrazuje realną wagę sztabek, które są wykonywane przez renomowanych producentów międzynarodowego formatu.

Podsumowanie

Złoto z uwagi na znaczną gęstość materiałową i wyjątkową kowalność (nie wspomnieliśmy o tym, lecz ma to dodatkowe znaczenie) z łatwością reaguje na mechaniczny proces walcowania. Chcąc uzyskać wagę sztabki na poziomie dokładności 0,01 g wymagane są wysokiej jakości urządzenia, czas pracy oraz wyjątkowa precyzja. Produkcja każdej niższej gramatury wymaga zwielokrotnienia powyższych czynników. I to właśnie rodzi dodatkowe koszty, które przekładają się na wyższe marży.

fot. skeeze, pixabay.com, cc0

English (angielski) Eesti (estoński) Русский (rosyjski)