Wieści, które napłynęły z USA i Australii przebiły wszystko co mogliśmy dotychczas usłyszeć o oszczędzaniu energii elektrycznej. A to za sprawą technologii Tesli, czyli firmy o której robi się głośno, nie tylko ze względu na samochody elektryczne.
Na bazie swoich technologii Tesla opracowała Powerwall, czyli domowy magazyn energii albo – inaczej mówiąc – naprawdę dużą baterię;) Australijczyk, który zainstalował „ścianę mocy” jako pierwszy, zredukował o 92% swoje wydatki na prąd, w ciągu roku. Dzięki Powerwall zasilił dom i samochód. Została mu jeszcze niewielka nadwyżka, którą sprzedał. Jak mu się to udało? Bazą domowej elektrowni był zestaw paneli słonecznych. Rozwiązanie dobrze znane. Podobnie jak dobrze znany jest problem z magazynowaniem energii. Sekretem Powerwall jest właśnie system efektywnego magazynowania energii.
Czytaj także: Podwyżki cen prądu w 2019 – jak się przed tym uchronić?
W 2015 roku Nick Pfitzner zapłacił za energię elektryczną 572 dolary. Od 2016 roku zaczął zasilać dom panelami solarnymi (5kWp) i magazynować energię w Powerwall. Okazało się, że koszty wyprodukowania energii spadły do zaledwie 45 dolarów. Dodatkowo ów Australijczyk zarobił 50 dolarów na dostarczaniu nadwyżek energii do sieci.
Pewną barierą jest oczywiście koszt systemu, który wyniósł prawie 17 tys. dolarów, ale przy takiej efektywności inwestycja zwróci się w ciągu maksymalnie kilkunastu lat. No i może jeszcze klimat… Nie wszędzie w grudniu występują temperatury rzędu 37 stopni Celsjusza.
Welp… this is going to suck… pic.twitter.com/PQCGgOjRwk
— Nick Pfitzner (@NickPfitzner) 12 grudnia 2016
Tesla już dziś realizuje ogromną inwestycję w SolarCity, która pozwala na ciągłe udoskonalanie technologii Powerwall. Jednocześnie Elon Musk, właściciel Tesli, realizuje swoją wizję świata bez paliw kopalnych i pełnego nowoczesnych urządzeń zasilanych czystą energią.
fot. 1) Pexels, pixabay.com, CC0
fot. 2) Tesla