Rekordowe spadki, które widzieliśmy na giełdach w ubiegłym tygodniu mogą już niebawem stać się jedynie drobną nierównością na drodze. Już wczoraj mogliśmy obserwować zdecydowane odbicie na Wall Street i nie tylko. A to wszystko za sprawą przesłanek sugerujących, że FED będzie ciął stopy procentowe.
Mysaver poleca:
- Tydzień spadków na Wall Street. Indeks strachu najwyżej od grudnia 2018
- Niezatapialne rynki finansowe właśnie uderzyły w ogromną górę lodową
- Jak inwestować w złoto
W obawie przed skutkami koronawirusa, stopy procentowe obniżyły już banki Australii i Malezji. Australijski bank centralny obniżył stopy o 25 punktów bazowych do rekordowo niskiego poziomu 0,5 proc. Bank Malezji również obniżył stopy o 25 punktów bazowych, do poziomu 2,5 proc. Decyzje te (zwłaszcza Australii) spotkały się z bardzo ciepłymi tweetami ze strony Donalda Trumpa, który od początku swojej prezydentury nie szczędzi krytyki pod adresem FED i Jerome’a Powella pomimo tego, iż amerykański bank centralny w rzeczywistości staje się coraz bardziej gołębi.
FED dokonał serii podwyżek stóp procentowych na przestrzeni lat 2015-2019. W grudniu 2018 roku, kiedy na Wall Street pojawiła się znacząca korekta, FED wstrzymał dalsze podnoszenie stóp procentowych, a już w 2019, na fali obaw o wzrost gospodarczy, które w dużej mierze spowodowane były wojną handlową, bank centralny zaczął obniżać stopy procentowe z poziomu 2,40 proc. do obecnego 1,75 proc. Końcówka 2019 roku przyniosła jednak powiew nadziei, co z kolei wpłynęło na wstrzymanie dalszych obniżek.
Obecnie coraz bardziej prawdopodobne staje się, że FED w 2020 roku obniży stopy procentowe co najmniej dwa razy. Według niedawnych zapowiedzi Jerome’a Powella, spodziewać się możemy także tego, że bank centralny sięgnie po tzw. niestandardowe instrumenty polityki pieniężnej, takie jak luzowanie ilościowe, czyli dodruk pieniądza. Zastrzyk taniego pieniądza z pewnością da giełdom paliwa do dalszych wzrostów, co niekoniecznie musi być takie dobre. Od wielu lat eksperci alarmują, że niskie stopy procentowe prowadzą do wzrostu zadłużenia (tani pieniądz) oraz rozrostu baniek spekulacyjnych (Wall Street?).
Jak pisaliśmy w poniedziałkowej analizie, koronawirus spadł z nieba zwolennikom głębokiej ingerencji w rynek. Całą winę za niekorzystną koniunkturę można zrzucić na epidemię, a lekiem, jaki zaserwowany zostanie rynkom, będzie ta prawdziwa trucizna – tani pieniądz. Zanim przyjdzie zapłacić kosztowny rachunek za taką politykę, skończą się kadencję i problem przejdzie na następców.
Fot. Gage Skidmore, flickr.com, CC BY-SA 2.0