Wydawało się, że efekt programu 500+ przyniesie znaczącą i trwałą poprawę w kwestii gromadzenia przez Polaków oszczędności. I choć rzeczywiście wielu z nas zaczyna odkładać coraz większe kwoty, to wciąż odsetek tych, którzy robią to konsekwentnie, jest zdecydowanie za niski.
Według ostatniego przygotowanego przez Izbę Gospodarki Elektronicznej raportu „Portfel Polaka” 38 proc. naszych rodaków posiada i regularnie oszczędza jakieś pieniądze. Pamiętajmy jednak, że tego typu raporty nie odzwierciedlają z pewnością bardzo precyzyjnie aktualnego obrazu rzeczywistości, a płynące z nich wnioski często bywają różne.
Przykładem może być tu inna opublikowana na początku roku pozycja – Finansowy Barometr ING. 68 proc. ankietowanych zadeklarowało, że posiada jakiekolwiek oszczędności. I bardzo duży wpływ na taki stan rzeczy miał program 500 Plus – 1/5 badanych wskazała, że dzięki tym środkom zaczęła oszczędzać po raz pierwszy w życiu. Jednak należy założyć, że „jakiekolwiek” oszczędności nie będą z pewnością wystarczające, jeśli chodzi o realizację finansowych celów czy choćby w kontekście zabezpieczenia emerytalnego.
Czytaj także: Czy młodzi ludzie powinni oszczędzać – top 7 mitów
Masowo rezygnujemy z lokat
Z drugiej strony w ostatnim czasie znacząco ograniczyliśmy zaufanie do lokat, z których od lutego 2016 roku wycofaliśmy aż 24 mld złotych. Po tych transakcjach poza lokatami było już aż 190 mld złotych, ale takiemu zjawisku naprawdę trudno się dziwić – lokaty przez niskie stopy stały się produktem wyjątkowo mało opłacalnym. Problem w tym, że wypłacone z nich pieniądze nie wszyscy reinwestują w inne walory czy produkty finansowe.
To jak to w końcu jest? Odkładamy, czy nie? Oszczędzamy regularnie, czy nie? Mamy jako społeczeństwo się czego obawiać?
Czytaj także: Dlaczego warto oszczędzać?
Oszczędzanie zgodnie z planem i według określonych zasad
Jeśli podchodzić do procesu oszczędzania zgodnie ze złotymi zasadami, które mówią o tym, że należy robić to regularnie, konsekwentnie, a portfel dywersyfikować, to niestety wnioski nie są optymistyczne. W tym przypadku odnieść się należy do przeprowadzonego w październiku 2016 roku badania Fundacji Kronenberga przy banku Citi Handlowym, w którym tylko 13 proc. ankietowanych wskazało, że oszczędności planuje i robi to regularnie. I marnym pocieszeniem w tym przypadku jest fakt, że 70 proc. badanych uważa, że oszczędzać warto.
Dlaczego tak się dzieje, szczególnie wobec bardzo dobrej koniunktury gospodarczej, rosnących zarobków i programu 500 +? Problem jest oczywiście złożony. Ale głównym powodem tego, że po prostu nie potrafimy efektywnie oszczędzać, są rażące braki w finansowej edukacji.
W nieco lepszej sytuacji jest młodsze pokolenie. Żyjące niemal od początku swojego nastoletniego i dorosłego życia w dobie Internetu, posiada niemal nieograniczony dostęp do wiedzy, również tej związanej z finansami. Oczywiście nie przekłada się to jeden do jednego na to, że dziś wszyscy 30-latkowie doskonale zarządzają swoimi finansami. Jednak iskra nadziei jest – spośród 38 proc. Polaków, którzy oszczędzają (badanie „Portfel Polaka”), największa grupę stanowią właśnie Ci młodsi w przedziale wiekowym 25-34.
Czy na pewno wszystkich zależy na tym, aby Polacy oszczędzali?
Pytanie to powinno być pytaniem retorycznym. Ale z drugiej strony patrząc na sprawę np. z punktu widzenia budżetu państwa, lepiej aby Polacy nie oszczędzali, tylko wydawali pieniądze. Punkt widzenia banków jest jeszcze inny – dobrze, niech Polacy oszczędzają. Ale najlepiej, aby odkładali pieniądze, które wcześniej od banków pożyczą. Choć w tym przypadku przy tak niskim poziomie finansowej edukacji termin dźwigni finansowej jest dla większości z nas koncepcją z kosmosu, więc taki rozwój sytuacji jest mało prawdopodobny.
Niewystarczający poziom edukacji to nie jedyny problem. Paradoksalne oszczędzaniu szkodzą… niskie stopy procentowe. To przecież w depozytach bankowych Polacy do tej pory trzymali oszczędności. Dobrze, że dziś, przy rekordowo niskich stopach, środki stamtąd wypłacają. Ale czy trafią one do innych produktów służących oszczędzaniu? Istnieje niestety bardzo duża obawa, że pieniądze to, ku uciesze ministra finansów, zostaną skonsumowane. Chwilo trwaj! A co będzie potem…
Problem oszczędzania ma jeszcze jeden, niezwykle istotny kontekst, o którym nie pamiętamy. Albo nie chcemy pamiętać. Chodzi o nasze emerytury. Dla większości z nas jest to tak odległa perspektywa, że cały czas brak aktywności w tym zakresie usprawiedliwiamy tym, że „jakoś to przecież będzie”. A prawda jest taka, że „jakoś” w tym przypadku oznacza niestety „źle”. Tylko niestety niewielu z nas zdaje sobie tak naprawdę w tego sprawę.