Machaj: Unia fiskalna nie istnieje

Zarzut o politycznym rozwiązywaniu ekonomicznych problemów w Europie pojawia się dość często. Argumentów za nim wciąż dostarczają kolejne państwa i ich przywódcy. Mateusz Machaj* na łamach „Rzeczpospolitej” dokładnie wyjaśnia na czym ten mechanizm polega. Przekonuje też, że euro musi przetrwać jako gwarant obecnego (politycznego) status quo w Unii Europejskiej.

– Na naszych oczach upada wariant strefy euro zaprojektowany kilkanaście lat temu. Od początków jej istnienia kwestionowano, czy w takiej formie unia walutowa jest do utrzymania. Wpisane są w nią odgórnie ekonomiczno-polityczne konflikty, które – co widać dziś jak na tacy – skazują pomysł wspólnej politycznie produkowanej waluty na porażkę. Przesądzający o tej porażce jest sposób finansowania deficytów budżetowych poszczególnych państw strefy. – pisze w „Rzeczpospolitej” Machaj.

Ekonomista przypomina, że genezą problemu jest pewnego rodzaju „grzech pierworodny” wspólnej waluty polegający na utrzymaniu niezależnych od siebie ośrodków władzy fiskalnej. Z jednej strony pieniądz jest kreowany w Europejskim Banku Centralnym, z drugiej zaś wciąż działają (i zadłużają się na szczeblu narodowym) suwerenne struktury państwowe. Mimo tej dość specyficznej sytuacji unia walutowa była postrzegana jako obszar wspólnej, jednolitej polityki fiskalnej. Kryzys brutalnie obnażył, że jest dokładnie odwrotnie. Co więcej najbardziej boleśnie odczuły to najsłabsze ogniwa strefy, którym nie zorganizowano przysłowiowego miękkiego lądowania. Co było przyczyną nadmiernego zaufania do słabszych krajów?

Machaj: – Niebagatelną, a nawet kluczową, w tym rolę odegrał Europejski Bank Centralny, który przyczyniał się do zwiększania ilości pieniądza w strefie euro pod zastaw tych obligacji tak, jakby były równie bezpieczne co niemieckie. Dzięki tej pośredniej pomocy EBC kraje słabsze fiskalnie mogły się tanio zadłużać w mocnej walucie i finansować swój deficyt na koszt pozostałych członków strefy. Obecnie EBC odgrywa rolę jeszcze ważniejszą, gdyż skupuje te papiery mimo ich śmieciowego ratingu.

W dalszej części tekstu ekonomista przywołuje genezę unii walutowej w europie i przekonuje, że motywacją do jej powołania nie było wykreowanie silnego pieniądza z korzyścią dla wszystkich krajów. – Gdyby twórcy euro rzeczywiście postawili sobie taki cel, to powróciliby do pieniądza kruszcowego, który obowiązywał w Europie setki lat. (…) Było nim (celem – red.) stworzenie bardzo silnego ośrodka władzy – europejskiej władzy kreacji pieniądza. – pisze Machaj.

Co zatem motywuje rządy do takiego działania. Mateusz Machaj przekonuje, że są to ambicje polityczne. Kreacja pieniądza daje politykom olbrzymią władze i środki do realizacji partykularnych interesów i obietnic.

Dalej autor przywołuje teorię Philippa Bagusa o szczególnej roli Niemiec w tym procesie. Dla obecnego głównego rozgrywającego w UE zgoda na odejście od silnej marki i utworzenie euro była również elementem gry politycznej. Niemcy chcieli uzyskać pełną akceptację dla zjednoczenia, które w dłuższej perspektywie wiązało się z powrotem do roli mocarstwowej.

Dlaczego w obecnej sytuacji Niemcy nie zrezygnują tak łatwo z euro? Machaj: – W momencie wystąpienia RFN ze strefy euro rynki momentalnie przestałyby ufać już niewspólnej walucie europejskiej. Marka niemiecka stałaby się kolejnym frankiem szwajcarskim. Ogrom kapitału zainwestowanego w euro przepływałby do marki. A tak radykalne umocnienie się nowo przywróconej waluty oznaczałoby bolesny proces przejściowy dla niemieckich eksporterów.

Takich zawirowań obawia się kanclerz Merkel. Te obawy wystarczą by zachować status quo. Zdaniem ekonomisty to właśnie polityczna wola motywowana strachem przed radykalnymi zmianami póki co zachowuje euro przy życiu: – Upadek euro oznaczałby dla europejskich przywódców groźbę utraty władzy, a na pewno całkowitą zmianę jej formuły. Mimo ogromnej pracy establishmentu politycznego być może już wkrótce w kilku krajach wybory zaczną wygrywać populiści, którzy będą żądali odrzucenia traktatów europejskich. Szczególnie że po ostatnich planach pomocy finansowej Unia zaczyna tracić szerokie poparcie społeczne, którym dotąd się cieszyła.

Więcej w serwisie rp.pl

*Mateusz Machaj – główny ekonomista Instytutu Misesa i adiunkt w Instytucie Nauk  Ekonomicznych Uniwersytetu  Wrocławskiego.