Międzynarodowi dostawcy zaczynają informować o możliwości wystąpienia „drastycznych opóźnień”, które z kolei mogą oddziaływać na cenę kruszcu, nie na poziomie giełdowym, ale na poziomie rynkowym. Informacja ta powinna zaniepokoić wszystkich tych, którzy chcieliby jeszcze zaopatrzyć się w królewski metal.
Mysaver poleca:
Znaczy to ni mniej, ni więcej, niż to, że złota może u lokalnych dystrybutorów zabraknąć. Trwa gigantyczny exodus gotówki z giełd na całym świecie do bezpiecznych przystani. Od kilku miesięcy rekordy wszechczasów biją fundusze ETF zasilane złotem oraz transakcje na giełdzie towarowej COMEX (na początku marca pisaliśmy o tym, że Wielka Brytania zakupiła od Rosji 93 proc. całego eksportu złota, w większości na pokrycie funduszy ETF, których Brytyjczycy w 2019 r. kupili za 4,1 mld USD).
Jeszcze większym problemem są obecnie środki bezpieczeństwa, które wiele krajów przedsięwzięło na fali walki z pandemią koronawirusa SARS-CoV-2. Zamykane są granice, lotniska, firmy przewozowe, odwoływane są loty. Jest zatem wysoce prawdopodobne, że w procesach logistycznych zaczną pojawiać się większe przestoje (określone przez jednego z dostawców jako „drastyczne”), a także rosnące koszty logistyczne.
Cena złota w 2020 roku
Starszy analityk goldsilver.com Jeff Clark przeanalizował niedawno wszystkie czynniki, które mogą mieć wpływ na cenę złota w 2020 roku. Praktycznie wszystkie z nich (dolar amerykański, popyt inwestycyjny, zakupy banków centralnych, wolumeny handlowe na COMEX, analiza techniczna, podaż złota i czynniki ekonomiczne) wskazują, że cena złota w 2020 r. utrzyma trend wzrostowy.
Prognozy Clarka, jak również analityków czołowych banków świata (CitiBank, JP Morgan, Goldman Sachs) wskazują dla złota przedział 1 700-1 800 USD w ciągu następnych 12-24 miesięcy.
Jednym z czynników, które mogą wpłynąć na wzrost ceny złota, jest podaż, której nie da się w prosty sposób zwiększyć, ponieważ ilość nowych odkrytych złóż od lat maleje. Przy wysokiej cenie złota podaż może nieznacznie wzrosnąć w segmencie recyclingu, jednak prawdopodobnie nie będą to na tyle duże ilości, by zbalansować wzrost popytu wywołany recesją gospodarcza bądź kryzysem.