Ostatnio zachęcaliśmy do spojrzenia na złoto przede wszystkim w kontekście zabezpieczania majątku, a w mniejszym stopniu jako na szansę krótkoterminowych zysków. Tymczasem wiele wskazuje na to, że w najbliższym czasie czeka nas kolejne przyspieszenie trendu wzrostowego.
Złoto w ostatnich tygodniach nie tylko nie spadło do 1500 dolarów za uncję (jak przewidywała część analityków) ale umocniła się w okolicach poziomu 1600 USD i od dwóch tygodni nadal systematycznie rośnie. Obecnie jest to poziom wyższy o blisko 200 dolarów od wrześniowej korekty.
Powody przyspieszenia nie zmieniły się od miesięcy. Niepewna sytuacja gospodarcza i chwiejące się rynki finansowe. Dochodzi do tego gra na wzrosty, którą prowadzą fundusze hedgingowe, ale to w pewnym sensie ich „chleb powszedni”.
Złoto kolejny raz jawi się jako doskonałe zabezpieczenie majątku przed skutkami kryzysu. Zarówno w wymiarze dużych funduszy jak i majątku indywidualnych inwestorów.
Ciekawe informacje napływają tez z Azji. Wielokrotnie pisaliśmy o roli Indii i Chin na światowym rynku złota. W tych krajach indywidualne gromadzenie złota od wieków stanowi element tradycji. Szczególnie było to widoczne w Indiach podczas święta Diwali, którego nieodłącznym elementem są zakupy złotej biżuterii. Chiny dotychczas nieco odstawały od swojego sąsiada. Tymczasem ostatnio w wyniku bogacenia się chińskiego społeczeństwa i aktywnej polityki rządu w pozyskiwaniu rezerw złota, Państwo Środka zostało absolutnym liderem na światowym rynku żółtego kruszcu.
Tylko we wrześniu 2011 w Hong Kongu roku Chińczycy kupili 56,9 ton złota. Trzeci kwartał dalekowschodni gigant zamknął z wynikiem 140 ton sprowadzonego kruszcu. Dla porównania przypomnimy, że w ubiegłym roku cały chiński import złota wyniósł 120 ton. W tej sytuacji nikt już chyba nie ma wątpliwości kto najlepiej zabezpieczy swoją walutę i zyska największą odporność na zawirowania gospodarcze.
Dla rynku złota to doskonałe informacje, dla pogrążonych w marazmie tonących gospodarkach europejskich to być może jeden z ostatnich sygnałów alarmowych, że czas na poważniejsze zmiany.