Zurych pozostaje najdroższym miastem na świecie, wyprzedzając Genewę i Oslo – wynika z raportu szwajcarskiego banku UBS. Żeby zarobić na Big Maca, najkrócej trzeba pracować w Hongkongu, a najdłużej – w Nairobi.
Bankierzy z UBS przeanalizowali 77 miast świata, porównując ceny 128 różnych produktów i usług, a także średnie zarobki w 15 profesjach, reprezentujących populację osób pracujących. Punktem odniesienia (czyli miastem o indeksie równym 100) jest Nowy Jork.
– Siła nabywcza ma znaczenie dla nas wszystkich, zarówno jako osób prywatnych, jak i inwestorów. Niezależnie od tego, czy planujesz swoje następne wakacje, czy też próbujesz zrozumieć długoterminowe zmiany w sile światowych gospodarek, nasze badanie dostarcza szczegółową analizę cen z całego globu – komentuje Mark Haefele, dyrektor ds. inwestycji w UBS Global Wealth Management.
W Szwajcarii najdrożej
Listę najdroższych miast świata otwierają szwajcarskie metropolie: Zurych i Genewa, a na podium uplasowało się jeszcze Oslo. W pierwszej piątce znajdziemy także Kopenhagę i Nowy Jork. Na przeciwległym biegunie figurują: Nowe Delhi, Manila, Kijów, Lagos i Kair.
Jak tłumaczą autorzy analizy, skład referencyjnego koszyka towarów i usług reprezentuje nawyki trzyosobowej rodziny europejskiej.
– Ceny 128 towarów i usług są liczone według zużycia miesięcznego. Na przykład zakładamy, że rodzina w Europie spożywa co miesiąc prawie 23 kilogramy warzyw, a nowy telewizor kupuje co 4,5 roku. Inni ludzie na całym świecie zachowują się oczywiście inaczej. Dlatego uwzględniamy lokalne wzorce konsumpcji, biorąc pod uwagę różne rodzaje żywności. Jak choćby to, że Rosjanie wolą herbatę od kawy, a w Tel Awiwie prawie w ogóle nie je się wieprzowiny – podkreślają bankierzy z UBS.
Ostateczne obliczenia ceny opierają się na koszcie wszystkich towarów i usług, wliczając i wyłączając czynsz. Ceny koszyka są pokazywane w odniesieniu do miasta referencyjnego, czyli Nowego Jorku.
– Zwykle ceny wyłączając czynsz są wyższe niż ceny z jego uwzględnieniem. Wydaje się to sprzeczne z intuicją, dopóki nie weźmiemy pod uwagę, że naszym punktem odniesienia jest Nowy Jork. Tamtejszy rynek mieszkaniowy jest bardzo drogi, więc kolejno miasta „tracą” punkty indeksu cen w stosunku do NY, gdy wliczają czynsze (to znaczy, że są tańsze). Wyjątkami są Hongkong i Doha. Oba miasta podnoszą swój poziom cen, gdy wliczają w niego czynsz. A to dlatego, że koszty mieszkalnictwa są tam wyższe niż w Nowym Jorku – wyjaśniają autorzy raportu.
Los Angeles z największą siłą nabywczą
Jak wynika z badania, mieszkańcy miast europejskich i północnoamerykańskich zazwyczaj cieszą się najlepszą siłą nabywczą. Jedynymi reprezentantami innych kontynentów w pierwszej dziesiątce są stolica Bahrajnu – Manama i Hongkong. Z kolei globalne stolice finansowe – Nowy Jork i Londyn – zajmują odpowiednio 10 i 23 pozycję. Zestawienie zamyka Kijów, Dżakarta, Kair i Lagos.
– Aby obliczyć pierwsze dwie części wskaźnika siły nabywczej, podzieliliśmy płace godzinowe brutto i netto dla każdego miasta przez odpowiedni koszt naszego koszyka towarów, z wyłączeniem czynszu, i porównaliśmy go z Nowym Jorkiem. Trzecia część jest obliczana jako indeksowany ranking oparty na liczbie koszyków, które pracownik może zakupić w ciągu roku. Podzieliliśmy roczny dochód netto dla każdego miasta przez koszt koszyka (bez czynszu) – tłumaczą twórcy raportu.
Jak dodają, w przypadku tego rankingu nie uwzględniono cen wynajmu, ponieważ wahają się one zbyt mocno i mogą mieć bardzo duży wpływ na ranking miasta.
Gdzie zarabia się najwięcej?
Dwa pierwsze miejsca w zestawieniu miast, gdzie zarabia się najwięcej, ponownie okupują Zurych i Genewa. W pierwszej piątce jest jeszcze Luksemburg, Los Angeles i Kopenhaga. Ranking zamykają: Kijów, Dżakarta, Nowe Delhi, Mumbaj i Kair.
– W naszym badaniu przyjrzeliśmy się 15 różnym zawodom, które odzwierciedlają naturalny układ siły roboczej w kraju europejskim. Oznacza to, że przeprowadziliśmy wywiady z kierowcami autobusów, cieślami i asystentami medycznymi, a także z kierownikami produktów, nauczycielami i lekarzami, aby dowiedzieć się, ile zarabiają, ile dni urlopu otrzymują i ile wydają na podatki i składki na ubezpieczenia społeczne – tłumaczą twórcy rankingu.
Wynagrodzenie brutto za godzinę obliczono, dzieląc roczny zarobek brutto podany w ankietach, przez roczną liczbę godzin pracy. Przychody netto za godzinę z kolei wyliczono, odejmując podatki czy składki na ubezpieczenie społeczne z rocznego dochodu brutto dla każdego miasta i dzieląc go przez roczny czas pracy.
– Te płace są następnie ważone zgodnie ze składem naszych 15 miejsc pracy – podkreślają bankierzy z UBS.
Zazwyczaj liczby brutto są większe niż netto.
– W przypadku skandynawskich miast, jak Oslo, Sztokholm i Kopenhaga widać wyraźnie wpływ podatków na zarobki. Jeśli liczby netto są większe od wartości brutto, oznacza to, że ludzie mają stosunkowo większy dochód rozporządzalny po opodatkowaniu niż w naszym mieście referencyjnym, czyli Nowym Jorku – dodają autorzy analizy.
Ile trzeba pracować na Big Maca albo iPhone’a?
Jak wynika z analizy banku UBS, aby zarobić na Big Maca, najkrócej, bo niespełna 12 minut, muszą pracować mieszkańcy Hongkongu. Najdłużej, bo prawie 134 minuty, muszą napracować się z kolei mieszkańcy Nairobi.
– Wzięliśmy średnią cenę dla każdego towaru czy usługi i podzieliśmy ją przez przeciętną, godzinową stawkę netto dla naszych 15 profesji. Wynik zamieniliśmy na minuty czy godziny – wyjaśniają twórcy raportu.
foto główne: Luca Bravo on Unsplash