„Boże spraw żebym kupiła tylko to po co przyszłam” głosi napis na popularnych lnianych torbach na zakupy. To stwierdzenie oddaje główny problem z oszczędzaniem i zakupami. Bo mówiąc już całkiem poważnie, idąc na zakupy w oczywisty sposób liczymy się ze startą pieniędzy. Zostaje nam więc w zasadzie ograniczanie strat.
Zanim zaczniemy rozważania na tak drażliwy temat jak oszczędzanie na zakupach, przyjmijmy zasadę, że dążymy do jak najbardziej zdroworozsądkowego podejścia. Przecież konsekwencją oszczędzania nie musi być jednolita dieta przez cały tydzień, złożona np. z najtańszych parówek. Oszczędzanie na zakupach nie musi oznaczać samych wyrzeczeń. Jest kilka prostych zasad, które pomogą nam zachować dobry nastrój, gdy po zakupach sprawdzimy stan konta.
Czytaj także: Podwyżki cen prądu w 2019 – jak się przed tym uchronić?
Kartka, długopis i… brak głodu
Jak zacząć? Na ten temat napisano już wiele. Proponujemy przykleić do lodówki kartkę, na której będą zapisywane rzeczy codziennego użytku, które niebawem nam się skończą. Robienie zakupów z listą jest znacznie prostsze!
Kiedy już zbliża się wyprawa po zakupy, zjedzmy w domu dobry posiłek. Pamiętajcie, że z punktu widzenia sieci handlowych, „głodomory” są najmilej widzianymi istotami w sklepach. Głód podpowie nam dużo niepotrzebnych produktów, które przecież wyglądają tak apetycznie.
Dobrym rozwiązaniem tego problemu są zakupy przez internet, gdzie łatwiej jest nam się skoncentrować na rzeczach, których naprawdę potrzebujemy. Jesteśmy odizolowani od „ułatwiającej zakupy” muzyki marketowej, apetycznych zapachów pieczywa czy ogromu niepotrzebnych produktów na drodze do kas. Kupując przez internet łatwiej nam kupić dokładniej to co potrzebujemy.
Często słyszymy o pomyśle utworzenia zeszytu zakupów, gdzie zapisywane są produkty, które kupiliśmy i ich ceny. Na pewno jest to dobry pomysł dla osób, które często podchodzą do zakupów spontanicznie. Jednak każdy ma inną hierarchię potrzeb zależną od trybu życia, zdrowia, stanu cywilnego czy pracy. Pewnych nawyków nie da się wyeliminować i być może nie powinno się o tym myśleć. Jeżeli ktoś wydaje dużo pieniędzy na wędliny w lokalnym sklepiku, w którym można kupić towar od małych producentów, powinien zostać przy swoim nawyku. Wspiera lokalny biznes, stawia na dobry smak i mniej przetworzone produkty.
W ten sposób możemy łatwiej kontrolować zdrowszy tryb życia – mniej alkoholu, słodyczy papierosów. Oszczędności na tych produktach przybliżą nam wizytę u kosmetyczki czy zakup karnetu na basen. Wiele osób znaczne kwoty przeznacza na suplementy diety, witaminki czy minerały. Może lepiej garść pastylek zamienić na świeże owoce i warzywa? Tak pojawia się kolejna oszczędność.
Promocja vs oszczędzanie
Gdy już jesteśmy w otchłani półek sklepowych, bądźmy twardzi i nie dajmy się zmanipulować. Przeanalizujmy to co widzimy. Hasło „promocja” pojawia się bardzo często, do tego specjalne oznaczenia cen na czerwonych lub żółtych tłach, które teoretycznie mówią o jakiejś okazji. Teoretycznie bo, często to po prostu sposób na przyciągnięcie naszej uwagi.
Kupując promocyjny produkt zastanówmy się, na czym polega nasza oszczędność? Czy na pewno użyjemy danego produktu? Czy też przez następne 2 miesiące będziemy go przestawiać z półki na półkę? Podobnie jest z gratisami i wielopakami. Kiedy szykuje się rodzinna impreza, szósty sok gratis prawdopodobnie może się przydać. Ale czy osiem jogurtów w cenie sześciu, z datą ważności na najbliższe pięć dni to na pewno oferta dla nas? Warto zrobić listę produktów, których często używamy i szukać promocji dotyczących tych właśnie rzeczy. Uważajmy tylko by nie wpaść w średnio opłacalne „tournee” po sklepach w poszukiwaniu pojedynczych promocji.
Właśnie lista zakupów to nasz miecz na sklepowe triki. Czy zauważaliście, że w sklepach pieczywo jest zwykle dość daleko od lodówki, w której znajdziemy masło i ser? Gdy skupimy się na liście zakupów może uda się ominąć dział ze słodyczami, przekąskami, tygodniem australijskim, wyszczuplającą bielizną, i jakoś z niewypchanym koszykiem dojdziemy po upragnione masełko i serek. Ale to nie koniec. Stojąc w kolejce do kasy uśmiechają się do nas draże, batoniki, cukiereczki, zapalniczki i baterie, które zawsze mogą się przydać. Warto pamiętać o tych „pułapkach”.
Najpierw rzeczy najważniejsze
Teraz przykład dla Pań. Wyobraźcie sobie, że po nocach śni wam się pojemna zamszowa torba. Tymczasem w pobliskim sklepie znanej sieci widzicie ofertę eleganckich, małych skórzanych torebek o 30 lub nawet 50% tańszych od regularnej ceny. Nie ma tam co prawda torebki, która odpowiada waszym potrzebom, ale i tak korzystacie z promocji. Bo przecież taka okazja to szybko się nie trafi 😉
Tym sposobem macie w domu torebkę, która niekoniecznie jest Wam potrzebna, a zakup tej potrzebnej nieco się oddalił. Morał? Pamiętajmy czego dokładnie chcemy i do czego jest to nam potrzebne. Sklepy coraz częściej organizują promocje ze znanymi markami z wyższych półek. Prowokują nas do zakupów hasłem „Top marka dla każdego”. Tylko czy potrzebujemy marki czy określonych parametrów?
Rada blondynki na koniec: wiedz czego potrzebujesz, planuj i… rób listy zakupów 🙂