Po kilku latach tłustych zza rogu wyglądają lata chude. 2019 rok zapewne nie będzie jeszcze rokiem kryzysowym, ale na horyzoncie można dostrzec nadchodzącą burzę. Oto czym należy się martwić w perspektywie najbliższych dwunastu miesięcy.
Czytaj także: Pięć szans dla naszych portfeli w 2019 r.
1. Spowolnienie gospodarcze
Prognozy nie wyglądają szczególnie dramatycznie. Według Banku Światowego wzrost światowego PKB ma spowolnić do 3,0% z 3,1% w 2018 r. Głównie dzięki temu, że przyspieszą kraje rozwijające się w Afryce Subsaharyjskiej i Ameryce Południowej. Jednak nas najbardziej interesują perspektywy Polski i naszych największych partnerów handlowych.
Według Banku Światowego USA zaczną wyhamowywać z 2,7% w 2018 r. do 2,5% w 2019 r. i 2% w 2020 r. Strefa Euro po wzroście 2,1% w 2018 r. zwolni do 1,7% w 2019 r. i 1,5% w 2020 r. Także OECD prognozuje spadki w podobnej skali co Bank Światowy.
Czytaj także: Światowa Rada Złota: Trendy gospodarcze i ich wpływ na złoto w 2019 r.
Jako że polska gospodarka jest w dużej mierze zależna od eksportu i kondycji gospodarczej Niemiec, spowolnienie za granicą wpłynie także na nas. Obecnie nasz PKB rośnie w tempie ok. 5% rocznie. Ekonomiści zgadzają się, że czeka nas spowolnienie, nie zgadzają się tylko co do skali. Bank Światowy i Komisja Europejska zapowiadają na 2019 r. wzrost 3,7%, a OECD 4,0%.
Czy jest się czym martwić? W końcu to wzrost i to całkiem solidny. Jednak kiedy wzrost wytraca impet trudniej o nowe inwestycje, lepszą pracę i wzrost płacy. Firmy zaczną ciąć koszty, nawet jeśli nie widać kryzysu. W efekcie koniec rynku pracownika.
Co więcej, jak udowodnił The Economist, prognozy PKB mają jakąkolwiek wartość maksymalnie rok naprzód. Jeszcze we wrześniu 2008 r. konsensus ekonomistów przewidywał wzrost PKB Niemiec na 2009 r. o 6 pkt. procentowych wyższy niż rzeczywisty. W przypadku USA błąd wyniósł ok. 4 pkt. proc. Co gorsza w przypadku recesji błędy w 100 tys. przeanalizowanych prognoz były mniej więcej trzykrotnie większe niż przy latach wzrostowych. Innymi słowy recesja zaskakuje ekonomistów częściej niż zima drogowców. Lepiej być gotowym na najgorsze.
2. Spadki na giełdach
Już 2018 rok nie rozpieszczał krajowych inwestorów. WIG20 pozostaje w trendzie bocznym dzięki inwestorom zagranicznym.
Jednak warto zwrócić uwagę, że WIG20 długoterminowo jest w trendzie bocznym, co widać na wykresie z ostatnich 10 lat.
Jeśli sięgniemy po nieważony indeks całego rynku (każda spółka ma taką samą wagę, niezależnie od kapitalizacji) to widać skalę przeceny na małych i średnich spółkach, które najczęściej pozostają w portfelach inwestorów indywidualnych.
I to wszystko pomimo, że wskaźniki fundamentalne dla polskiej giełdy są niezłe. Dla całego WIG-u wskaźnik C/Z wynosi na dzień pisania artykułu 9,84, a wskaźnik C/WK 0,92. Oznacza to, że teoretycznie można kupić wszystkie spółki z polskiej giełdy, sprzedać ich majątek i jeszcze na tym zarobić.
Jednak wątpliwe, by w sytuacji spadków na światowych giełdach Warszawa szła pod prąd. A na świecie najprawdopodobniej wchodzimy w bessę. Niemiecki DAX stracił już ponad 20% od szczytów ze stycznia 2018, co oznacza techniczną bessę. Amerykański S&P500 jeszcze w techniczną bessę nie wszedł, ale niewiele mu brakuje. Wszyscy nerwowo patrzą po sobie, a ostatni gasi światło.
3. Rok wyborczy
Rok 2019 będzie w Polsce maratonem wyborczym. Otworzyliśmy go już na jesieni 2018 r. wyborami samorządowymi. Pamiętacie festiwal obietnic wyborczych nie mających nic wspólnego z kompetencjami samorządów? Pamiętacie plebiscyt, w którym głosowało się prorządowo lub antyrządowo bez znajomości lokalnego programu kandydatów? To przygotujcie się na dalszy ciąg.
W maju będziemy wybierali europosłów. Z kolei jesienią głosujemy na posłów i senatorów. W 2020 r. dogrywka – wybory prezydenckie.
Dlaczego może to być problem dla naszych portfeli? Partie walczące o głosy wyborców lubią obiecywać krótkoterminowe korzyści bez oglądania się na długoterminowe konsekwencje. Tymczasem rząd już teraz, w czasie prosperity, nie jest w stanie zrównoważyć budżetu, nie mówiąc o wygenerowaniu nadwyżki.
Komisja Europejska przewiduje, że nasz deficyt budżetowy nie wzrośnie w latach 2019-2020, a dług publiczny w relacji do PKB wręcz się skurczy (dobre i to), ale w sytuacji kryzysu lub spowolnienia gospodarczego wszelkie takie prognozy mogą się okazać funta kłaków niewarte. A co dopiero w połączeniu z kiełbasą wyborczą.
Za rozdawnictwo trzeba będzie zapłacić. Wyższe podatki, niższe inwestycje i brak pieniędzy dla kluczowych sektorów publicznych (służba zdrowia, Policja, Straż Pożarna, edukacja, nauka) to długoterminowe konsekwencje wydawania publicznych środków w celu kupienia głosów.
4. Wzrost napięcia na linii USA – Chiny
Wielkie konflikty wybuchają, gdy słabnący stary hegemon nie chce ustąpić miejsca wschodzącej potędze. W ostatniej dekadzie mamy taką sytuację, gdy Chiny doganiają w roli największej gospodarki świata Stany Zjednoczone. Jeśli weźmiemy pod uwagę PKB mierzony w parytecie siły nabywczej (PPP) Chińczycy już mają największą gospodarkę świata, jeśli patrzymy na wartość nominalną dojdzie do tego w ciągu kilku najbliższych lat.
Naturalnie Amerykanie nie patrzą na to bezczynnie, ale niewiele mogą zrobić. Poprzedni prezydent, Barack Obama, próbował wdrożyć „zwrot na Pacyfik”, ale jego sztandarowy projekt, Partnerstwo Transpacyficzne (TPP), był bardzo krytykowany. Nowy prezydent, Donald Trump, wycofał się z TPP i poszedł na otwartą konfrontację z Chinami wywołując wojnę handlową.
Dlaczego miałoby nas obchodzić coś, co dzieje się na drugim końcu świata? Przede wszystkim wzrost światowego protekcjonizmu to zła wiadomość dla gospodarek nastawionych na eksport, jak polska. Wyższe cła to niższa atrakcyjność polskich towarów, a jednocześnie wyższe ceny towarów sprowadzanych.
Druga opcja jest bardziej niepokojąca. Może dojść do wojny. Oba kraje dysponują bronią atomową i potężnymi siłami zbrojnymi. Może to być wojna wprost lub jakiś konflikt zastępczy, jak wojna w Korei w latach 1950-53. Nawet jeśli Polska znajduje się daleko od potencjalnego pola działań wojennych, każdy konflikt na dużą skalę, a może skalę światową, stanowi ogromne obciążenie dla gospodarki. Warto też pamiętać, że USA wciąż są najważniejszym gwarantem bezpieczeństwa Polski, więc możemy zostać wciągnięci do wojny wbrew naszej woli.
Na szczęście kolejna wojna światowa jest mało prawdopodobna. Jednak gdy potęgi ucierają nowy światowy ład, maluczcy mogą zostać zmiażdżeni między żarnami, nawet przez przypadek.
5. Wzrost inflacji i stóp procentowych
W 2018 r. inflacja mierzona rok do roku tylko na moment wyskoczyła do 2%. Jednak na 2019 r. Komisja Europejska prognozuje wzrost cen na poziomie 2,6%. To poważne wyzwanie dla naszych oszczędności.
Rada Polityki Pieniężnej (RPP) na razie nie widzi powodów do podnoszenia rekordowo niskich stóp procentowych. Jednak jeśli inflacja na stałe zaparkuje powyżej 2%, mogą nie mieć wyjścia.
Wyższe stopy procentowe to wyższy WIBOR. A wyższy WIBOR oznacza wyższe raty kredytu hipotecznego dla tysięcy polskich rodzin. To miliony złotych miesięcznie, które będą płynęły do banków, zamiast napędzać konsumpcję lub oszczędności. Cześć rodzin zakredytowanych do granic możliwości może wpaść w poważne tarapaty finansowe. Biorąc pod uwagę, że konsumpcja wewnętrzna jest najważniejszym motorem polskiego wzrostu PKB, oznacza to problemy dla polskiej gospodarki.
2019 rok zapowiada się ciekawie. Ale, jak wiedzieli już starożytni Chińczycy, życie w ciekawych czasach niekoniecznie jest pożądane. Podejmuj rozważne decyzje i pamiętaj o żelaznych zasadach finansów domowych: wydawaj mniej niż zarabiasz, odłóż fundusz awaryjny i poduszkę bezpieczeństwa, nie zaciągaj długów konsumpcyjnych.
Czytaj także: Pięć szans dla naszych portfeli w 2019 r.
Photo by Nikolas Noonan on Unsplash