Dzisiejszy film ukazuje, jak nieocenioną rolę pełni u inwestora zdrowy sceptycyzm i zasada ograniczonego zaufania stosowana zarówno wobec instytucji finansowych jak i państwowych instytucji nadzoru. To prawda, że nie każdy ma czas, czy nawet predyspozycje, aby stać się światowej klasy inwestorem. Podział pracy również i w tym przypadku jest bardzo korzystny i warto skorzystać z usług dobrej, rzetelnej i uczciwej firmy, która pomoże nam pomnażać majątek. Jednak przez różne czynniki, takie jak gwarancje depozytów czy instytucje nadzorcze, które mają nas chronić przed nieuczciwością rynkowych graczy, zatraciliśmy zdrowy sceptycyzm.
Poniższy artykuł może wydać się nieco pesymistyczny, jednak nie jest jego celem wprowadzanie kogokolwiek w zły nastój. Wręcz przeciwnie, jego celem jest uniknięcie złego nastroju w przyszłości, spowodowanego niewłaściwym ulokowaniem swojego kapitału.
Czytaj także: Ryzyko i oszustwo – gdzie jest granica?
Zdrowy sceptycyzm
Kto dziś dokładnie prześwietla kondycję finansową banku, któremu powierza oszczędności swojego życia? Kto sprawdza płynność banku? Kto zwraca uwagę na nowe regulacje typu Bail-In? Kto, po zaciągnięciu rady u doradcy inwestycyjnego, próbuje na własną rękę potwierdzić lub zanegować jej słuszność? Jeśli na powyższe pytania odpowiedzą Państwo: „Ja jestem taką osobą”, to być może artykuł nie wniesie nic nowego w Wasze przyszłe działanie. Śmiem jednak twierdzić, że taka roztropność nie jest regułą.
Czytaj także: GetBack – oszustwo czy biznesowy niewypał?
Uśpiona czujność
Czujność wielu osób uśpiona jest poprzez istnienie np. Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, który pokrywa straty do 100 tys. euro. Brzmi nieźle? Możemy spać spokojnie? Nie, jeśli zdamy sobie sprawę, że BFG jest w stanie pokryć tylko około 2% depozytów zgromadzonych w bankach. Poprzez, jakby nie patrzeć, fałszywe poczucie bezpieczeństwa, znajomość kondycji finansowej banku schodzi na dalszy plan. Ważniejsze stają się inne czynniki takie jak: bliskość oddziału, przyjemna strona internetowa lub ilość bankomatów. Nie przeczę – jest to miły dodatek – jednak nie to stanowić powinno główny czynnik przy wyborze banku.
Kolejnym, tym razem bolesnym przykładem, uśpionej czujności jest przykład Amber Gold. Można było myśleć przed kilkoma laty: „Tak, piramidy finansowe/schematy Ponziego kiedyś się zdarzały, ale to już za nami, gdyż czuwa nad nami Komisja Nadzoru Finansowego”. Smutną jest historia osób, które ulokowały swoje nadzieje (oraz pieniądze) w niesławnym Amber Gold. Jednak nie było tak, że nie dało się tej finansowej tragedii uniknąć.
Każdy, kto zachowałby zimną krew przy rozważaniu powierzenia swojego majątku tej instytucji, miał szansę uniknąć dotkliwych strat. Można było swoją analizę rozpocząć od osoby właściciela, który był uprzednio skazany za przestępstwo o charakterze finansowym. Następnie należało zrozumieć aktywo, w które się inwestuje. Złoto nie płaci odsetek, więc sama obietnica kilkunastoprocentowych zysków z tytułu inwestycji w złoto, niezależnie od wahań jego ceny, powinno budzić podejrzliwość.
Czytaj także: Bezpieczne jak w banku? Nie po GetBack
Najlepiej uczyć się na cudzych błędach.
Oczywiście, łatwiej to oceniać z perspektywy czasu, gdy mamy pewność, że był to przekręt. Z pewnością „doradcy” mieli na te wątpliwości bardzo dobre odpowiedzi w owym czasie. Jest to jednak ważna lekcja na przyszłość i tym lepiej, że możemy uczyć się na cudzych, zamiast na własnych błędach.
A lekcja brzmi: Zachowajmy zdrowy sceptycyzm i podejrzliwość wobec każdej, choćby przedstawianej jako pewnik, inwestycji. Właściwie szczególnie wobec takiej, gdyż nie ma inwestycji bez ryzyka. Można wręcz powiedzieć, że podjęcie ryzyka jest istotą inwestycji. Jeśli uznajemy, że coś brzmi zbyt dobrze, by było prawdziwe, to prawdopodobnie nasz instynkt podpowiada nam prawidłowo.
Czy możemy poczuć się rozluźnieni po wyborze zaufanej instytucji?
Nawet jednak, gdy instytucja jest w pełni uczciwa i mamy pewność, że możemy jej zaufać, niech nie opuszcza nas nasz przyjaciel – sceptycyzm. Nigdy nie mamy pewności, czy nawet w najznamienitszej firmie nie trafimy na doradcę, który jest pierwszy dzień w pracy. Być może został przyjęty do niej ze względu na swoje niezwykłe umiejętności sprzedażowe, które jednak nie współgrają z jego wiedzą finansową. Konwencjonalna mądrość nie jest koniecznie dobrym doradcą.
Nie przyjmujmy za pewnik, że obligacje są bezpiecznym aktywem. Obligacje są bezpieczne tylko w przypadku wypłacalności dłużnika. W innej sytuacji są jednym z najbardziej niebezpiecznych aktywów. Gdy kupujemy 10-cio letnie obligacje rządowe, przebadajmy, czy za owe 10 lat państwo będzie wypłacalne. Jak możemy to zrobić? Możemy spojrzeć na to co robi ono teraz. Czy wydaje pożyczone pieniądze na konsumpcję i systematycznie zadłuża się coraz bardziej? Czy może pożycza na poprawę infrastruktury, która przysłuży się przyszłej produktywności? Jak traktuje ono osoby, które chcą pracować ciężko i podejmować ryzyko? Warto zadawać sobie takie pytania, aby uniknąć rozczarowania w sytuacji gdy aktywo, które miało być w pełni bezpieczne, nagle okaże się bezwartościowe.
Również depozyt w banku, z którym od 20 lat nie mieliśmy żadnych problemów, może się okazać mirażem, gdy bank zacznie mieć poważne problemy finansowe, zastosuje procedurę Bail-In i skonfiskuje depozyty powyżej kwoty 100 tys. euro. Warto raz na jakiś czas przejrzeć kondycję finansową naszego banku lub chociaż przeczytać opinię różnych ekspertów, którzy z naszym bankiem nie są związani.
Podobnie jest z akcjami, które „przecież rosną już od 5 lat”. Fakt, że coś zyskiwało na wartości wczoraj, nie gwarantuje tego, że będzie zyskiwać jutro. Patrzmy na fundamenty spółek, których akcje kupujemy. Czy jej obecni klienci będą mieli pieniądze w przyszłości? Czy branża w jakiej działa ma przyszłość? Czy surowce, które wydobywa nie są przypadkiem u szczytu bańki spekulacyjnej?
Nie inaczej jest również z metalami szlachetnymi. To, że złoto jest znane ze swojego utrzymywania wartości w długim okresie, nie oznacza, że nie możemy stracić na krótkoterminowych wahaniach cen tego metalu. Warto poznać jego specyfikę, zanim zdecydujemy się na jego zakup.
Każde aktywo należy zrozumieć przed podjęciem decyzji. Po to, żeby uniknąć strat, ale też po to, by nie zmarnować szansy na zysk, gdy w panice będziemy się go pozbywali przy niewielkiej korekcie.
Mam wielką nadzieję, że chwilowe uczucie pesymizmu towarzyszące czytaniu powyższego artykułu, przyczyni się do jego braku przy odczuwaniu skutków naszych decyzji finansowych.