Przelewy, płatności w sklepach tradycyjnych i internetowych czy wypłata pieniędzy z bankomatu – dziś wszystkie te czynności możemy wykonać za pomocą smartfona. Telefon coraz częściej zastępuje nam portfel, trzeba więc go dobrze chronić. Nie tylko przed zgubieniem czy kradzieżą, ale też przed wirusami i złośliwym oprogramowaniem.
Na przełomie sierpnia i września głośno zrobiło się o wirusie, który atakuje smartfony z aplikacją mBanku. Na zainfekowanym telefonie (problem dotyczy smartfonów z systemem operacyjnym Android), przy próbie wejścia do aplikacji mobilnej, pojawia się „nakładka” – komunikat o konieczności potwierdzenia numeru telefonu.
– Celem przestępców jest przechwycenie danych klienta (numeru telefonu i danych do logowania). Posiadając te informacje, mogą zlecić przelew na swój rachunek i przekierować wiadomość SMS z hasłem autoryzacyjnym na podstawiony numer telefonu. I w ten sposób ukraść pieniądze z konta klienta – tłumaczy mBank.
Jak radzą przedstawiciele banku, jeżeli twój telefon został zainfekowany, należy natychmiast zmienić hasło do serwisu transakcyjnego mBanku, przywrócić ustawienia fabryczne w telefonie (najlepiej tzw. hard reset), a także zmienić PIN aplikacji mobilnej.
Smartfon zamiast portfela
Z danych CBOS wynika, że smartfony (czyli telefony, na których można instalować różne programy, w tym mobilne aplikacje bankowe) ma ponad połowa Polaków. Urządzenia te służą nam już nie tylko do robienia przelewów, ale coraz częściej także do płatności zbliżeniowych, bez konieczności używania karty płatniczej (tej funkcji używa około 5 proc. osób w naszym kraju). Coraz większą popularność zyskuje też BLIK, czyli usługa wyświetlająca kody na telefonie, dzięki którym możemy wypłacać pieniądze z bankomatów bez użycia karty. Z BLIK-a korzysta już 3,8 mln użytkowników.
– Smartfony w coraz większym stopniu zastępują nasze portfele. Dlatego trzeba je dobrze chronić, gdyż są przepustką do naszych pieniędzy. Za ich pomocą można bowiem ukraść nawet większą kwotę niż ta, jaką zwykle nosimy w portfelu. Telefon może posłużyć przestępcom do kradzieży wszystkich naszych oszczędności. Smartfony są tak naprawdę małymi komputerami, co oznacza, że mogą je atakować wirusy – tłumaczy Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors.
Antywirus nie wystarczy
Skoro smartfon to mały komputer, to podobnie jak na popularnym „pececie” czy laptopie, warto zainstalować na nim program antywirusowy. To jednak nie daje nam 100-procentowego bezpieczeństwa. Trzeba jednocześnie stosować się także do kilku innych zasad.
Przede wszystkim nie należy instalować na telefonie programów pobranych z innych źródeł niż oficjalne sklepy z aplikacjami (Google Play, App Store). Takie sklepy sprawdzają bowiem, czy udostępniane przez nie programy są bezpieczne. Domyślnie zwykle telefon ma włączoną blokadę chroniącą przed nieautoryzowanymi aplikacjami. Jeśli więc nagle pojawi nam się komunikat z pytaniem, czy na pewno chcemy zainstalować aplikację z niezaufanego źródła, powinna nam się zapalić lampka ostrzegawcza.
Warto też unikać otwierania załączników do maili czy klikania w linki zawarte w korespondencji elektronicznej, jeśli taką wiadomości otrzymaliśmy od nieznanych nam osób. Przestępcy czasami podszywają się bowiem pod różnego rodzaju firmy czy instytucje. Bywa więc, że trudno zorientować się, że to pułapka. Dlatego tak ważny jest program antywirusowy i pozostawienie włączonej blokady instalacji aplikacji z nieznanych źródeł.
Przydatną funkcją jest także odblokowywanie ekranu naszego urządzenia za pomocą hasła, PIN-u czy odcisku palca. Jest to szczególnie istotne, jeśli na telefonie mamy włączoną funkcję płatności zbliżeniowych. Jednak nawet jeśli nie korzystamy z tego sposobu płatności, to lepiej stosować taką blokadę.
Pamiętajmy także o tym, żeby wszystkie używane przez nas PIN-y czy hasła, nie były zbyt proste, a także nie powinny być takie same dla różnych aplikacji. Jeśli bowiem przestępca podejrzy chociażby PIN do odblokowania ekranu smartfona, z pewnością spróbuje za jego pomocą zalogować się do naszej aplikacji bankowej.