Złoty kruszec przez tysiąclecia był najpopularniejszą i najlepszą lokatą kapitału. Jednak czy w XXI w. nie mamy lepszych metod? Jaka jest rola tego kruszcu w nowoczesnym portfelu finansowym?
Mysaver poleca:
- Czy Polska zbankrutuje podczas kolejnego kryzysu?
- 9 rzeczy, o których musisz pamiętać przed kryzysem
- Jak inwestować w złoto i dlaczego warto zrobić to teraz
Często słyszymy argument, że coś zawsze działało, więc czemu zmieniać. Jest to argument dla leniwych intelektualnie. W końcu fakt, że przez stulecia koń był najlepszym środkiem transportu nie powinien powstrzymywać nas od porzucenia tych zwierząt na rzecz pociągów, samochodów czy samolotów. Dlatego nie będę tu przekonywał, że „zawsze oszczędzano w złocie, więc i Ty musisz”.
Oszczędzanie, nie inwestowanie
Na początek należy jednak wyjaśnić istotną różnicę. Złoto to bardzo dobry nośnik oszczędności, ale jako nośnik inwestycji, jest mniej atrakcyjny, niż np. spółki akcyjne na giełdzie.
Oszczędzanie to odkładanie nadwyżek finansowych w celu ich późniejszego spożytkowania. „Później” może oznaczać za miesiąc, za rok, za 10 lat albo na emeryturze. Jednak celem oszczędzania jest ochrona przeznaczonego na później kapitału.
Tymczasem inwestowanie to „zaprzęganie kapitału do pracy”. Jest to zakup pewnych aktywów w nadziei na osiągnięcie zysków.
Czytaj także: Brylanty i złoto alternatywą dla giełdy?
Czy można inwestować w złoto? Jasne. Tyle że jeśli kupujemy złoto, by zarobić na jego wartości, to po prostu spekulacja: kupić tanio, sprzedać drogo. Nie ma w tym nic złego, ale akurat złoto charakteryzuje się stosunkowo niskimi zmianami cen, a więc i okazja do zarobku mniejsza niż na innych spekulacyjnych aktywach, jak waluty, surowce czy giełdowe instrumenty pochodne. Nie mówiąc już o tym, że złoto nie daje dywidend, odsetek ani czynszów.
Jednak to co czyni ze złota stosunkowo mało atrakcyjny nośnik inwestycji, sprawia, że żółty kruszec jest świetnym nośnikiem oszczędności.
Co daje oszczędzanie w złocie?
Od tysięcy lat złoto jest nośnikiem wartości. Od starożytności aż po XX wiek pełniło rolę pieniądza w cywilizacjach judeochrześcijańskiej, muzułmańskiej i wielu innych. Jednak jedna jego cecha zdecydowała o jego przetrwaniu jako instrumentu oszczędzania: odporność na inflację.
Inflacja to w dużym uproszczeniu spadek wartości pieniądza, najczęściej na skutek wzrostu ilości waluty w obiegu. Pieniądza jest więcej, jest więc mniej warty, przez co ceny rosną. To zjawisko samo w sobie nie jest niczym złym, o ile nie wymyka się spod kontroli. Niska (jednocyfrowa) inflacja wręcz pobudza gospodarkę. Jednak od zawsze stanowi zmorę oszczędzających – nie można trzymać pieniędzy „w skarpecie”, skoro z roku na rok są warte coraz mniej. W taki sposób oszczędności nie doczekają do emerytury.
Czytaj także: Cztery powody, dla których warto kupić złoto
Jednak złoto jest na inflację relatywnie odporne. W długim terminie za uncję złota można kupić zbliżoną ilość samochodów, bochenków chleba, kilogramów węgla czy butelek wódki. Oczywiście w przybliżeniu, bo w krótkim terminie same ceny złota ulegają wahaniu, zdarzają się też wzajemne wahania cen towarów (np. po kiepskich zbiorach żywność jest relatywnie droższa w stosunku do innych grup towarów). Mieszkańcy krajów, w których występuje hiperinflacja, jak Wenezuela czy Zimbabwe, tracą oszczędności życia. Nie stałoby się to, gdyby posiadali złoto, które obecnie jest tam rekordowo drogie.
Złoto to również lokata na niespokojne czasy. Kryzysy finansowe, wojny, epidemie, zamieszki, zamachy stanu. W takich warunkach zawsze lepiej mieć sztabkę złota niż kupkę bezwartościowych barwnych papierków drukowanych przez rząd, albo co gorsza jedynie elektroniczne zapisy na serwerach. Jeśli jakiś kataklizm zmusi nas do opuszczenia domów, sztabka złota może pomóc rozpocząć nowe życie. Z kolei w czasie kryzysów finansowych złoto to jedno z nielicznych aktywów, które nie przechodzi załamania cen.
Oczywiście może się wydawać, że w XXI wieku takie rzeczy się nie dzieją. Jednak dekadę temu zanotowaliśmy największy światowy kryzys finansowy od 80 lat, a w 2014 r. jeden z naszych sąsiadów zaanektował fragment terytorium innego. Za naszą wschodnią granicą wciąż toczy się konflikt zbrojny. Zaledwie 30 lat temu południe naszego kontynentu stało się areną krwawej wojny domowej i czystek etnicznych. Niezależnie od tego co słyszymy w mediach, nie żyjemy w czasach „końca historii”, a jedynie w kolejnym jej rozdziale.
Czytaj także: Ten years challenge dla złota
Ile złota warto posiadać?
Nie popadajmy w skrajności. Złoto powinno być częścią mądrze zbudowanego portfela oszczędności długoterminowych. Należy jednak zwrócić uwagę na dwa słowa: „portfela” i „długoterminowych”.
Nie ma sensu lokować w złocie środków, których możemy potrzebować na najbliższe wakacje, zakup telewizora i inne krótkoterminowe cele. Ceny złota w krótkim terminie podlegają pewnym wahaniom i takie podejście może się skończyć utratą części pieniędzy, np. gdy będziemy musieli spieniężyć sztabki wcześniej, po niekorzystnym kursie.
Nie ma też sensu lokowanie w złocie całych oszczędności. Tak w oszczędzaniu jak w inwestowaniu należy zdywersyfikować, czyli rozdzielać majątek na różne aktywa. Złoto przecież może zostać skradzione czy utracone w przypadku kataklizmu naturalnego. Także jego płynność nie jest najwyższa, warto więc mieć środki, po które można sięgnąć od ręki w wypadku poważnego kryzysu, jak utrata pracy, choroba czy wypadek.
W gruncie rzeczy udział złota w portfelu jest sprawą bardzo indywidualną i zależy od tolerancji na ryzyko, celu oszczędzania i własnej oceny sytuacji na świecie. Warto zwiększać udział złota w oszczędnościach długoterminowych, np. emerytalnych, które zapewne przejdą przez szereg mniejszych i większych kryzysów. Także w niespokojnych czasach kupowanie złota może okazać się lepszym pomysłem niż lokata w obligacje rządowe, co na pewno potwierdzą obligatariusze II Rzeczpospolitej.
Czytaj także: Jak inwestować w złoto i dlaczego warto zrobić to teraz?
Najczęstsze mity o złocie
Przy zakupie złota, jak na każdym innym rynku, zetkniesz się z szarlatanami i naciągaczami. Najczęstszymi są sprzedawcy zapewniający, że „teraz to będzie rosło jak szalone” i „zarobisz miliony”. Złoto to nie bitcoin, żeby z tysięcy zrobić miliony w ciągu roku. Ale masz gwarancję, że w ciągu kilku miesięcy z milionów nie zrobią się tysiące, jak ma to miejsce na kryptowalutach. Złoto w krótkim i średnim terminie podlega pewnym wahaniom cen. Raczej nie zbijesz na nim majątku, ale dzięki niemu swój majątek ochronisz. Jeśli jakiś sprzedawca obiecuje, że „zawsze będzie rosło”, bierz nogi za pas. To albo oszust albo dyletant, a z żadną z tych grup nie warto robić interesów.
Czytaj także: Jak kupować i sprzedawać złoto?
Możesz też usłyszeć, że do inwestowania w złoto trzeba dużej wiedzy. To kompletna bzdura. Całą potrzebną wiedzę znajdziesz w numerze „Mysavera”, który właśnie trzymasz w ręku. W dobie ultraskomplikowanych narzędzi finansowych złoto pozostaje jednym z najprostszych. Uncja złota to zawsze uncja złota, choć oczywiście można ją kupić i sprzedać bardziej lub mniej korzystnie. Jednak nawet zakupy jedzenia w supermarkecie wymagają pewnej wiedzy. Kupowanie złota wcale nie jest bardziej skomplikowane.
Niektórzy sprzedawcy będą namawiali na zakup certyfikatów, ETF-ów i innych instrumentów finansowych powiązanych ze złotem, mówiąc, że „to przecież złoto”. To absolutna nieprawda. „Papierowego złota” można używać do spekulacji. Zalety oszczędzania w złocie daje tylko złoto fizyczne.
I wreszcie złoto nie stanowi inwestycji wyłącznie dla bogatych. Co prawda uncja złota to na luty 2019 cena ok. 5 000 zł, ale to przecież nie jest kwota przekraczająca znacząco możliwości większości Polaków. Można też kupić mniejsze ilości, np. 1 gram za ok. 200 zł, choć cenowo najbardziej opłacalny jest zakup standardowych jednouncjowych monet bulionowych i sztabek.
Czytaj także: Top 10 mitów o złocie