W średniowieczu gdy pojawiły się złowieszcze znaki, takie jak to, ze krowa daje skwaśniałe mleko, albo że urodziła się świnia z dwiema głowami, traktowano jako niechybne znaki nadchodzącego końca świata. Dziś mamy podobnie, jednak i znaki są inne, i wiszące nad nami zagrożenie.
Poniżej przedstawiamy listę „znaków” czy przesłanek, które może samodzielnie nie sprawiają, że włosy stają nam dęba, jednak jeżeli zsumujemy je, okaże się, że nie ma powodów do optymizmu. I nie piszemy tego tylko po to, żeby bezowocnie postraszyć. Piszemy dlatego, żeby zrównoważyć królujące w mainstreamie informacje o wzroście gospodarczym, spadającym bezrobociu i naszym awansie do grona gospodarek rozwiniętych.
Prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego
Niedawno MFW zaktualizował swoje prognozy dla gospodarek. Nie były one optymistyczne już wcześniej, jednak po aktualizacji zapowiedzi wzrostu gospodarczego większości istotnych gospodarek została obniżona średnio o 0,2 pkt. proc. Oznacza to, że w okresie od ogłoszenia ostatnich przewidywań pojawiły się przesłanki sugerujące, że spowolnienie będzie nieco głębsze. Warto przy tym podkreślić, że są to prognozy na rok 2019, a zdaniem wielu ekspertów – w tym profesora Nouriela Roubiniego – najgorsze przyjdzie w 2020 roku.
NBP kupił złoto
W ostatnich miesiącach Narodowy Bank Polski kupował złoto, co jest o tyle zaskakujące, że wcześniej przez 20 lat tego nie robił. Złoto niestety jest oczywiście w Anglii, jednak wzrost jego udziału w rezerwach może budzić wiele pytań i wątpliwości. Do tej pory w zakupach złota przodowały banki centralne Rosji, Turcji, Kazachstanu oraz Chin (nieoficjalnie).
Co sprawiło, że państwo w centrum nowoczesnej Europy, chwalące się awansem do grupy gospodarek rozwiniętych, kupuje „barbarzyński relikt” jak gospodarki rozwijające się? Zdaniem Międzynarodowego Funduszu Walutowego chodzi o atrakcyjną cenę złota, która w ostatnim czasie rzeczywiście taka była. Jednak w przeszłości cena również bywała atrakcyjna, a mimo to nie kupowaliśmy złota.
Węgry zwiększyły 10-krotnie swoje rezerwy złota
Węgry to drugi kraj po Polsce, który w postanowił skorzystać z atrakcyjnej ceny złota. I przy okazji powiększył swoje rezerwy dziesięciokrotnie. Wprawdzie ich rezerwy były w porównaniu z naszymi symboliczne (zaledwie 3,1 tony), jednak po ostatnim zakupie udział złota we wszystkich rezerwach wzrósł do 4,4 proc. (u nas 3,8 proc.). Ich tłumaczenia również brzmią co najmniej dziwnie – chodzi o nawiązanie do średniowiecznej tradycji, kiedy to Węgry były jednym z największych producentów złota w ówczesnym świecie.
Zapytałbym „czy jedzie mi tu czołg?”, ale boję się, że nagle pojawi się Putin i odpowie „jeszcze nie”.
Wzrost światowego zadłużenia
Długi USA oraz wielu innych gospodarek rosną. Rosną także długi gospodarstw domowych wielu kluczowych gospodarek. Walka z zadłużeniem wydaje się być priorytetem dla nielicznych. Z racji utrzymywanych na niskich poziomach stóp procentowych, pokusa dalszego zadłużania się jest zbyt duża.
Jeżeli spojrzymy teraz na wykresy zadłużenia, stóp procentowych oraz ilości pieniędzy (agregat M3) w gospodarkach, można zadać sobie pytanie – jak to w ogóle możliwe? Czy można zadłużać się w nieskończoność? Oczywiście można próbować zmniejszać jakoś zadłużenie pomiędzy dwoma państwami, które są sobie winne podobne ilości pieniędzy w obligacjach – wystarczy skasować dług o tej samej wartości. Ale co z pozostałymi długami? Dlaczego zadłużamy się w czasie prosperity, skoro jest to najlepszy moment na redukcję zadłużenia?
Ostatnio pisaliśmy o tym, że amerykański dług publiczny osiągnął poziom 21,5 bln USD, ale ponieważ rośnie także PKB, dług w stosunku do PKB pozostaje zawsze gdzieś w okolicy 105 proc. PKB. Oznacza to, że jeżeli Amerykanie nie chcą redukować zadłużenia, to muszą nadążać ze wzrostem, by nie utracić zaufania zagranicznych wierzycieli. A to z kolei w praktyce oznacza gonienie z PKB za zadłużeniem – tani pieniądz pompowany w inwestycje, czyli w efekcie jeszcze więcej długu.
Bańki
Każda współczesna bańka spekulacyjna powstawała mniej więcej tak samo – coś zaczyna być atrakcyjniejsze, niż lokata, kredyt jest tani, więc ludzie rzucają się na to jak na świeże precle. Każdy mówi „trzeba kupować” – fryzjer, taksówkarz, pani w spożywczym. Wszystko jest dobrze, dopóki utrzymywana jest wiara w to, że aktywo będące przedmiotem bańki osiągnie poziomy wielokrotnie wyższe, niż obecnie. Tak było z tulipanami, z dot-comami, z nieruchomościami w 2007, z bitcoinem…
Jak jest teraz? Na pewno bardzo podejrzanie wygląda indeks technologiczny Nasdaq Composite (ten sam, na którym w 2000 r. była bańka dot-com). Obecnie 7 najdroższych spółek świata to spółki technologiczne: Apple, Amazon, Microsoft, Alphabet, Facebook, Alibaba i Tencent. Teraz należałoby zadać sobie pytanie – kto ma te akcje, i jak dużej dźwigni użył? Co się stanie, gdy stopy procentowe osiągną krytyczny poziom? Jak bardzo destrukcyjny wpływ będzie miało potencjalne pęknięcie bańki na rynki finansowe całego świata? Jak przełoży się na stabilność sektora bankowego i gospodarkę?
W Polsce pretendentem do tytułu bańki są nieruchomości oraz spółki gamingowe. Nieruchomości – bo one zawsze drożeją, gdy kredyt jest tani, a spółki gamingowe, bo to nasz nowy konik. Już nawet sam premier zainteresował się branżą i chce ją wspierać. Spółki z tego sektora to także modne nowe technologie, a więc taki nasz rodzimy odpowiednik Apple i Amazona – kto by nie zainwestował, skoro na Nasdaq są takie szczyty?
Tylko, że już mówi się o tym, że Rada Polityki Pieniężnej może podnieść stopy procentowe w czwartym kwartale 2019 roku. Brzmi niewinnie, ale wzrosną raty kredytów.
Dedolaryzacja
Mówi się, że jak USA kichnie, to cały świat jest chory. Kiedy w 2007 r. pękła bańka na nieruchomościach, a w 2008 r. upadł Lehman Brothers i zaczął się światowy kryzys, strefa euro zaczęła pogrążać się w kryzysie zadłużenia: Grecja, Włochy, Hiszpania, Portugalia, Irlandia. Grecy bankrutowali, trzeba było ich ratować. Sąsiedni Cypr, który zbyt dużą wiarę pokładał w papierach Grecji, również stanął na krawędzi. Wówczas uknuto intrygę z podatkiem od depozytów, która z czasem wyewoluowała w niesławną dyrektywę BRRD, która „pozwala bankom kraść” (rozumiem, że polisolokaty czy kredyty frankowe to były tylko niewinne żarciki?).
Wtedy to również kraje aktywnie uczestniczące w handlu ropą pomyślały sobie, że skoro amerykanie potrafili doprowadzić do takiego stanu gospodarkę swoją i całego świata, to może lepiej za ropę nie płacić już dolarami, tylko czymś innym? Petrodolar królował od 1974 roku. USA nie jest już tak wielkim odbiorcą ropy, jak wtedy. Dziś liderami są kraje azjatyckie. Dlaczego dolar?
Przez lata prowadzono szereg działań w celu zdetronizowania dolara. Coraz większą rolę w handlu ropą odkrywał chiński juan, który w 2015 roku został włączony do koszyka SDR (umowna jednostka walutowa ustanowiona przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy). Kraje niechętne dolarowi zaczęły także kumulować złoto: Rosja, Chiny, Turcja, Iran. Co ciekawe, później na scenie politycznej pojawił się Donald Trump, który od razu rozpętał wojnę handlową z Chinami i poobkładał każdego, kogo się dało sankcjami. W efekcie nie tylko dobił upadającą od socjalizmu Wenezuelę, ale także rozsierdził jeszcze bardziej antydolarowców.
Czytaj także: Dedolaryzacja – czy dni dolara są policzone?
Czy jest się czym martwić?
W sumie jest kilka powodów, dla których należałoby zastanowić się nad bezpieczeństwem finansowym swojej rodziny. Może kupno mieszkania na kredyt pod wynajem wydaje się być świetną inwestycją, jednak kluczowy w tym momencie wydaje się być odpowiedni timing – ceny nieruchomości są wysokie, a raty kredytu wziętego teraz mogą za dwa lata być wyższe.
Teoretycznie bezpieczne są obligacje skarbowe, szczególnie te indeksowane inflacją. Oczywiście pod warunkiem, że wierzymy w to, że nasze państwo nie zbankrutuje. A przecież nie wspomniałem jeszcze nic o systemie emerytalnym.
Może warto rozważyć więc to, co robią banki centralne Polski i Węgier – kupić złoto. Jest ono obecnie bardzo tanie, aczkolwiek trend spadkowy wyhamował we wrześniu, a w ostatnich dniach przyniósł nawet lekkie wzrosty.
Photo by Ian Roseboro on Unsplash