Ponad 1,65 mln złotych kary muszą łącznie zapłacić dwie firmy pożyczkowe, które – zdaniem UOKiK – wprowadzały klientów w błąd. Podpowiadamy, o czym należy pamiętać przed podpisaniem umowy w sprawie pożyczki czy kredytu, by nie dać się oszukać.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów właśnie ukarał dwie firmy pożyczkowe – Net Credit i Incredit. Powodem nałożenia kar, jak tłumaczą przedstawiciele urzędu, było to, że obie firmy w przekazach reklamowych wprowadzały klientów w błąd, czyli stosowały nieuczciwe praktyki rynkowe.
– Konsument ma prawo do pełnej i rzetelnej informacji już na etapie reklamy. Tymczasem ukarane firmy wprowadzały w błąd co do istotnych szczegółów, które mogły zadecydować o tym, że ktoś skorzysta z ich oferty – mówi Marek Niechciał, prezes UOKiK.
Net Credit musi w sumie zapłacić 1 312 947 zł, a Incredit – 351 153 zł. Ten ostatni został także zobowiązany do zwrotu klientom zawyżonych kwot odsetek. Obie firmy odwołały się od decyzji.
Czytaj także: Kryzys zaufania na polskim rynku kapitałowym
Jakie praktyki zakwestionował UOKiK?
Przede wszystkim to „darmowa” pożyczka. Jak podkreślają w UOKiK, Net Credit i Incredit zapewniały w reklamach, że nowi klienci dostaną pierwszą pożyczkę do 2000 złotych na 30 lub 61 dni „za darmo”. Natomiast w umowach stawiały jednak warunek – terminową spłatę. Jeśli klient się spóźnił, płacił prowizję, czasem także odsetki – np. w Net Credit było to 500 zł przy 2000 zł pożyczki.
– W przypadku niedotrzymania terminu spłaty pożyczki rzeczywiście darmowej klient byłby zobowiązany do zapłaty odsetek za każdy dzień opóźnienia. Natomiast w tej sytuacji musiał dodatkowo zapłacić warunkowo zawieszone wynagrodzenie pożyczkodawcy. Opóźnienie w spłacie pożyczki promocyjnej wiązało się zatem z większym kosztem, niż sugerowała to reklama. Mogło to wprowadzać konsumentów w błąd co do ryzyka wiążącego się z zaciągnięciem pożyczki – wyjaśnia Waldemar Jurasz, dyrektor delegatury UOKiK w Krakowie, która przygotowała decyzję.
Kolejna kwestia to 15 minut nie dla wszystkich.
– Obie firmy zapewniały też w reklamach, że pieniądze znajdą się na koncie klienta w ciągu 15 minut. Zapomniały dodać, że dotyczy to tylko osób, które mają rachunek w jednym z siedmiu banków. Dodatkowo Incredit nie uściślił w reklamie, że 15 minut liczy nie od chwili złożenia wniosku, tylko jego pozytywnego rozpatrzenia – tłumaczy urząd.
Nieprawdziwe RRSO i nieprawidłowe odsetki
Następną zakwestionowaną przez UOKiK praktyką była nieprawdziwa wysokość RRSO.
– W reklamach obu firm wysokość rzeczywistej rocznej stopy oprocentowania była zaniżona, w niektórych przypadkach znacznie. Na przykład Net Credit dla pożyczki 500 zł na 30 dni, gdzie całkowita kwota do zapłaty wynosiła 650 zł, podawał RRSO w wysokości 741,82 proc., gdy rzeczywiście było to 2333,95 proc. – wyliczają przedstawiciele urzędu.
Kolejna rzecz to nieprawidłowe naliczanie odsetek.
– Zgodnie z podpisanymi umowami Incredit powinien pobierać odsetki tylko od niespłaconej części pożyczki. Tymczasem przy kolejnych ratach naliczał je od pierwotnej wysokości zadłużenia. W efekcie klienci ponosili zawyżone koszty kredytu, np. przy pożyczce 2000 zł na 12 miesięcy (spłacanej w 12 ratach) tracili ponad 90 zł – wyjaśnia UOKiK.
Ostatnią zakwestionowaną praktyką był brak informacji o pośrednictwie i nazwie kredytodawcy. Jak podkreślają w Urzędzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów, do marca 2016 roku Net Credit oferował jako pośrednik pożyczki udzielane przez inne firmy.
– Nie informował o tym w reklamach, przez co klienci mogli być zdezorientowani, kto faktycznie będzie ich wierzycielem – tłumaczy UOKiK.
Jak nie dać się nabrać na szybką pożyczkę?
Przedstawiciele biura Rzecznika Finansowego radzą, by przed podpisaniem umowy o kredyt lub pożyczkę, dokładnie sprawdzić warunki, na jakich jest ona oferowana.
– Dokładnie zapoznaj się z umową oraz wszystkimi załącznikami. Jeżeli przedstawione dokumenty są niezrozumiałe, powinieneś zadać dodatkowe pytania lub poprosić o kopie dokumentów i skonsultować je np. z członkami rodziny lub znajomymi. Możesz również zasięgnąć porady organizacji konsumenckich, np. Federacji Konsumentów – wyjaśniają przedstawiciele Rzecznika Finansowego.
Koniecznie trzeba też sprawdzić podaną w umowie wartość RRSO. Rzeczywista Roczna Stopa Oprocentowania obrazuje bowiem całkowity koszt pożyczki w ujęciu procentowym w skali rocznej.
– Należy pamiętać, iż RRSO uwzględnia oprócz oprocentowania także wszystkie dodatkowe koszty pożyczki/kredytu, dlatego jej wartość często znacznie przekracza oprocentowanie określone w umowie. Wartość ta stanowi podstawową informację, która musi zostać przekazane konsumentowi oraz jeden z najważniejszych wskaźników służących do porównywania konkurencyjności ofert – przypomina Rzecznik Finansowy.
Przykładowo, jeżeli podane w umowie RRSO wynosi 23% oznacza to, że za pożyczkę w kwocie 1000 zł zapłacisz rocznie 230 złotych.
Ile wynosi maksymalne oprocentowanie pożyczki?
Warto zwrócić też uwagę na maksymalną wysokość oprocentowania kredytów i pożyczek. W stosunku rocznym nie może ono być wyższe niż czterokrotność stopy lombardowej Narodowego Banku Polskiego. Stopa lombardowa wynosi obecnie 2,50, więc górna granica to 10 procent.
– Pamiętaj, oprocentowanie kredytu to nie jedyny koszt kredytu. To dlatego pożyczki oferowane jako „0%” w rzeczywistości nie są bezpłatne. Rzeczywisty koszt pożyczki „0%” może być dużo wyższy niż koszt pożyczki, której oprocentowanie wynosi np. 10%. Zwróć uwagę na wszelkie opłaty dodatkowe (opłata przygotowawcza za rozpatrzenie wniosku, wszelkie dodatkowe ubezpieczenia, prowizja), jak również ewentualne kary finansowe za opóźnienie w spłacie – radzi Rzecznik Finansowy.
Tu warto zauważyć, że ograniczenie dotyczące maksymalnego oprocentowania nie dotyczy innych kosztów pożyczki.
Zanim podpiszesz umowę, sprawdź również jakiego zabezpieczenia wymaga firma udzielająca pożyczki.
– Wartość przyjętego zabezpieczenia powinna być adekwatna do wartości udzielonej pożyczki. Oznacza to, że nieadekwatnym będzie na przykład zabezpieczenie pożyczki w kwocie 3000 zł hipoteką na nieruchomości czy też ustalenie kosztu ubezpieczenia pożyczki na kwotę 3000 zł lub wartość zbliżoną. Należy pamiętać, że w przypadku braku terminowej spłaty zobowiązania konsekwencją może być utrata zabezpieczenia, gdyż pożyczone pieniądze muszą zostać zwrócone – podkreślają przedstawiciele biura Rzecznika Finansowego.
Pamiętaj również, że masz prawo do odstąpienia od umowy, bez podawania przyczyny i bez ponoszenia dodatkowych kosztów, w terminie 14 dni od daty jej zawarcia. W takiej sytuacji jesteś zobowiązany zwrócić otrzymaną kwotę pożyczki lub kredytu, natomiast kredytodawca ma obowiązek zwrócić pobrane od ciebie opłaty.
Na stronie Komisji Nadzoru Finansowego możesz bezpłatnie sprawdzić, czy firma oferująca Ci pożyczkę nie znajduje się na liście ostrzeżeń publicznych.
Uważaj na „pożyczki” zawierane przed notariuszem
W lipcu zeszłego roku Rzecznik Finansowy ostrzegał też przed „pożyczkami” zawieranymi przed notariuszem. Chodzi o sytuacje, gdy ktoś oferuje ci pożyczkę, ale wymaga wizyty u notariusza i przeniesienia własności mieszkania. Wiąże się to bowiem z ryzykiem straty własnego lokum.
– Przestrzegamy potencjalnych klientów przed podpisywaniem umów, w których warunkiem pożyczki od osoby fizycznej czy jakiejś firmy jest ustanowienie zabezpieczenia związanego z nieruchomością – mówi Agnieszka Wachnicka, dyrektor Wydziału Klienta Rynku Bankowo-Kapitałowego w Biurze Rzecznika Finansowego.
Przedstawiciele Rzecznika Finansowego przypominają, że od lipca 2017 roku tylko banki i SKOK-i mogą oferować kredyty zabezpieczone wpisem do hipoteki mieszkania. Jeśli więc jakaś firma czy pośrednik nakłania nas do wzięcia pożyczki, w której formą zabezpieczenia mają być prawa do nieruchomości, powinniśmy zachować czujność.
– Z naszej praktyki widzimy, że tego typu „pożyczki” nie są zabezpieczone wpisem do hipoteki, ale przez przeniesienie praw własności do mieszkania. Czasem jest to umowa, w której w przypadku braku spłaty pożyczkodawca przejmuje mieszkanie. W innych wypadkach jest to po prostu umowa kupna-sprzedaży nieruchomości, z prawem odkupu przez pożyczającego po określonym czasie. Od strony prawnej nie jest więc to umowa pożyczki czy kredytu, oparta o zasady określone w ustawie o kredycie konsumenckim lub ustawie o kredycie hipotecznym. A obydwa akty prawne zawierają wiele postanowień chroniących interesy klienta – wyjaśnia Agnieszka Wachnicka.
Wizyta u notariusza nie jest konieczna
Cechą charakterystyczną procederu przejmowania mieszkań zabezpieczających „pożyczkę”, jest konieczność wizyty u notariusza w celu podpisania odpowiedniej umowy.
– Notariusz jako zawód zaufania publicznego powinien zwrócić uwagę na treść umowy. Przede wszystkim na zapisy dotyczące zupełnie nieadekwatnej do rynkowej ceny, za jaką sprzedawana jest nieruchomość, jak również bardzo wysokiej ceny, za którą możliwe będzie jej odkupienie przez dotychczasowego właściciela. Niestety w przypadkach, które do nas trafiają widzimy, że część notariuszy zaniedbuje ten obowiązek – podkreśla Agnieszka Wachnicka.
Rzecznik Finansowy przypomina również, że przy klasycznej pożyczce hipotecznej czy kredycie hipotecznym nie ma konieczności korzystania z usług notariusza.
– Zastosowanie innej procedury, innego rodzaju zabezpieczenia powinno wzmóc naszą ostrożność – radzi Agnieszka Wachnicka.