Na giełdach czerwono. W gospodarce tak sobie, a miejsc, w których na świecie jest w miarę spokojnie mamy jak na lekarstwo. Gdzie w tym wszystkim szukać powodów do entuzjazmu? Jeśli nie jesteśmy specjalnie wybredni, będziemy mogli je znaleźć w okolicach rynku złota.
Kruszec od początku miesiąca ewidentnie zyskuje na wartości. Jeszcze 3 października kurs złota zanurkował poniżej 1200 dolarów za uncję (dokładnie 1190), dając negatywnie nastawionym uczestnikom tego rynku argument do wyciągania jeszcze gorszych wniosków. Ale jak to zwykle w przyrodzie i na rynkach bywa, stało się dokładnie odwrotnie. Dziś złoto kosztuje powyżej 1240 dolarów i osiągnęło poziomo widziany ostatnio w czerwcu. Zasadne pytanie jakie należy w tej sytuacji postawić, brzmi: a co będzie dalej?
Co z tym krachem na Wall Street?
Aby w miarę precyzyjnie na nie odpowiedzieć, należy skupić uwagę przede wszystkim na tym, co dzieje się na amerykańskim parkiecie. Tam widać ewidentną zadyszkę, która może okazać się nie tyle krótkotrwałą przerwą w hossie, co momentem, którego bardzo wielu analityków spodziewało się od dawna. Inwestorzy zaklinali rzeczywistość, ale i czary mają swoją granicę. Na razie NASDAQ spadł do poziomów z czerwca bieżącego roku. Czy pójdzie za tym głębsza korekta? Wiele wskazuje na to, że tak właśnie się stanie.
Głównym powodem, jak to zwykle w ostatnich miesiącach bywało, są doniesienia płynące z amerykańskiego FED-u, który stracił w wiarę w dynamikę wzrostu gospodarczego (choć coraz trudniej mówić o „dynamice”). Mowa jednak nie tyle o gospodarce amerykańskiej, co europejskiej i ewentualnych skutkach jej coraz gorszej kondycji dla Amerykanów.
Może to i działania nieco na wyrost, bo akurat sytuacji za oceanem mogą Amerykanom pozazdrościć nawet Polacy. Jednak nie wolno zapominać, że globalna gospodarka to jednak system naczyń połączonych, a ewentualne problemy w strefie euro, na pewno negatywnie odbiją się za oceanem.
Amerykanie z obawą patrzą na UE
Gdzie więc w tym wszystkim złoto i szansa na bardziej dynamiczne wzrosty? Pierwsza z nich to wspomniane wyżej obawy o spowolnienie gospodarcze w Stanach Zjednoczonych. To prawda, że aktualne wskaźniki makro zaprzeczają możliwości takiego rozwoju sytuacji. Jednak zależność Ameryki od sytuacji w Unii jest coraz większa, przez co nie może ona sobie pozwolić na kompletne ignorowanie tego, co dzieje się w Europie.
Drugim czynnikiem, który wpłynąć może na wzrost wartości złota jest zachwianie hossy na akcjach. Mowa tu przede wszystkim o Wall Street, ale i europejskie giełdy zaczynają w ostatnim czasie coraz częściej świecić na czerwono. Musimy jeszcze chwilę poczekać, aby przekonać się, czy jest to poważniejsza zmiana koniunktury, jednak już teraz widać, że zaufanie do akcji zaczyna się powoli wśród inwestorów wypalać.
Popyt na złoto spada, ale nie wszędzie
Ostatni raport World Gold Council pokazał, że w II kwartale 2014 mieliśmy do czynienia ze spadkiem popytu na złoto. Co jednak niezwykle istotne, złoto w tym czasie było wciąż aktywnie skupowane przez banki centralne, czemu jednak najważniejsze światowe media specjalnie się nie przyglądały. Analizując głębiej raport WGC, jest tam jeszcze jedna, niezwykle ważna i konieczne do podkreślenia rzecz – otóż w złoto zbroją się przede wszystkim kraje grupy BRICS, które coraz śmielej poczynają sobie na globalnej arenie finansowej.
Czy dążą do wyparcia ze światowego obiegu dolara? To raczej jest mało prawdopodobne. Ale już osłabienie amerykańskiej waluty i zmiana układu sił staje się coraz bardziej możliwa.
1250 dolarów. Tyle mniej więcej kosztuje teraz uncja złota. W ciągu niespełna trzech tygodni kurs tego metalu szlachetnego wzrósł o przeszło 50 dolarów, co biorąc pod uwagę ostatnie miesiące, jest wynikiem więcej niż przyzwoitym.
Spoglądając z pewnym dystansem na bezpośrednie otoczenie rynku złota, wydaje się, że ma ono jeszcze szansę w najbliższym czasem zyskać. Paradoksalnie całkiem sporo zależy w tym przypadku od tego, co wydarzy się na starym kontynencie.
Jeśli gospodarka UE nie da pozytywnych sygnałów, przede wszystkim jednak, jeśli nie poprawią nieco wskaźniki makro z Niemiec, Amerykanie, mimo stabilnej sytuacji u siebie, mogą wpaść w swego rodzaju panikę. A to może odbić się na tamtejszych rynkach finansowych i decyzjach amerykańskiej rezerwy federalnej. W czym inwestorzy rynku złota upatrywać powinni szansy na kontynuację wzrostów. Jeśli jeszcze dojdzie do tego głębsza korekta na rynku akcji, wzrosty te mogą przerodzić się w hossę.