Kiedy tak czytam o oszczędzaniu i widzę „oszczędzanie to, oszczędzanie tamto”, i w ogóle „oszczędzanie” odmieniane przez wszystkie przypadki, to nachodzi mnie refleksja, że oszczędzanie stało się ostatnio strasznie modne, choć może nie zawsze jest dobrze rozumiane. Bezrefleksyjne oszczędzanie także jest dobre, ale jeszcze lepsze jest takie, gdy rozumiemy jego cel. I rozumiemy, że poruszamy się po linii czasu. Teraz jest na przykład czas świąteczny. I to jest świetna okazja do tego, by porozmawiać o oszczędzaniu inaczej.
Skąd bierze się obsesja na punkcie oszczędzania?
Ano z otaczającej nas rzeczywistości, która nie napawa optymizmem. Martwią nas takie rzeczy jak niewydolny system emerytalny oraz to, że niemal wszyscy, bez wyjątku, muszą się zadłużać, by móc jakoś żyć. Bieżące oszczędzanie nie uchroni nas od konieczności wzięcia kredytu na mieszkanie. Pozwoli nam jednak lepiej funkcjonować w czasie, gdy kredyt ten będziemy spłacać (a trwa to przecież latami). Oszczędne życie pozwoli nam wygenerować nadwyżki, dzięki którym będziemy mogli pofolgować sobie trochę na wakacjach. A w dłuższej perspektywie umożliwi nam egzystowanie na emeryturze, choć tak naprawdę dziś nikt nie wie, jak to wszystko będzie wyglądało.
Oszczędzanie musi mieć jakiś cel
Możemy oszczędzać na nowy telewizor np. poprzez odkładanie co miesiąc określonej kwoty do słoika z napisem „telewizor” (najprostszy system, ale się sprawdza). Wówczas bardzo łatwo wyliczyć, że skoro odkładamy miesięcznie 200 zł, to musimy to robić np. przez 10 miesięcy. Po tym czasie możemy obrać sobie nowy cel i zacząć zabawę od początku. Ale możemy także oszczędzać właśnie na emeryturę, i wtedy ten cel finansowy jest określony jedynie z grubsza, bo nie wiemy, ile na tej emeryturze przyjdzie nam żyć. Można oczywiście założyć, że planujemy żyć do 80-ki i na tej podstawie wyliczyć sobie kwotę, ale i tak pozostaje jeszcze jedna niewiadoma – siła nabywcza pieniądza w roku 2xxx. Przy tak nieprecyzyjnym celu i dużej perspektywie czasowej, możemy pewnie pozwolić sobie na pewną elastyczność, robiąc ustępstwa na rzecz celów bardziej doczesnych (np. wakacji czy świąt).
Cele krótkoterminowe
Mamy grudzień. A to znaczy, że wśród naszych pieniędzy za chwilę zapanuje prawdziwy exodus, który może zaowocować tym, że w nowy rok wejdziemy z pustym portfelem lub z chwilówką. No, bo tak: trzeba wyprawić kolację wigilijną, nakupować prezentów i oczywiście nabyć największą choinkę, jaka tylko znajdzie się w punkcie sprzedaży (niech się dzieci cieszą).
Dziś rzadko mówi się o tzw. „zaciskaniu pasa”, ale to chyba bardzo dobry zwyczaj. Na przykład, żeby w listopadzie zacisnąć pasa, czyli nie szaleć z wydatkami, odłożyć trochę na grudzień (ew. przesunąć oszczędności z innych celów). W ten sposób możemy cieszyć się i przyjemną, świąteczną atmosferą, i tym fantastycznym poczuciem, że nie spłukaliśmy się bez reszty. Listopadowe zaciskanie pasa na grudzień, warto uwzględnić już na etapie planowania kolejnego roku. Po prostu wpisujemy sobie w kalendarzu, że w listopadzie musimy zaoszczędzić pewną kwotę pieniędzy. Jeśli mamy jakieś inne wydatki w tym miesiącu (np. OC), może powinniśmy to zrobić już w październiku.
Oszczędzanie nie sprowadza się jedynie do kwestii tego, jakiej części naszej pensji możemy nie wydać. To także cele oraz czas. Bez uwzględniania tych czynników, oszczędzanie ma sens tylko w połowie, a to z kolei może negatywnie przekładać się na naszą motywację i zarazem efekty. Zrozumienie celu jaki przyświeca jakiejś czynności, a także wybieganie w przyszłość i analiza ewentualnych skutków, jest nieodłącznym elementem mądrego zarządzania własnym budżetem.