Wszystko wskazuje na to, że czarne scenariusze o tragicznym w skutkach kryzysie roku 2013 nie znajdą potwierdzenia w rzeczywistości. S&P ogłasza, że mamy go już właściwie za sobą (ciekawe, co na to powiedzieliby Hiszpanie), EBC przewiduje ożywienie większości europejski gospodarek. Czyżby wraz z rosnącym optymizmem w całej Europie, również rynek surowców wejdzie na dobre na ścieżkę wzrostów?
Niestety, powodów do podzielania entuzjazmu EBC czy S&P nie jest wcale tak wiele. Chodzi tu przede wszystkim od sytuację Stanów Zjednoczonych, które w ostatniej chwili uciekły znad krawędzi, osiągając kompromis w sprawie tzw. klifu fiskalnego. Co prawda sytuacja gospodarcza w Europie rzeczywiście wydaje się jeśli nie poprawiać, to przynajmniej stabilizować, ale wpadanie w euforię jest mimo wszystko dalece nieuzasadnione.
Kłopotów końca nie widać
A kolejne kłopoty, przede wszystkim strefy euro, już na horyzoncie. Brytyjski premier, będący chyba w rzeczywistości eurosceptykiem, zapowiedział przeprowadzenie w swoim kraju referendum dotyczącego ewentualnego wyjścia Wielkiej Brytanii ze strefy euro.
Paradoksalnie jednak mogą to być dobre informacje dla wszystkich inwestujących w najcenniejszy z kruszców. Im więcej sprzecznych sygnałów płynących z banków centralnych i agencji ratingowych, posiedzeń rządów i politycznych szczytów, tym większa szansa, że złoto przełamie psychologiczną barierę 1.700 USD za uncję. Tym bardziej, że po słabszych pierwszych dniach nowego roku, kurs złota nieśmiało ruszył w górę.
“Wolna amerykanka” zadłużenia
Wiele wskazuje również na to, że do poprawy notowań złota przyłożył się (już nie po raz pierwszy) amerykański kongres, który zaproponował wstrzymanie limitu zadłużenia. Oczywiście wszystko po to, żeby móc więcej pożyczać. Dokąd zaprowadzi to amerykańską gospodarkę, chyba już nikt woli się nad tym nie zastanawiać. Co jednak dla inwestorów surowcowych najważniejsze, to że kurs złota oscyluje wokół dawno nie widzianego poziomu 1.690 USD za uncję i w najbliższym czasie przebije granicę 1.700 dolarów.
Kolejne, coraz częściej pojawiające się w analizach ekspertów i analityków rynku złota pytanie, dotyczy ewentualnego wzrostu wartości tego kruszcu w długim terminie. Bo przecież odbicie kursu na początku nowego roku, to mimo wszystko zbyt mało, aby opierać na nim bardziej optymistyczne prognozy. Przesłanek do takich wniosków należy szukać w informacjach pojawiających się w mediach, a dotyczących pokładanych w tym metalu szlachetnym nadziei.
Źródło: Bankier.pl
Najpierw o przeniesieniu rezerw złota z USA i Francji poinformowali Niemcy. Czyżby do takiej decyzji skłonił ich brak wiary w amerykańską gospodarkę i przypuszczenia o gigantycznych kłopotach strefy euro? To na pewno wiedzą na razie tylko Niemcy. Ale takie wnioski nasuwają się przecież same. Po drugiej stronie oceanu kanadyjska firma wieszczy kryzys wydobycia złota (Jam jest złoto po 2.500 dolarów – Bankier.pl), a w dalekiej Azji do kupowania złota zabrały się Indie, które były największym na świeci kupcem tego kruszcu w 2011 roku).
Sygnałów do umacniania się kursu złota i długoterminowych wzrostów nie brakuje. Na ile są to jednak wystarczające argumenty dla inwestorów, czas pokaże. Na początek dobrym sygnałem byłoby przebicie poziomu 1.700 USD i marsz w kierunku 1.750, który ostatnio miał miejsce w listopadzie ubiegłego roku.
Kurs srebra ruszył w górę, ale…
Początek roku okazał się być równie dobrym okresem dla notowań srebra. Po bardzo słabej końcówce grudnia, kiedy cena uncji srebra spadła w krótkim czasie poniżej 30 dolarów, kurs srebra odrobił straty. Wydaje się, że zadomowił się na dłuższy czas powyżej tej granicy, ewidentnie sugerując się zwyżką notowań złota.
Źródło: Bankier.pl
Według Marka Thomasa, twórcy serwisu www.silverpriceadvisor.com, cena srebra może skoczyć przed końcem 2014 roku do poziomu 60 USD. Jeśli tak by się stało, srebro mogłoby zostać ogłoszone nowym surowcowym bohaterem XXI wieku. Jednak czy istnieją realne szanse, żeby w niemal dwa lata, można było zarobić na jakimkolwiek surowcu sto procent?
W świecie inwestycji możliwe jest absolutnie wszystko. Taki scenariusz również. Jako główne powody należałoby wskazać przede wszystkim dwa: niepewność i nieprzewidywalność odnośnie do stabilności globalnych systemów finansowych oraz zużycie srebra, które traktowane jako surowiec inwestycyjny, znajduje zastosowanie przede wszystkim jednak w przemyśle.
Skupmy się jednak na perspektywie krótkoterminowej. Z początkiem roku surowce ewidentnie odzyskały zaufanie inwestorów. Ale co niezwykle istotne, to fakt, że popyt na cenniejsze kruszce idzie w parze ze wzrostami na rynkach akcji. Druga połowa stycznia to silne wzrosty nie tylko na parkietach europejskich (w tym również na WIG20), ale przede wszystkim za oceanem.
Wszystko wskazuje na to, że niezależnie od emocji i składu portfeli, inwestorzy przystąpili do większych zakupów. I chyba nie są to zapasy na zimę, a bardziej zabezpieczenie przed drugim kwartałem bieżącego roku, który w opinii większości analityków będzie kwartałem decydującym.
Po pierwsze, zdecyduje o koniunkturze na światowych parkietach. Po drugie, odpowie na pytanie, czy przywódcy światowych mocarstw są w stanie wziąć odpowiedzialność za kondycję globalnej gospodarki, która coraz gorzej znosi fochy pasjonatów zadłużania się bez opamiętania. Po trzecie i najważniejsze, wskaże drogę, czy obydwa kruszce rzeczywiście staną się, nie po raz pierwszy, ostatnią deską ratunku dla wszystkich inwestorów, których interesują zyski z inwestycji wyższe niż te, oferowane przez banki na lokatach terminowych.
Redakcja RynekZlota24.pl